niedziela, 31 stycznia 2021

bla bla bla bla co u mnie, co u Lokiego?



Siemaneczko! Dziś sie chciałam wygadać, po prostu wywalić z siebie co leży mi na duszy. Pożegnałam się z moim "pracodawcą" u którego odbywałam staż. Moja mama dała mi 50 złotych na słodycze dla mojej opiekunki stażu, zakupiłam bąbonierkę dla kierowniczki i coś słodkiego dla dziewczyn gdzie byłam w "delegacji". Szczerze przyznam że cieszę sie że nie wydałam ani grosza bo nawet od żadnej z osób nie usłyszałam słowa dziękuję! Widocznie już tak dużo dostają że może im sie wydaje że sie należy za to że są. Zdarzały sie nawet słowa w prost: "ja nie chcę"! To po prostu było przykre! Nie było słów dziękuję ani za upominki ani za czas, za umiejętności za to że tam byłam nic kompletnie! Nasłuchałam się o jakiś skargach które są pisane... ba! Nawet na urlopie dostałam telefon od opiekunki stażu z prośbą o napisanie odpowiedzi na skargę. Szczerze? Brak mi słów by to skomentować! Uważam że to teraz ich cyrk i ich małpy!

Przyszłam do kierowniczki po obiegówkę, tak jak sie umawiałam, kurtuazyjne zapytano co u mnie słychać i takie tam. Co u mnie słychać, no zachwycona jestem... Odpowiedziałam że przyszłam po obiegówkę. Zaczęło się pieprzenie o szukanie pacy dla mnie. Skoczyło mi ciśnienie...  poprzedni namiar okazał się błędny, były telefony czy skorzystałam z kontaktu, jak powiedziałam że korzystałam i efekt był taki że przyszły zwrotki to kontakty ucichły. No i zaczęło się wielkie szukanie namiarów, były jakies telefony... zaproponowałam że może pójdę po tą obiegówkę to kazano mi siedzieć i czekać. Czekałam. Po kilku nieskutecznych próbach w końcu poszłam po dokument. 

Na karcie były dwa miejsca do zebrania podpisów, jeden załatwiłam szybko i sprawnie. Drugi okazał się trudniejszy... no i trafiłam do kierowniczki powiedziała że podpisze ale mam załatwić coś u opiekunki stażu. Akurat rozmawiała przez telefon, r@ poszła an chorobowe... a@ sama na włościach widać jeszcze darmowa pomoc jeszcze nie nadeszła. Zostawiłam cukierki, oddałam kluczyk do opróżnionej szafki i sie pożegnałam. Wróciłam do kierowniczki ale było zamknięte. Było mi mega gorąco i chciało mi sie pić, poszłam do dziewczyn gdzie byłam na zastępstwo a tam... awantura z jakimś dziadkiem że sie w kolejkę wepchnęłam. Tłumaczę że ja do koleżanek, a ten dalej że jest kolejka. Awantura pzeniosła sie do środka gdzie już pielęgniarka tłumaczyła panu że ja w żadnej kolejce nie byłam. To było przykre bo co niby nie moge sie pożegnać z koleżankami z pracy bo nie mam fartucha to co, a jak mam fartuch to jestem inaczej traktowana... chore! Uważam że każdemu należy sie szacunek! Przyszłam zostawiłam słodycze, usłyszałam że to nie potrzebne i takie tam... wychodząc podziękowałam tej pielęgniarce co z tym dziadkiem musiała sie potem użerać...

Kierowniczka dalej zajęta więc pojechałam coś wypić tak mi było sucho.... Gdy byłam na przystanku zadzwonił telefon żebym przyjechała, wróciła bo ważne sprawy bo coś tam a ja że muszę coś wypić i przyjadę usłyszałam że czekają na mnie i że mam coś do podpisania u opiekunki stażu. Szkoda że mi nie powiedziała jak byłam wcześniej. Wróciłam a@ uśmiechnięta dała mi papiery żaląc sie na coraz większą ilość skarg pacjentów. Pacjenci sie skarżą one muszą odpisywać na to a i tak sie nic nie zmienia. No chyba że ktoś dodatkowo zrobi awanturę to coś zyska a tak to nie ma zmiłuj! Papiery podpisałam na odchodne usłyszałam:

- do zobaczenia

- nie zamierzam chorować, ale do widzenia.

