niedziela, 3 maja 2020

Może tuż obok. Bartosz.

Może tuż obok to seria wpisów inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Czasem zmieniam imiona i nazwy które mogłyby pomóc w zidentyfikowaniu bohaterów, czy zdarzeń.


Potrafił dążyć do celu wytrwale. To dobrze? Czy ja wiem.... w porządku to by było gdyby potrafił brać odpowiedzialność za swoje decyzje, za skutki swoich działań. Warto wiedzieć że nie zawsze cel uświęca środki. Często zapominał o ludziach których spotykał, że krzywdząc innych krzywdzi także samego siebie.
Bartosz pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny, inteligenckiej - ojciec inżynier, mama nauczycielka w elementarnej szkole.
Dziewczynę szukał zamożną, zaradną, kształconą. A sam? No rentunia załatwiona przez lekarską rodzinę. Jak sam o sobie mówił: "z bydłem kalał sie nie będę". Jednak życie zweryfikowało kwestię zarobkowania i jednak musiał się "skalać".
Nie lubił być sam. Dziewczyny zmieniał jak już miał następną. Rozstania były dla niego równoznaczne z odcinaniem się które załatwiało sprawy wszelakie. Oddać rzeczy byłej partnerce? Spłacić wzięty na nią kredyt? A po co to komu. Najwygodniej ulotnić się "po angielsku". Bartek miał taka właściwość "nudzenia się". Najpierw coś chciał, gdy to dostawał było fajnie a potem - co było kwestia czasu - nudził się i znajdował lepsze. Dla niego gra, ciuch, drugi człowiek znaczą tyle ile mu dają zaspokojenia potrzeb. Jak pojawia sie coś lepszego to sie wymienia. Nie wraca do zużytych butów, tylko sie ich pozbywa.
      Gdy poznał drobniutką, czarnowłosą Marikę było fajnie, jak zawsze na początku. Jest ekscytacja ta cała gra w zdobywanie, urabianie... to są emocje. Jak sie uda to jest dopiero fajnie! No i w końcu sex, taki na początku najlepszy... Fascynacja nowością...kobieta która wierzy w zapewnienia, w obietnicę. Nowa, zdobycz, nie skarżona prawdą o nim. Bez wątpliwości przyjmująca to co mówi za prawdę. Słowa nic nie kosztują, a działają więc korzysta. Ah, jakież to ekscytujące czerpać z oddania kobiety... Ta cała gra... przez różne etapy znajomości... aż sie znudzi albo znajdzie się inna, lepsza...
Z Mariką był ślub, było cudnie! Młoda żona promieniała szczęściem przekonana że złapała Pana Boga za nogi! Wszyscy szczęśliwi! W końcu pojawiła się Maja. Tyle szczęścia... piękna małżeńska droga... no sam miód! Jednak czy w beczce miodu zdarza sie gorycz? Z gładkiej autostrady pięknej miłości można zjechać. Pierwszy zjazd był gdy żona zaszła w ciążę. Była to randka z portalu internetowego, najpierw pisali do siebie... ależ to było emocjonujące ta cała aura tajemniczości przed żoną! Spotkali się na szybki ostry sex. "Mama miała racje: kobieta to k***" pomyślał po wszystkim.   Owe krótkie zjazdy na pobocza zdarzały się częściej były tak ekscytujące i rozkoszne... żona w domu zaczynała marudzić że mąż ma za dużo nadgodzin a pieniędzy więcej nie przynosi. W domu przy dziecku prawie nic nie pomaga.
Gdy przychodzi z pracy albo komputer albo kanapa z piwem w ręku. Córce pomaga przy lekcjach mama. Tata jest, ale jakby go nie było. W końcu odszedł całkiem. Grunt był przygotowany, i droga więc wszystko było załatwione. Rozstanie to formalność. Dla niego. Samotna matka z dzieckiem znalazła sie w sytuacji trudnej, ale czy to miało dla Bartosza znaczenie?
Ania, elegancka wysoka blondyna, mieszkająca w dużym domu. Z nową miłością łączyły ich wspólne zainteresowania, erotyczne. Wielka miłość, oczywiście do momentu gdy pojawił się Krzysiu. Zobowiązania, obowiązki o sprawy które Bartosza mało interesują, więc zaczął szukać kolejnej kobiety która zadbała by o skrzywdzonego mężczyznę po przejściach... no i ta nudna Marika chcąca pieniędzy! No materialistka normalnie! Sądy to dopiero instytucje, żeby kazać na dziecko płacić - Bartosz był wściekły. Potrzebował dopływu gotówki, stał się jeszcze bardziej wymagający w "tych sprawach" potrzebował odskoczni, wycieczek, najlepiej zagranicznych.
Mirogniewa była wyuzdana i jurna, a co najważniejsze zamożna. Tym rekompensował sobie sporą różnicę wieku. Dawała młodszemu kochankowi to czego oczekiwał, dzięki temu regulował między innymi swoje zobowiązania w takim stopniu by nie pójść za kratki za alimenty. Gdy zniknął z życia Mirogniewy jej wielki dom nie należał już do niej. Zrujnowana podobnie jak wcześniejsze ofiary...


