sobota, 12 stycznia 2013


Zbyt często tkwiący we mnie strach paraliżując mnie, nie pozwalając mi działać. Wiem czego chcę co powinnam, wiem czego nie chcę mam wyobrażenie  swoje na różne tematy, jednak strach i lęk…
Chcę wyjechać za granice, z wielu powodów. Wiem, że to chyba najlepsza opcja, siedzenie tutaj nic mi nie daje, prócz tkwienia w tym samym bagienku, z którego nie mogę się wydostać. Brak pracy, brak pieniędzy szukanie „pracek” bo pracą to bym tego nie nazwała… z resztą jakie z tego dochody skoro koszty samego życia (rachunków, biletów…) jest wyższy.
Co mnie trzyma? Lęk, strach paraliżujący, wyuczona bezradność i totalny brak wiary w siebie. Znowu mi się nie uda, po co skoro… czasem po prostu zwyczajnie nie mam siły…dosłownie na nic. Brakuje mi przytulenia, dobrego słowa, zwyczajnych plot przy kawie…
Miałam nadzieje, na wyjazd z Sylwią, bo ona już mieszkała za granicą (fakt, że z chłopakiem, ale zna realia emigracji). Rozmawiałyśmy na temat wspólnego wyjazdu, że jednak najlepiej razem. Dokładnie, mam identyczne zdanie. Razem raźniej, lepiej bo to ktoś kogo się zna, a nie obcy po kim nie wiadomo czego się spodziewać.
Jednak pisząc z nią mam wrażenie, że z jakiegoś powodu nie „pali się” do wyjazdu. Zapytana wprost mówi, że chce mieć odłożoną kasę na wyjazd, i że nie pojedzie mając 100pln w kieszeni. Oraz, że chce prawo jazdy zrobić. Wszystko ładnie pięknie tylko czas ucieka… gdyby trzy miesiące temu wyjechała przywiozła by pewnie jakąś kasę za którą spokojnie robiła by prawko, spokojnie szukając pracy… tu czy dalej tam. Wiem, że ludziom nawet krótkie wyjazdy się opłacają. Na przykład „dostawałam” pewnego pieska na jakieś 2 -3 tygodnie. Właścicielka jechała do Norwegii, do pracy. Mówiła, że dobrze na tym wychodzi…
Nie wiem, być może nie znam prawdziwych powodów koleżanki, ale irytuje mnie fakt, że nie powiedziała wprost że najpierw prawko i kasa odłożona a potem wyjazd… ona mówi, że w ciemno nie pojedzie. Ale jakie w ciemno, skoro agencja załatwia prace, mieszkanie, transport, człowiek jedzie na gotowe.
Po za tym myślałam, że tak jak rozmawiałyśmy o chodzeniu po agencjach to faktycznie będziemy to realizowały, a nie, że nagle mnie informuje, że zbiera na wyjazd i dokańcza prawko. Tylko ja nie mam czasu i ochoty marnować czasu… ok. prawko jest ważne, ale równolegle można się rejestrować w agencjach…
Byłam w OTTO, agencji polecanej, na temat której słyszałam wiele dobrych opinii, by nie powiedzieć superlatyw. Jednak po wizycie w ich biurze szczerze powiem, że trochę zatkało mnie chamstwo pracownic… jak można osobie która przyszła osobiście, pyta o prace kazać do siebie dzwonić? Kuriozum. A jakbym zadzwoniła z pewnością kazała by do siebie przyjść osobiście i tak w kółko Macieju. Gdy zapytałam „aha to mam do pani zadzwonić?” łaskawie ruszyła dupę i zapytała czy mam przy sobie (i zaczęła wymieniać dokumenty) masakra. Najgorsza obsługa z wszystkich w jakich kiedykolwiek byłam. Druga była niedorozwinięta pani, przyklejona do krzesełka, która nic nie wie, jest znudzona, i uwielbia się przekrzykiwać z koleżanką coś krzyczącą po angielsku przez skype…. Masakra.
W moim mieście też jest agencja, ale tam nigdy nic nie mają, tam chce uderzyć Sylwia, bo bliżej. Ja chcę jechać do agencji która jest trochę dalej, ale za to są bardziej konkretni, mili i przede wszystkim bardziej kompetentni, odbędą rozmowę, pokierują udzielą informacji. Boże, żebym się tak nie bała to może bym wyjechała…
Ale się strasznie boje bo nie byłam nigdy nigdzie za granicą!
Co daje mi lęk? Wczoraj oglądałam filmik o polakach w Holandii, widziałam młodsze ode mnie dziewczyny spokojnie pracujące na produkcji. Boże! – ile ja czasu straciłam siedząc tutaj. Co zyskałam?
Wiem, że tam nie jest łatwo. A gdzie jest?! Jednak mimo wszystko emigrują ludzie, pracują, część zostaje, część wraca…
Sylwia mieszka z mamą która ją czasem denerwuje, były narzeczony czasem podratuje przesyłając pare euraków. Na tej podstawie myślę, że oglądanie się na nią nie ma sensu. Złości mnie to, ze najprawdopodobniej będę musiała jechać sama.
Nie wiem na ile. Ciężko planować. Wszystko jest jedną wielką niewiadomą. Wyjazd to ryzyko. Nie wiem co mnie spotka. A razem jest jednak raźniej


3 komentarze:

  1. Dobrze Cie rozumiem, Filizanko. Nie wiem, czy sama zdecydowalabym sie na wyjazd, gdyby moj maz wczesniej nie przetarl szlakow. Nam bylo trudniej, mielismy wtedy juz dwoje dzieci.
    Jestes mloda, nie czekaj wiec, moze wejdz w kontakt ze swoja klientka, ktora jezdzi do Norwegii. O tym kraju slyszalam wiele dobrego, Holandie i Wielka Brytanie bym omijala, bo tam zrobilo sie tloczno.
    Rob cos, przestan trwac w stagnacji, bo to do niczego nie doprowadzi. Nie przejmuj sie nieuprzejmymi biurwami, nie unos ambicja. Zawsze musi byc ten pierwszy raz.
    Trzymam kciuki za powodzenie akcji i pierwsza relacje na blogu z zagranicy.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest łatwo ten pierwszy raz.
    Ale oswój swój strach.
    Zastanów się czego naprawdę tak się boisz ?
    Jeden element i zastanów jak możesz to rozwiązać.
    Oswoić...zmniejszyć...
    Odbierz maila ode mnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. rozumiem cię też i trzymam kciuki za wszystko.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Cieszy mnie że tu jesteś, proszę zostaw ślad po sobie. Wspólnie dbamy o miłą atmosferę tutaj i szanujemy sie wzajemnie, dla tego nie pisz wielkimi literami, nie SPAMuj, nie zostawiaj linków do siebie. Nasze zdania mogą się różnić, ale zachowujemy kulturę i dobry smak.
Komentarze: propozycje wspólnej obserwacji, łańcuszki, autoreklamę (z linkami) i teksty nie na temat usuwam. Ja szanuję Ciebie, więc proszę szanuj mnie, a odwiedzę Cię gdy tylko będę mogła.
Bardzo mnie ucieszy gdy dołączysz do zacnego grona moich obserwatorów.
Życzę przyjemności!