- no może gdzieś na dworcu

Pożegnałam sie i wyszłam. Cokolwiek a@ miała na myśli z tym dworcem. Pielęgniarka to nie jest zawód z przedstawicielem którego człek z po za branży chętnie by sie spotkał, mało kto lubi chorować. 

Poszłam do kierowniczki nasłuchałam sie o szukaniu pracy, dzwoniła tam w jakiejś sprawie dała na głośno mówiący i słyszałam że nie ma pracy, nie robią naborów a jak już to przemieszczają wewnątrz zakładu pracy. Myślałam o tej ślicznej bransoletce co ją sobie upatrzyłam. Chciałam iść ale było szukanie maila, myślałam że zaraz wybuchnę, potem opowieści o szukaniu pracy po studiach i takie tam. Ufff papiery zapakowane w teczkę i jadę. Wcześniej miłe pożegnanie.

Siedziałam w autobusie i fuck! Obiegówka! Wróciłam się trzeci raz, oddałam kadrowej dokument i poszłam z... nerwicą i problemami w oddychaniu. Ból w klatce piersiowej i oczy mokre od łez. 

U jubilera okazało się że upatrzona przeze mnie bransoletka jest oczywiście ale nie wiem, chyba z nerów po mimo wielu prób założyć jej nie mogłam. Poszłam do biura załatwić papierologię. Okazało się że pani jest zbyt zajeta by ze mną rozmawiać, drugiej pani nie ma. Czekałam pod drzwiami, zadzwoniła kierowniczka czy wysłałam maila w sprawie pracy, tłumaczyłam że zrobię to jak będę miała dostęp do komputera. W biurze i tak nikt nie miał czasu ze mną rozmawiać więc zostawiłam papiery i poszłam z jeszcze większym bólem w klatce piersiowej, czułam jakbym mogła tylko pół wdechu zrobić a dalej blokada i ból.

U jubilera znów próbowałam z tą bransoletką ale niestety... ostatecznie wybrałam inną. Mniej podatna na uszkodzenia bardziej solidna i trwała, konkretnie ta:

 


Dopiero gdy poszłam do koleżanki na kawę i zaczęłyśmy gadać o filmach coś jak na pstryk i poczułam ogromną ulgę, a jednocześnie radość z tego że mogę oddychać. To niesamowite jak taka naturalna rzecz jak oddychanie może cieszyć...

Następnego dnia znowu dzwoniła kierowniczka z zapewnieniem że szukają mi pracy. Potem dzwoniła K@ i chwaliła słodycze które dostały. Efekt telefonów? Stres lekki ból w klatce piersiowej i bóle w oddychaniu. 

Gdy wróciłam do domu usiłowałam sie odstresować ale nie wiele to dało. Pomógł trening metodą Jacobsona. Wstawiam poniżej może sie komuś przyda, tam ćwiczenia na kręgosłup podobne jak miałam na rehabilitacji:


Efekt: pomogło. Ufff...

W sobotę spacerek z Lokim, mam napstrykałam mnóstwo zdjęć. W międzyczasie dowiedziałam się że Loki jest jeszcze trudniejszym psem niż myślałam. Mija wiedza okazała się wierzchołkiem góry lodowej.



Loki był bity, pogryzienia jakich sie dopóścił były straszne a opis który usłyszałam nie chcę tu przytaczać bo zbyt drastyczne, ale jakoś nie chce mi sie w to wierzyć.... no ale nie było mnie przy tym na szczęście. Właściciele Lokiego mają poważną sprawę w sądzie przez tego psa. W to akurat moge uwierzyć. Dowiedziałam się że Loki był bity zanim trafił do schroniska. 

Loki to dobry stróż, aż za dobry. Szczeka głośno jest emocjonalny, a aktywować go może wszystko: nie tylko dzwonek do drzwi ale i telefon, a nawet coś czego ludzkie oko i słuch nie słyszy. Padło podejrzenie czy jest psychicznie chory. 