No przestań Maja! Dlaczego nie weźmiesz taty do siebie! Jak możesz do domu starców tatę oddać! To twój tata, a on jest jeden jedyny. Krzysiu, syn z drugiego związku Bartosza nie chce go znać.... nazywa go "dawcą plemnika", nie chce nic o nim słyszeć. Podobnie jak Ania i Marika które ułożyły sobie życie na nowo. Mijały lata.

      Bartosz mieszka w pięknym apartamencie w nowocześnie urządzonym domu seniora. Sam nie byłby w stanie uregulować należności sięgającej połowy średniej krajowej. Sam nie wiele posada. Właściwie same długi. Wszyscy sie od niego odwrócili, po za córką która go reguluje finansowe sprawy związane z pobytem ojca, czasem odwiedza go przynosząc smakołyki. Wizytom towarzyszy sztuczna atmosfera. Specyfika miejsca jest naprawdę przyjemna: całość urządzona w nowoczesnym stylu. Komfortowy, jasny apartament, z dużą łazienką za który Bartosz nie byłby w stanie zapłacić gdyby nie córka. Personel przemiły, bardzo łatwo wezwać, wówczas szybko sie pojawia. Na zewnątrz piękny ogród w którym kwitną kwiaty i drzewa owocowe. Miło popatrzeć z okna, przyjemnie posiedzieć na ławeczce w cieniu drzewa, w zadbanym miejscu pośród zieleni.
      Opuszczenie w dzieciństwie było wiele lat sączącą się raną w sercu Mai. Smutek gdy nie było ojca na przedstawieniach szkolnych z okazji dnia taty, samotne święta z nosem wklejonym w szybę... bo tata obiecał przyjechać. Potem słyszała: "zmieniłem zdanie", "innym razem". Nie było go gdy dorastała, gdy kończyła szkołę...
Wspomina pojedyncze spotkania, jak sama zauważa spóźnione. Bo gdzie był wcześniej, czemu nie było go gdy potrzebowała tak bardzo. Zdarzało się że wyświadczał jej drobne przysługi, ale to nie zastąpi ogromnych deficytów. Bo gdzie był gdy została sama z matką, gdy brakowało na podstawowe potrzeby. Gdy bieda odbijała sie na każdej sferze życia.. Pozostał smutek i żal.


Dziś Maja odwiedza ojca w domu seniora regularnie, wozi smakołyki, coś by ojciec miał rozrywkę na przykład audiobooki, uiszcza należność za pobyt.


Słucha co rodzic ma do powiedzenia, pogłaszcze go po ręce... Nie czuje więzi, podczas sztucznej atmosfery ma poczucie jakby towarzyszyła obcej osobie. Jednocześnie nie chce zrobić mu tego co on jej: nie chce go porzucić.
Ma poczucie że jest dobrym człowiekiem, bo nie zostawia kogoś kto sprawił że pojawiła sie na tym świecie. To sprawia że zasypia lepiej, ze świadomością że zatroszczyła sie o ojca.
Leży w łóżku przy mężu. Tworzą kochającą się rodzinę, "nigdy mąż mnie nie zawiódł", mają dwójkę dzieci. Nie chcę by patrzyły na mojego ojca, nie chcę by go znały.

