Dziś temat który mnie gdzieś poruszył, wiem że czytają mnie rodzicielki które mądrze kształtują swe pociechy i wiem że jest spore grono rodziców świadomych którym odbiór zachowania dziecka przez społeczeństwo wokół niego nie jest obojętny, jednak jest i medalu druga strona....
Poruszyła mnie wypowiedź pewnego youtubera:
„jak to czytałem miałem wrażenie że czytam jakieś opowieści nie
z tej ziemi a mianowicie Karolina Bujak pisze że idąc do restauracji tam chyba
napisała że kelnerka zwróciła jej uwagę ponieważ pan który siedział obok miał
problem że jej córka głośno się zachowywała.
Gdyby taka sytuacja miała w Stanach Zjednoczonych miejsce i
gdyby na przykład mi ktoś zwrócił uwagę że moje dziecko zachowuje się głośno
czy przeszkadza, ja oczywiście staram się by moje dziecko zachowywało się cicho
ale oczywiście dziecko jest dzieckiem tak jak powiedziałem: więc bywa różnie. Ale
gdyby mi ktoś zwrócił uwagę o zachowanie dziecka, czy ktoś… kelner… to wydaje
mi się że ten kelner już by nie pracował, a restauracja wysyłała by mi list z
przeprosinami i nie mówiąc o tym że za ten posiłek ja bym na pewno nie
zapłacił, jeszcze dostałbym od nich kartę na wykorzystanie przy następnej
wizycie, i gwarantuję wam że większość rodziców w Stanach Zjednoczonych
zrobiłoby aferę z tego powodu, to dwa nie zdziwiłbym się gdyby niektórzy z
takiego powodu poszliby do sądu i mają prawo dla tego że nikt nie ma prawa
zwracać ci uwagi dla tego że dziecko zachowuje się jakoś… znaczy nie ma prawa…
ma prawo ale nikt tego nie robi dla tego że ludzie to rozumieją. To jest dla
mnie nie pojęte dla mnie to co jest opisane, jeśli faktycznie takie rzeczy mają
miejsce w Polsce to aż przykro mi o tym słuchać” źródło od 1,36
Autor powyższej wypowiedzi (o ile dobrze się orientuję) prowadzi działalność gospodarczą i ciekawa jestem czy aby na pewno uwagi nie zwróciłby gdyby czyjaś latorośl narażała go na straty…
Ja myślę że do restauracji idzie się by spędzić miło czas… zwykle w miłym towarzystwie… cieszyć się spotkaniem, posiłkiem, towarzystwem, wystrojem, muzyką miłą.... toteż pójście do restauracji kosztuje… ale właśnie płacamy nie tylko za posiłek ale i organoleptyczne doznania które składają się na usługę za którą płacimy….chętnie wracam do pewnego klimatycznego lokalu gdzie serwują pyszną pizzę, a miłej kelnerce chętnie da się napiwek… i czy na pewno chciałybyście płacić za posiłek w restauracji gdzie zamiast miłej muzyki słyszycie wrzask? Niedługo na widok matki z dzieckiem przyjdzie uciekać w popłochu gdzie pieprz rośnie, skoro dziecko jest tylko dzieckiem i może robić co chce.
Oczywiście, wiem że są mądrzy rodzice potrafiący nauczyć dziecko życia w społeczeństwie i to od lat najmłodszych gdyż jak wiadomo czym skorupka za młodu nasiąknie…
No ale gdzieniegdzie wyrosną nam „bustfa” "wychowujące" kolejne „bustfa”.