Jak widać ja chodzę z nim w kagańcu i na smyczy. Loki nie lubi kagańca, widać nie jest przyzwyczajony. Ja nie chcę ani sobie ani jemu dokładać problemów, dziwi mnie że po pierwszym tak poważnym pogryzieniu Loki był puszczany bez smyczy i kagańca luzem. To jakoś nie dodaje mi się z tymi pogryzieniami, albo ludzie są nie odpowiedzialni? Ja jak mogę to wychodzę z nim, ale nie jest to mój pies, nie moje zobowiązanie. 

W nie długiej przyszłości pies trafi do schroniska. Przykro mi bo wiem że wróci do boxu gdzie nie będę mogła go już odwiedzać, wyprowadzać na spacer nic!



Nie wiem na ile jest agresywny, lękliwy, nadwrażliwy chory... temu będą w schronisku przyglądać się specjaliści. Ponoć ma iść na obserwacje. Ciekawa jestem dalszych losów tego psa.



Nie będzie łatwo o dom dla problemowego psa. Słyszałam ze ponoć samo schronisko nie do końca prawdę powie o psie....

Loki potrzebuje czasu żeby zaufać, to pies sprytny, zostało w niego włożone dużo pracy, ponoć behawiorysta nie dał rady a moja sąsiadka nauczyła go wiele. Teraz przy nowym opiekunie pojawia sie kwestia układania relacji od nowa, przede wszystkim twarda mołość. Szacunek ale i wymagania.



Loki różnie do psów, ale za konikami nie przepada, a to takie pikne zwierzęta: 



Loki to pies który dużo potrzebuje, zapewne sporo przeszedł. 



Jednak miejmy nadzieje że zaakceptuje kaganiec, a nowa osoba opiekująca się nim będzie przestrzegała tego zabezpieczenia.






Ludzie zaczepiają Lokiego, przyciąga swoją urodą i intryguje. Jednak on sam nie przez każdego lubi być głaskany. Lubi poznawać inne psy, chwile sie pobawić, obwąchać. Nie wiem czy lubi koty.



Piękny pies z poranioną duszą, dość zaniedbany behawioralnie od małego. Loki poznał behawiorystów ale ich metody zawiodły. Sąsiadka pomogła, a teraz kwestia kontynuowania jej dzieła i starań godnych podziwu. Loki może "zapomnieć" to jest udawać że nie wie... woli postępować wedle starych schematów bo to mu bliższe, większość życia tak funkcjonował. Jeju ile psychologii w tych psich sprawach. Pies to zajęcie nie dla idiotów!



Wiem, sporo zdjęć wrzuciłam... tak ciężko wybrać najlepsze....




Miłej niedzieli!

24 komentarze:

  1. Współczuję Ci kochana tego, przez co przeszłaś na koniec stażu. Jacy dziwni i obcesowi ci ludzie.
    Przykro mi, że piesek musi trafić do schroniska i nie będziesz mogła go odwiedzać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przykre mialaś zakończenie stażu.
    Pies he5st uroczy, szloda że trafi do schroniska.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko znaleźć dom dla takiego psa, musi mieć dużo cierpliwość i serca do niego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Straszne, że tyle nagatywnych emocji Cie to kosztowało. Mam nadzieje, że znajdziesz prace, w której atmosfera będzie zdecydowanie bardziej przyjezna. Smutne, że nawet Ci nie podziękowali... buractwo straszne

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykre to bardzo, ile musiałaś przejść po tym stażu. Czytając płakać się chce, a co dopiero na Twoim miejscu. Wierzę mimo wszystko, że czeka na Ciebie praca dużo lepsza, bo zasłużyłaś na taką. Za Lokiego trzymam kciuki. Do kotów bym go nie dawała, koty bywają dokuczliwe, upierdliwe, mogłoby być ostro ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że te relacje pracownicze już za Tobą. Niestety w Polsce często tak jest, dlatego cieszę się, że niedługo zaczynam coś w rodzaju stażu tu, gdzie mieszkam. Ostatnio pracowałam wśród emigrantów i było różnie, ludzie przywożą swoje nawyki i czasami człowiek ma wrażenie, że dostając się do pewnego środowiska wcale nie opuścił kraju. Teraz dla mnie i dla Ciebie czas na nowe doświadczenia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny ten Loki, spotkało go tyle cierpienia od ludzi. Z tymi stażami to są czasami niezłe cyrki.

