Luty już za nami, dziś czas by powspominać to co dobre w minionym miesiącu było.
1) Echo serca przez przełyk to doświadczenie "osobliwe". Cieszy że diagnostyka nie wykazała niepokojących fizycznych problemów sercowych.
2) Chodzenie po schodach to naprawdę emocje... radość z pokonywania stopni. Dowiedziałam sie że nie każdy osiąga taki poziom sprawności.
3) Odwiedziny znajomego internetowego. Znamy się kilka lat, no trzeci będzie. Pisanie, telefony, taki luźny kontakt. Ale to emocje były tak pogadać osobiście. Sporo mi o sobie opowiedział więc może dlatego miał problemy z kontaktem wzrokowym. Jestem mega wdzięczna za witaminę B complex (miałam okropne zajady) no i maść tranowa na suchą śluzówkę w nosie, zaskoczyło mnie że jest bezwonna. Jestem mega wdzięczna za to. Moja mama tego dla mnie nie zrobiła. Znajoma przyniosła mi szałwię do parzenia i przybory do higieny jamy ustnej. Na mamę liczyć nie mogłam.
Od znajomego dostałam miły prezent którego sie nie spodziewałam: owoce, słodycze...
Te białe Lindory z truskawką - przepyszne....
4) Wisiorek/ pojemnik na leki. jak wychodzę z domu biorę do tego pojemniczka kapsułki które noszę na szyi. Jest śliczny i praktyczny. Nie wchodzę do jubilera u którego go kupiłam bo znowu coś mi wpadnie w oko. Ten wisiorek kupiłam sporo miesięcy temu, a jaki praktyczny!
5) Nowe Kacperki, ze starymi mi sie ciężko rozstać... bo dopasowane przez chodzenie buty są najlepsze przez co tak ciężko sie rozstać; to trochę alegoria do relacji międzyludzkich gdzie "docieranie" to nieprzyjemny proces ale etap już po może być całkiem fajny.
6) Możliwość odwiedzenia specjalistów którzy mi pomogli. Wyrażenie wdzięczności cieszy obie strony. Wyjątkiem mój były (już niestety fizjoterapeuta). Przepiękne stworzenie, uważny, opiekuńczy no i towarzysz najtrudniejszego procesu w moim życiu. Poznaliśmy się jak byłam leżąca, podziękować poszłam chyba o własnych siłach, koślawo ale jednak, ciężko wypowiedzieć słowami. Tak, pamiętam powiedział bym ćwiczyła i chodziła o kuli... marzę o chwili gdy jak to mi obiecywał szef fizjoterapeutów że już sama poczuję że kula mi zbędna.... czasem tak mam że staram sie bez niej chodzić....no wiem że to jeszcze nie ten moment. No mam za co być wdzięczna! Odwiedziny na oddziale są przyjemne, miło mnie zawsze witają.
7) Spacer nad morzem. Zimno było więc nie dreptałam długo.
8) pierwsza, ale jednak wizyta w teatrze. Spektakl: "Puste Miejsca" trochę mnie zawiódł nie dając odpowiedzi na pytanie co sprawia że ludzie chcą mieć dzieci. Sytuacja utraty dziecka głównej bohaterki miała mi pokazać jakąś większą głębię w tym temacie. Psycholog na oddziale był zdziwiony że mnie to interesuje, odpowiedział że to czysta biologia. Bohaterka po utracie mówiła że zamiast słów wsparcia i pocieszania nie usłyszała pochwał... może macierzyństwo było dla niej pewną nobilitacją...
Kocham teatr i chętnie się tam jeszcze pojawię, niestety nie udało mi sie znowu iść na "Fausta". "Fedrę" zdjęto z afisza.
9) Po wielu mailach, telefonach udało się załatwić rehabilitacje. Nie lata czekania, nie miesiące - a kilka tygodni. Wiele szczęścia miałam. Co prawda dość daleko ale na NFZ.
10) Byłam w KFC i na lodach z pewną osobą. Wiem że nie powinnam jako diabetyk, ale przecież nie robię tego często.
To chyba na tyle, cudownego marca kochane!
Miło mieć wokół siebie dobrych ludzi, a słodycze niestety tak działają jak miła nagroda, wcale Ci się nie dziwię, bo też ulegam :) Piękne buty i wisiorek, niech Ci dobrze służą :)
OdpowiedzUsuńW dobrych ludziach jest moc! Co do słodyczy to jest to chyba uwarunkowanie z dzieciństwa, łakocie jako nagroda, przyjemność i tak to zostaje z człowiekiem. Wisiorek cudny jestem pod wrażeniem dokładności z jaką został wykonany. Piękny i użyteczny, czego chcieć więcej.
UsuńCieszę się że w tym trudnym dla siebie momencie w życiu umiesz znaleźć i dobre chwile i umiesz je celebrować! To bardzo ważne żeby nie zwariować. Bardzo dobrą informacją jest ta, że udało Ci się załatwić rehabilitację i to w całkiem niezłym czasie. Trzymam kciuki aby marzec był jeszcze lepszy i oczywiście za szybki powrót do sprawności. Serdecznie pozdrawiam 🙂
OdpowiedzUsuńMam za co być wdzięczna, sporo dobrego dostałam. Z tą rehabilitacja na fundusz to cud prawdziwy.
UsuńDobrego marca i kwietnia, i maja...
OdpowiedzUsuńDziękuję, wzajemnie!
UsuńJaki praktyczny wisiorek. Teraz będzie już u Ciebie lepiej, zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńWisiorek piękny i praktyczny.
UsuńDzięki Tobie też wszystkiego dobrego.
Fajnie mieć takiego znajomego. Jesteś osobą towarzyską, otwartą i miłą. Życzę tobie szybkiego zrehabilitowania i dobrego miesiąca Marca. Pozdrawiam 🥀
OdpowiedzUsuńNie tylko on, więcej osób sie pojawiło, to było takie mile....
UsuńNiech w marcu będzie dużo takich chwil!
OdpowiedzUsuńOby był lepszy od lutego
UsuńWspaniale kochana, że potrafisz cieszyć się z każdej pozytywnej chwili w twoim życiu, mimo trudności na co dzień. Teraz będzie już tylko coraz lepiej. Mocno w to wierzę.
OdpowiedzUsuńOby było lepiej!
UsuńFajne podsumowanie, trzeba doceniać wszystkie małe ale dobre rzeczy. Bywa ciężko, ale zawsze jest coś, co cieszy :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to nie były i nie są drobne rzeczy 😊
UsuńDużo miłych chwil. :)
OdpowiedzUsuńTeż takie były:)
UsuńI znów mnie na coś namówiłaś - jeszcze nie jadłam Lindor z truskawką, ale aż mi ślinka pociekła.
OdpowiedzUsuńOj wchodzenie i schodzenie ze schodów samodzielnie to sama radość, troszkę wiem na ten temat, bo miałam zapalenie rozcięgna i więzadła podeszwowego i przez 3 miesiące byłam zdana na pomoc innych, bo miałam tylko jedną sprawną nogę, a Ty przecież miałaś o wiele gorzej, więc rozumiem radość z każdego samodzielnego kroku!!
Dużo się wydarzyło ale najważniejsze, że sporo udało Ci się załatwić a cały miesiąc miał też dobre i miłe dni.
OdpowiedzUsuńSamych dobrych dni życzę i pozdrawiam:)