No cóż… pewnego pięknego dnia nabrałam ochoty na zapiekankę jakby ktoś był ciekawy to dokładnie tę klik, ale przejdźmy do rzeczy…no do realizacji zachcianki zabrakło mi kilku składników toteż wybrałam się do pobliskiego dyskontu… no i z kartką kręcę się po sklepie... przy lodówkach stała Pani kompletując swoje zakupy jej partner, mąż, towarzysz… jakkolwiek… stał na środku alejki pomiędzy chłodziarkami... zaś latorośl z nieznanych dla mnie przyczyn zachowywała się głośno, coraz głośniej…. W końcu zaczęło zwalać z lodówkowych półek tacki… no uwagi zwrócić nie wolno, ochrony nie było chyba na tę okoliczność… w końcu dziecko jest tylko dzieckiem a Ty dorosły człowieku sortu gorszego winien jesteś kornie znosić, lub co ja zrobiłam: po prostu opuściłam ten sklep gdzie nie było możliwości robienia zakupów w takim hałasie…
Sytuacja druga: komunikacja miejska… dziecko w wieku szkolnym (podstawówka chyba) rozmawia przez komórkę na niewątpliwie emocjonujący temat przez co strona dialogu siedząca w autobusie generowała dźwięk głośny, dla ucha dotkliwy.... toteż emocje odczuwać zaczęli i świadkowie mimowolni… no dziecko jest tylko dzieckiem, uwagi zwrócić nie wolno… może jak długo chce i jak głośno uzna za stosowne… za moich czasów stosowność ową korygowali wcześniej urodzeni, no i żyjemy, jesteśmy - ale my uwagi zwrócić nie możemy bo jeszcze można oberwać…
Park, piękne słoneczne
południe - na ogrodzeniu terenu tabliczka by nie jeździć na rolkach, gdyż w parku
dość wąskie ścieżki no i żeby nie zakłócać spokoju mieszkańcom hotelu
korzystającym ze SPA bogaczom… dobrego tyle że okoliczni mieszkańcy mogą sie przechadzać korzystając z uroków poddanego metamorfozie miejsca, które niegdyś doprawdy obskurnem było....dziewczynka około lat dziesięć na hulajnodze krzyczy na cały głos: „z drogi!” do dojrzałej kobiety idącej naprzeciwko. Za dzieckiem idzie mamunia… i ani słowa strofującego…
Gdy byłam dzieckiem nie funkcjonowało coś takiego jak wychowanie bezstresowe…. Nie było telefonów komórkowych, komputer nie był na pewno tak powszechny jak dziś… nie mówiąc już o laptopach, tabletach czy dotykowych smarkphonach czy Ipponach…czy innych onach...
telefon był u sąsiadki i to stacjonarny…. A gdy była potrzeba to szło się poprosić o możliwość grzecznościowego skorzystania…
Dzieci bawiły się na świeżym powietrzu i potrafiono rozróżnić gdzie jest miejsce i czas by zachowywać się w odpowiedni do sytuacji sposób. Dziś mam wrażenie zaciera się coraz więcej granic, a zbyt daleko posunięta „ważąca lekce” postawa to już norma. Ba! Napiszę więcej: mam wrażenie że wyznawane dawniej wartości nie tyle odeszły do lamusa co w ręcz uległy dewaluacji...
ja pamiętam jak chciałam uprać rodzicom pieniążki :D ekhm ;p dzieci to teraz pokolenie tabletów i komputerów. nie ma placu zabaw nie ma huśtawek... jest pyskowanie, picie coli i fast foody
OdpowiedzUsuńuprać? w Perwolu? hahahahaha
UsuńHaha, od małego nie lubiłaś brudnych pieniędzy :D
Usuńharder the life for the kids !!! :)
OdpowiedzUsuńDzieci i ich zachowanie, trudny i rozległy temat.
OdpowiedzUsuńNie do końca zgadzam się z autorem komentarza który przytoczyłaś na początku - w Stanach jest mnóstwo restauracji (i co raz więcej) w których dzieci do pewnego wieku (albo w ogóle) nie są wpuszczane a jeśli już jeśli są głośno - kierownik sali, kelner mają prawo albo: a) doliczyć do rachunku kwotę za głośne zachowanie, b) wyprosić towarzystwo.
Nie do końca zgadzam się z tym że nie można zwrócić uwagę na głośne rozmawianie, zabawę itp - zdarzało mi się i zwrócić dziecku, czy i rodzicowi - czy jest to przyjemne - nie; czy jest to popularne - też raczej nie, czy naraża na komentarze - tak. Ale po kilku razach kiedy normalnie podeszłam do dzieciaka i poprosiłam by nie krzyczał jak obdzierany ze skóry bo: echo, dziecko śpi, nie jest w lesie - skutkowało tym że teraz nie mam takich sytuacji zbyt wiele i o zbyt później godzinie.