No właśnie czy opieka nad rodzicem to obowiązek w każdej sytuacji? Życie jest bezcennym darem ale czy za dar życia należy sie troska w jesieni życia? Troska mimo porzucenia i zaniedbań?

Inspirowałam się prawdziwymi wydarzeniami, między innymi opisaną historią, całość klik

59 komentarzy:

  1. Baby są jednak głupie, chociaż nie wiem jak bym się zachowała na miejscu córki. Fajnie by było trafić do takiego domu starości;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a są tacy co uważają że staruszek odtrącony, że z dala od rodziny krzywda mu sie dzieje. Słyszałam że w takich domach to i romanse sie nawiązują, a jakże! Ponoć mieszkańcy usiłują korzystać z życia.

      Usuń
  2. Trudna sytuacja. Uważam, że nie jest to obowiązek w każdej sytuacji. To, że ktoś dał mi życie nie czyni go jeszcze rodzicem. Prawdziwy rodzic zapewnia swojemu dziecku poczucie miłości bezpieczeństwa. Mówiąc kolokwialnie, zrobić dziecko to nie sztuka. Sztuką jest stanąć na wysokości zadania i wychować je, jak należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, racja. Z tym że jak słyszałam, ponoć problemy z płodnością dotykają coraz szerszej grupy osób.

      Usuń
    2. Prawdziwi rodzice to ci, którzy z miłością wychowali. :)

      Usuń
  3. To jest bardzo osobista sytuacja i nie znając wszystkich szczegółów nie sposób zabierać zdania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi na zadane pytania każdy musi poszukać we własnej duszy, różnorodne uwarunkowania przekładają się na wybory, niekiedy do pewnych decyzji trzeba dojrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym pewnie poszukała prywatnej opiekunki na 24h, by zamieszkała w mieszkaniu ze starszą osobą :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Opisujesz sytuację, gdy kobiety są dekoracjami i wychowują inne kobiety, żeby były w cudzym życiu dekoracjami. Potem dekoracje czerpią poczucie, że są dobrym człowiekiem z takich głupot, jak płacenie za dom starców obcemu facetowi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Prawdę mówiąc trudne pytanie... Każda sytuacja jest inna, nigdy nie wiadomo jak byśmy się zachowali gdyby to nas dotknęło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem czy aż tak mocno sie różnią. Pewne sprawy są kluczowe inne poboczne.

      Usuń
  8. Łatwo oceniać z boku. Gorzej, gdy spotyka nas taka sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, wiele decyzji wydaje się łatwych, kiedy nie jesteśmy bezpośrednio zaangażowani w sytuację.

      Usuń
    2. Zupełnie inaczej reagujemy kiedy my jesteśmy w takiej sytuacji

      Usuń
  9. Oj, nie wypowiem się, bo mamy w rodzinie podobny problem - za duże mną targają emocje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wędrówki po kuchni3 maja 2020 12:09

    To trudne pytanie i bardzo indywidualna sprawa

    OdpowiedzUsuń
  11. No ja nie wiem czy bym tak umiała, ale to gdybanie, bo nie byłam nigdy w takiej sytuacji

    OdpowiedzUsuń
  12. Opieka nad rodzicami powinna być naturalna, jednak okoliczności nie zawsze sprzyjają. Sama mam taką sytuację w rodzinie, gdzie teść nie chce nas znać i bardzo się boję jego starości.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo trudny temat. Sądzę, że zależy to od osobowości i empatii.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trudne pytania, ale i sytuacje są różne w życiu. Kiedyś nadejdzie u każdego taki moment, gdy będzie musiał zmierzyć się z taką chwilą i podjąć decyzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że nie każdy znajdzie sie w takiej sytuacji.