    OdpowiedzUsuń
  8. piekny piesek i cudowne zdjecie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojezu, co za przejścia! Jeśli praca albo cokolwiek sprawia, że fizycznie nas boli, blokuję, mamy ataki duszności czy wręcz paniki, trzeba uciekać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo przykra sprawa z tym stażem. Niestety nie wszyscy umieją się zachować.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie moge pojąć dlaczego ludzie tak krzywdza niewinne istoty. Szkoda tego pieska bardzo

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie warto przejmować się ludźmi, którzy nie umieją się zachować.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojej, przykro się to czyta. Przesyłam dużo wsparcia. Trzymam kciuki za nową pracę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasem problemy się tak gromadzą, ale wierzę, że za chwile czarne chmury się rozejdą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Szczerze nie chciałabym tam wrócić, szkoda zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przykre jest to co Cię spotkało, i jeszcze psiak musi trafic do schroniska ech...

    OdpowiedzUsuń
  17. To niezły młyn miałaś w tej pracy, ale nie przejmuj się jeszcze znajdziesz coś dobrego.

    Hasło mojej byłej szefowej: "Ja z nią ślubu nie brałam!" Więc wiesz wszędzie są różne przypadki :)

    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przykro mi, chyba jeszcze nie czytałam u ciebie tak przykrego posta. Mnóstwo negatywnych emocji i spotkało cię wiele przykrości. Może teraz bedzie lepiej. Zresztą musi być lepiej :) trzymam kciuki :) Kinga

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniała psina! A odnośnie stażu to kiedy jak X lat temu kończyłam swój w urzędzie miasta powiedziałam mojej opiekunce,żeby pocałowała się w dupę.Tylko na taką "kulturę" zasługiwał ten wstrętny babsztyl.

    OdpowiedzUsuń
  20. Straszne tyle negatywnych emocji. Mam podobną sytuację w pracy ostatnio i też zastanawiam się nad odejściem. Doskonale Cię rozumiem. Co do pieska, może warto spróbować z innym behawiorystą. Moja znajoma przygarnęła psa ze schroniska, który wiecznie chował się pod łóżko i sikał z nerwów. Pierwszy powiedział, że się nie uda, próbował, ale pies ma problem psychiczmy, w domu w którym był dzieci robiły mu straszną krzywdę. Nie będę mówić co. Szkoda tylko, że te dzieci nie zostały ukarane jak należy, by miały nauczkę na przyszłość, że psy to nie zabawka. Drugi behawiorysta poradził co robić i po 2 latach długiej nauki i wspólnego oswajania udało się. Piesek jest spokojny, radosny i lgnie do ludzi. A jego oczy każdego dnia się śmieją. To widać. Warto spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzięki ci ludzie z tego Twojego stażu. No cóż. Są ludzie i ludziska. Ale życzę, abyś szybko znalazła pracę, która będzie w sam raz dla Ciebie. A piesek jest śliczny. Oby znalazł się ktoś, kto go przygarnie, da mu dom i miłość.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam nadzieję, że Wasz luty będzie udany...

    OdpowiedzUsuń

Cieszy mnie że tu jesteś, proszę zostaw ślad po sobie. Wspólnie dbamy o miłą atmosferę tutaj i szanujemy sie wzajemnie, dla tego nie pisz wielkimi literami, nie SPAMuj, nie zostawiaj linków do siebie. Nasze zdania mogą się różnić, ale zachowujemy kulturę i dobry smak.
Komentarze: propozycje wspólnej obserwacji, łańcuszki, autoreklamę (z linkami) i teksty nie na temat usuwam. Ja szanuję Ciebie, więc proszę szanuj mnie, a odwiedzę Cię gdy tylko będę mogła.
Bardzo mnie ucieszy gdy dołączysz do zacnego grona moich obserwatorów.
Życzę przyjemności!