Co do pociechy w dyskoncie - no cóż tu jestem winna po całej długości - raz moje starsze dziecie nie chciało odejść od fontanny (staliśmy bóg wie ile) i chcieliśmy już iść do samochodu, Gabi zrobiła rzut na podłogę i wyła, roniła krokodyle łzy - jako rodzic wiem, że niestety nie można popuścić bo to jest zwykłe wymuszanie. Usiedliśmy sobie obok, wyjeliśmy gazetę, jak trochę się uspokoiła powiedziałam że jak już się uspokoi to porozmawiamy. Trwało to może z 3-5 minut, dużo ludzi gapiło się na nas i mówiło o naszych umiejętnościach rodzicielskich, sporo też ludzi którzy wiedzieli o co chodzi. Gabi miała może jeszcze ze dwie takie akcje i wiedziała że z nami nie wygra, przestała to robić.
Wychowanie to ciężka orka, potrzeba całej wioski by to zrobić - jeśli ktoś zwrócił by mnie lub dziecku uwagę (oczywiście w cywilizowany sposób) może byłoby mi głupio i nieprzyjemnie ale nie miałabym z tym problemu.
Pamiętam kiedyś po zakupach siedzieliśmy na ławeczce przed sklepem i nagle słyszę że mężczyzna idący z dzieckiem był bardzo agresywny do mojego towarzysza.... a dlaczego? Bo śmiał się spojrzeć w jego kierunku podczas gdy jego latorośl miała fochy.... zdaję sobie sprawę że zwłaszcza pierwsze dziecko bywa wyzwaniem dla rodziców ale w kontekście autora cytowanej wypowiedzi.... proszę zrozumieć ludzi z boku... podnosi mi ciśnienie postawa kogoś kto ewidentnie zakłóca porządek i jeszcze ma postawę roszczeniową bo uwagę się zwraca toteż należy sie darmowy posiłek, karta do wykorzystania i list przeprosinowy - świat stanął na głowie czy jak? Nie wiem na ile dziecko faktycznie zachowywało sie głośno i na ile zasadna była uwaga... Zdaję sobie sprawę że dziecko jest dzieckiem no ale po to są rodzice by wychowywać...
UsuńPewna blogerka (nie wiem na ile to prawda) opowiadała mi o jakieś cygance w Biedronce co jej dzieciak wcinał cukierki podczas gdy podszedł ochroniarz kobieta zaczęła szczypać dziecko i dzięki rumorowi ponoć udało sie uniknąć płatności.... nie wiem na ile historia prawdziwa...
Tylko raz zdarzyło mi się że o mały włos byśmy nie wyszli z restauracji przez zachowanie starszej - udało nam się jej wytłumaczyć że są inni i oni chcą w spokoju posiedzieć, porozmawiać i zjeść. Mnie samej irytuje głośne zachowanie a raczej brak reakcji ze strony rodziców. Sądzę że gdyby była sytuacja mega kryzysowa to z całą pewnością byśmy przeprosili, najpewniej kupili drinka / piwo / deser.
UsuńCzasami nie da się przewidzieć zachowania dziecka niestety, w domu anioł, a na wyjeździe diabeł, ale rzeczywiście nie powinno tak być, że dzieci rządzą. Czasem też bywa odwrotnie, bo to dorośli sypią łaciną kuchenną itp. nie patrząc, że obok jest dziecko, i też upomniec nie wolno. Po prostu i dorośli i dzieci... trzeba to mądrze wypośrodkować.
OdpowiedzUsuńOczywiście że przewidzieć sie nie da:)
UsuńZachowanie dziewczynki z hulajnogą pozostawia wiele do życzenia... nie rozumiem rodziców, którzy nie reagują na takie sytuacje.