      Usuń
  15. To jest pytanie, na które ciężko odpowiedzieć jednoznacznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Witamy.
    Sytuacja dość trudna. Każdy z nas reaguje czy myśli inaczej. Każdy z nas idzie i był różnie wychowywany i z różnymi trudnościami się zmaga.
    Tak na prawdę nigdy nie wiadomo czy dobrze robimy. Świat, a raczej człowiek to istota którą nie łatwo odkryć a jeszcze bardziej - zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak naprawdę to bardzo indywidualna sprawa każdego, ale nie- nie zawsze jest to obowiązek..

    OdpowiedzUsuń
  18. Stawiasz pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi..

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja żadnej oceny nie wydam, ale myślę, że taka historia każdemu daje do zastanowienia i trzeba ją rozważyć w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Myślę, że to bardzo indywidualna sprawa i każdy musi zadecydować sam. Nie ma jednego rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciężki temat, a jeszcze cięższa decyzja, którą trzeba podjąć... Jesteśmy na tyle różni w swoich poglądach, że trudno powiedzieć co jest dobrym rozwiązaniem w tak skomplikowanej sytuacji. Sama nie wiem jak bym postąpiła.

    OdpowiedzUsuń
  22. Często o tym myślę, bo sama mam dzieci, ale bliżej mi do stwierdzenia, że nie urodziłam ich dla siebie tylko dla świata.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie jest to łatwe, niestety rodziców się nie wybiera. A z drugiej strony człowiek nigdy nie zdaje sobie sprawy że kiedyś może sam potrzebować pomocy, tylko ważne jest życie dla przyjemności ale tylko swojej niestety.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja myślę, że należy żyć w zgodzie z własnym sumieniem i z własnymi przekonaniami. Uważam, że trzeba pomagać innym w miarę naszych możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  25. To jest bardzo osobista sytuacja i trudno się wypowiadać nie znając szczegółów

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo fajny pomysł na taką serię wpisów. Sytuacja, którą opisujesz jest trudna, osobista, ciężko znaleźć jedno rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  27. To trudne... Nawet bardzo... Uważam, że nie należy oceniać nikogo w tej kwestii. Ja natomiast zajełabym się rodzicami gdyby była taka potrzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ewidentnie córka, pomimo braku ojca, została dobrze wychowana przez matkę. Nie zostawiła człowieka samemu sobie (słowo ojciec jakoś tu nie pasuje). Może chce uzyskać jakąś namiastkę miłości, a może chce od niego usłyszeć dziękuję, jakieś docenienie, chociaż po tylu latach.. Nie wiem. P.S. Fajne historie, popracuj nad interpunkcją, a będzie się je lepiej czytało ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. nie lubię takich postaci, które naiwnie i za wszelką cenę wierzą w rodzinę

    OdpowiedzUsuń
  30. Myślę, że wiele zależy od sytuacji i stosunków między osobami. Ja na razie nie myślę co bym zrobiła w takim momencie, ale myślę, że nie oddałabym rodzica do domu starości, raczej wynajełabym opiekunkę i mieszkałabym z nim.

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie wiem, ale ja bym takiego ojca nie chciała znać, ale każdy postępuje po swojemu, jak mu lepiej...

    OdpowiedzUsuń
  32. Sama nie wiem jak bym się w takim przypadku zachowała. Wychowano mnie w przekonaniu, że rodzic to rodzic... i nie ma innego wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  33. Uważam, że nie jest to obowiązkiem w tego typu sytuacji. Ojca nie było w życiu córki, więc tak powinno zostać.

    OdpowiedzUsuń

Cieszy mnie że tu jesteś, proszę zostaw ślad po sobie. Wspólnie dbamy o miłą atmosferę tutaj i szanujemy sie wzajemnie, dla tego nie pisz wielkimi literami, nie SPAMuj, nie zostawiaj linków do siebie. Nasze zdania mogą się różnić, ale zachowujemy kulturę i dobry smak.
Komentarze: propozycje wspólnej obserwacji, łańcuszki, autoreklamę (z linkami) i teksty nie na temat usuwam. Ja szanuję Ciebie, więc proszę szanuj mnie, a odwiedzę Cię gdy tylko będę mogła.
Bardzo mnie ucieszy gdy dołączysz do zacnego grona moich obserwatorów.
Życzę przyjemności!