OdpowiedzUsuńKochana poklikasz w linki w najnowszym poście ? Dzięki ;*
no przecież dziecko to tylko dziecko i ma prawo..... "Basiu nie kop pana bo sie spocisz"... no i rośnie w przekonaniu że wszystko wolno a oznaczenia na ogrodzeniu to jest coś malo istotnego, prawo kto by se tym głowe zawracał a potem nie dziwota że za jakiś czas policja zła i JP 100%
UsuńCoś w tym jest. Rodzice mają coraz mniej czasu dla dzieci. Szybki tryb życia, mnóstwo pracy. A dzieci same się nie wychowają. Potrzebują czasu, uwagi, dobrego przykładu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Megly (megly.pl)
:))
UsuńStany Zjednoczone to marne porównanie, ale Polacy są zapatrzeni w ich flagę, nawet po ulicach chodzi młodzież z emblematami Ameryki. Stamtąd chyba własnie jest wychowywanie bezstresowe, absurdalna moda. Ponad to w Stanach hoduje się dzieci "pod kloszem", sterylnie.
OdpowiedzUsuńNa ten przykład w Szwajcarii nie ma kategorycznie mowy o tym, aby dziecko zakłócało ciszę w miejscu publicznym. Dotyczy to nie tylko restauracji, ale choćby transportu komunikacji czy ulicy. Osobiście nie spotkałam się też z diablim zachowaniem dzieci nawet w domach, bo w bloku w którym mieszkam, jest mnóstwo młodych rodzin, a o tym że są dzieci, świadczy tylko to, że słychać je na klatce schodowej, kiedy wychodzą do szkoły. To tam mają się wywrzeszczeć i ew, place zabaw od tego są. W domu i w restauracjach ma być święty spokój, jakiego nie zaznałam nigdy próbując odpocząć w miejscu publicznym w Polsce. Gdy pojawia się matka z dzieckiem, zmienia się klimat... niestety, true sotory.
Żeby nie zostać posądzoną o szufladkowanie - oczywiście znam Polskie rodziny, gdzie dziecko może posłużyć za wzór wychowania, nie sądzę, by Polacy wgl. nie potrafili wychowywać, ale sama powiedz - w większości słyszy się rejwach.
Nic dodać, nic ująć. Niestety.
UsuńOczywiście że są rodzice mądrzy ze zdrowym podejściem ale na wiele mądrych starczy kilka wyrazistych sytuacji by odczuć....
UsuńTo zaślepienie USA bywa kuriozalne... zwłaszcza nadawanie imion ponoć jak gdzieś czytałam mające ponoć wynagrodzić niskie pochodzenie społeczne... drący sie niczym obdzierany ze skóry kilkuletni dzieciak w wózku i mamunia czy to babka była: "już dobrze dżesiczka już dobrze"
Oj kochana ja byłam światkiem takich koncertów w trajtkach że fiu fiu.... i nikt nie może nic zrobić bo i taki rodzic bywa krewki.... szkoda gadać... najgorzej jak sie człowiek spieszy...
:))
UsuńI dodam jeszcze, że matki z wózkami jak święte krowy, nie patrzą gdzie jadą. Jedna kiedyś najechała mi na nogę, rozerwała mi sandałek i zamiast przeprosić, opierdoliła mnie. Mnie to oczy w słup stanęły.
UsuńAlbo innym razem jechałam ulicą na rowerze, nagle przede mną wózek, hamowałam z piskiem, rower bokiem postawiłam, i ta - zgadnij co - zaczęła mnie opierdalać. A tam nie było pasów.
I takich przykładów mogę wymieniać, bo jest ich sporo.
No cóż wierz mi ale wózkiem ciężko manewrować szczególnie jeszcze jak nie jest samym na chodniku i niestety ten slalom gigant do łatwych nie należy. Z drugiej strony zza wózka jak sie widzi, że chodnik jest "pełny" należałoby puścić kobiete a nie torować jej drogę i kazać stać bo tak przystało świętej krowie jak nazwałaś matki z wózkami.
UsuńWychowanie dzieci nie należy do najłatwiejszych zadań, ech. ;d
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOtóż to, trafiłaś w sedno-dziecko jest tylko dzieckiem i nie zawsze zrobi to do czego jest przyzwyczajone, dzieci to najwięksi ...."spontaniści" :))
OdpowiedzUsuń;)
Usuń:)
OdpowiedzUsuńOstatni obrazek rozłożył mnie na łopatki.
OdpowiedzUsuńno może to w końcu koło zatoczy....
UsuńDzieci to mają wyobraźnię ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńRodzice powinni reagować na takie sytuacje...
OdpowiedzUsuńDzieci to tylko dzieci w sumie nie są temu winne, mnie najbardziej w takich sytuacjach wkurzają rodzice, a wielu się takich spotyka. Pamiętam jak czasami przychodziła do mnie koleżanka ze swoim dzieckiem, ja jeszcze wówczas swojego nie miałam, więc mój pokój nie był przystosowany do małych brzdąców, wszędzie były jakieś sprzęty, piloty itp. i tylko czekałam aż zaraz coś mi rozwali, bo jego mama nie raczy zwrócić uwagi, albo się nim zająć. Na dodatek z uśmiechem na twarzy opowiadała jak jej dziecię rozwaliło (oczywiście przez przypadek) jakąś dużą figurę ogrodową u sąsiada :/.
OdpowiedzUsuńI chyba dlatego powstaje coraz więcej restauracji ze specjalnymi kącikami dla dzieci, w których to ich wrzaski nikomu nie przeszkadzają bo są to specjalne restauracja dla rodziców z dziećmi. Jednak wrzaski, wrzaskami, a dobre wychowanie i ignorancja rodziców to już druga strona medalu.
OdpowiedzUsuńsa restauracje w ktorych dzieci sa mile widziane i maja tam tez swoje atrakcje, a jesli chodzi o zachowanie dzieci to kiedys widzac krzyczace w sklepie czy gdzies dziecko myslalam boze kobieta nie umie sie nim zajac, a teraz moj punkt widzenia jest calkiem inny. Rozumiem te sytuacje
OdpowiedzUsuńPowiem Ci,że pracuję jako kelnerka w wakacje i miałam wieeele sytuacji z dziećmi,niestety nieprzyjemnych.Rodzice nie umieją nad nimi panować,dzieciaki latają po salach.Jedna dziewczynka wpadła kiedyś to stawu(malutkiego co prawda),bo nikt jej nie pilnował,ale pretensje miała do właściciela restauracji ;) no tak,tak najwygodniej.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowego posta o wiosennych ulubieńcach:)
bratowa mojego narzeczonego miała by tu dużo do napisania, ja póki co matką nie jestem
OdpowiedzUsuńJak będę miała swoje dzieci to nie wiem jak to będzie. Rodzicielstwo to wielkie wyzwanie.
OdpowiedzUsuńTemat akurat u mnie na czasie ;] Nie niedzielę odwiedziła mnie rodzinka. Ciocia, wujek, kuzynka z mężem i dwójka ich dzieci. Młoda ma 5 lat i kiedyś fajnie spędzało się z nią czas, natomiast teraz z każdym dniem jest coraz bardziej nieznośna. Tupnie nóżką.... ona chce! i musi mieć. Nie ma zakazów, że nie wolno. Zaczęła mi skakać po wersalce na której śpię, mała się śmieje i łup jeszcze szybciej i głośniej na dywan, sąsiedzi na pewno wkurzeni. Rodzinka: no nic się nie stanie, ona sobie w domu tak skacze. Brak słów! A wersalka już ledwo zipie, co tam. Dalej... wyszłam na chwilę do łazienki, młoda przegrzebała mi wszystkie szafki. Kiedy byłam mała nie byłoby to do pomyślenia, abym tak komuś grzebała bez pytania! Wkurzyło mnie to strasznie, zaufanie się cofa, bo wyciągała moje notesy bez pytania i po nich rysowała, a skąd wiem czy czegoś sobie nie wyniosła? Później.. Jako że były to mamy imieniny dostała od ciotki rafaello. Nagle patrzę, młoda coś trzyma - rafaello, hop do szafki, szuka u mnie nożyczek przecina i wpycha jakby się miała zadławić, sytuacja za chwilę się powtarza, myślałam, że mama jej dała. Lecz słyszę mamę... ojej ona je moje rafaello, prawie całe zjadła! Na co ciotka: ,,Na pewno dała jej Ala". No żal, że się tak wyrażę... Od razu bronienie, jak mama śmie dziecku żałować! A młoda się śmieje i pokazuje język, bo jej wszystko wolno! Fajnie, tylko gdyby się zapytała czy może wziąć.. w takim razie jest to przecież zwykła kradzież.. I po co rodzinka przynosiła to rafaello w prezencie, żeby młoda sobie zjadła? Chwilę później: ahh, nasza dziewczynka taka kochana, najlepsza, grzeczna, inteligentna, pani ją chwali w przedszkolu, tak kocha dziadziunia i babunia - w tym momencie młoda bierze butelkę po koli i wali nią w ciotki głowę - łub łub! A co na to ciotka?? Śmieje się.. haha ojej, przestań, przestań, kochana wnusiu! No ręce opadająąąąąąą!!! I takich sytuacji było mnóstwo. Po kilku godzinach byłam tak zmęczona, że ledwo żyłam. Nie zdziwię się jak za parę lat kochana wnusia weźmie jakiś młotek czy coś podobnego i będzie uderzać w czyjąś głowę, bo przecież wolno jej wszystko! Mam nadzieję, że z ta rodzinką spotkam się dopiero na chrzcinach jej młodszego brata za kilka miesięcy, ale na szczęście już nie w u mnie w domu...
OdpowiedzUsuńNo ale wina tu dziecka czy rodziców co jej na to pozwalają? 5 lat sama nie rozumie więc to wina rodziców i wychowania.
UsuńW kółko powtarzam nie ma złych dzieci tylko złe wychowanie...
Wychowanie to ciężka rzecz. Są różne podejścia do dzieci i różne matki. Teoretycznie każda z nas stoi przed takim wyzwaniem. Moim zdaniem trzeba wpierw mieć swoje dzieci by później zwracać uwagę innym.
OdpowiedzUsuńMówisz o dziecku rozmawiającym przez telefon. Szczerze mnie się to nigdy nie zdarzyło ale za to za każdym razem co jadę autobusem wysłuchuję rozmów dorosłych którzy wiszą na komórkach.
Jeśli idzie o restauracje. Jeśli rodzice chcą sobie dobrze zjeść czemu dziecko ma na tym cierpieć?! W domu ma swój talerz i sztucce do których jest nauczone, a tu nagle takie coś.
Od lat mam to same zdanie na temat dzieci i wychowania i nie zmienił tego fakt iż obecnie mam swoje dziecko. Moim zdaniem nie ma bezstresowego wychowania tylko lenistwo i brak czasu na wychowania dziecka. Do tego społeczeństwo robi się co raz wygodniejsze i wszystko drażni.
Dziecko jest dzieckiem ma dawać radość. Musi wirdzieć co wolno, a czego nie a żeby to wiedzieć rodzice muszą mu to przekazać.
Jeśli RODZIC nie wie jak wychować dziecko i dziecko jest niegrzeczne to wina RODZICA a nie DZIECKA bo skąd to paroletnie dziecko ma znać zasady etyki itp?!
Kończąc i podsumowując - dziecko jest odbiciem rodziców...
Jeżeli w knajpie jest wydzielona strefa dla dzieciaków to niech tam rodzice z nimi przebywają. Ale zaraz po co z dzieckiem do knajpy iść? Obiad w domu powinno się robić ale lepiej iść na łatwiznę... Druga sprawa jeżeli obce dziecko zachowuje się głośno itp to zwracam mu uwagę. Nie cackam się że mamusia czy też tatuś jest obok, a ten drze się bo on chce itp. Koło tyłka mi to lata, skoro oni nie potrafią wychować to dzieci nie powinni mieć. Zresztą teraz rodzice wolą dać dziecku tablet czy telefon by spokojnie zrobić zakupy albo co gorsze by siedziało cicho. A wystarczy przecież poświęcić dziecku uwagę, wytłumaczyć i powiedzieć czasem nie.
OdpowiedzUsuńŚwiat schodzi na psy...