Dzień dobry Kochani! Jak tam mija czas? Co u Was słychać? Ja jako że miałam wykupione bilety, a plany się zmieniły... postanowiłam wykorzystać je i... ruszyć!
Celem podróży była największa aglomeracja w Polsce, jeden z głównych ośrodków Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego i największe pod względem ludności miasto konurbacji górnośląskiej - że tak zacytuję Wikipedię;),
Miasto przywitało mnie deszczową aurą, było co prawda dość ciepło ale mokro więc schowałam się w pobliskim Supersamie będącym dla mnie rodzajem strefy komfortu. O ile miałabym szukać w sobie stron mocnych o tyle orientacja w terenie będzie tą pierwszą, od końca. No dobra, napiszę w prost: orientacja w terenie to pięta Achillesowa (moja). A co ma do tego tamtejsze skupisko sklepowe? Otóż Supersam mieści się blisko dworca PKS, a ja tam wysiadłam z Flixbusa, którym to i powrót mam zaplanowany. Pod Supersamem ciągnie się rząd przystankowy a ja kilka połączeń już znam:) Gdy jestem w okolicy Supersamu czuje sie bezpieczniej bo wiem gdzie jestem. Kolejne wizyty w Katowicach sprawiły że nie takie już obce mi to miasto; sie wydaje;)
Rano, mało przyjemna aura skłoniła mnie do wstąpienia do wyżej wspomnianego obiektu handlowego. Wewnątrz wszystko niemalże nieczynne. Bagaże nie sprzyjają komfortowemu zwiedzaniu więc ucieszyłam się z odnalezionego miejsca w którym to można oglądać bajki...
Jak widać są leżaczki czerwone, całkiem wygodne wstęp darmowy więc postanowiłam przeczekać do momentu gdy będę mogła sie pojawić tam gdzie załatwiłam sobie nocleg. Nie ukrywam że wcześniejsze moje doświadczenie nie było najmilsze więc czułam lekką obawę. Fajnie że wstęp i pobyt w Strefie Bajek jest nieodpłatny, co prawda dość głośno ale to miejsce ma swój urok więc pomyślałam że kiedyś wrócę.
O stosownej porze wyruszyłam do lokum, uzbrojona w aplikacje "jakdojade" miałam czuć sie pewniej, niestety jak sie później okazało aplikacja nie podała mi najkorzystniejszej drogi. Sporo nadłożyłam, no ale najważniejsze że dotarłam... po którkiej pogawędce, (moja gospodyni gdzieś sie spieszyła) dostałam klucze i zaproszenie by sie rozgościć. Oj tak tego mi trzeba: zostawić bagaże, umyć się....
Myślę że dobrze trafiłam:
Czyste, przytulne, samodzielne mieszkanie na uboczu, dość blisko spacerkiem do centrum... Na miejscu kawy herbaty, kosmetyki do dyspozycji... takiej gościnności to często sie nie spotyka, a może ja za rzadko podróżuję;) Wanna to jest to co lubię bardzo, tam gdzie byłam zawsze był prysznic a tu wanna mała ale jednak, żałuję że nei skorzystałam z kąpieli... szybki prysznic, coś zjeść i fru!
Zapomniałam że moja gospodyni na mapce podpowiedziała jak dostać sie szybko do centrum;)
Po drodze na wystawie trafiłam takie cudo:
Na dole widać stary dworzec PKP, obecnie przerobiony na restauracje. Szkło wszędzie, nie wiem komu to i na co... zgadzam sie że eleganckie i nowoczesne ale nudne i sztampowe na dłuższą metę....
Po drodze był jeszcze jeden widok i to całkiem klimatyczny ale zdjęcie mi nie wyszło zupełnie... efekt nijak ma sie do tego co chciałam pokazać, a szkoda.
Jak zapewne wiecie jestem łasuchem, uwielbiam słodkości, może nei wszystkie i nie tak samo ale wielką przyjemność sprawia mi konsumowanie, poznawanie nowych miejsc smaków... kto obserwuje mnie na Instagrmie to nie raz widział podobny widok:
Tak to dwa lody w dwóch różnych miejscach. Na powyższym lód (wersja Twix) w czarnym wafelku był najlepszym jaki jadłam na obu wyjazdach. Tak, byłam dwa razy, w dwa weekendy:) Lód rzemieślniczy (nie wiem ile w tym prawdy ale tak sie mówi) w tle stary dworzec PKP przerobiony na restauracje.
Spotkanie ze znajomymi miłe i emocjonujące, w końcu nie często sie widzimy. Zdobycze techniki pozwalające podtrzymywać znajomość to super sprawa ale co na żywo to na żywo:)
Spotkanie opuściłam nieco wcześniej by wrócić z powrotem do Katowic. Chciałam spełnić swe pragnienie.... pełna emocji ze spotkania oraz tych że już za chwilę za moment napiję sie piwka Spiżowego!
Skąd ten dziwny jak na mnie plan? Oj z dekadę temu byliśmy z moją byłą już teraz sympatią w Spiżu we Wrocławiu... miły klimat, dobra zabawa, upał a my sączymy zimne pyszne piwo... Do piwosza bardzo mi daleko ale spiżowe miodowe posmakowało mi wyjątkowo, oj lata całe marzyłam by napić się owego pifffka.
Pełna emocji przemierzałam uliczki w poszukiwaniu Spiża.... pamiętam byłam w Katowicach, nawet bym sie napiła ale zamknięte było...
Tym razem miałam szczęście, ale czy aby na pewno?
Katowicki w odróżnieniu od tego we Wrocławiu Spiż jest imprezownią. Mi daleko do imprezowiczki, przyszłam wypić piwko, planowałam jedno, góra dwa. Skorzystałam z darmowego do 22.00 godziny tego wieczora wejścia.
Jak wyżej wspomniałam po dyskotekach nie chodzę więc zwyczajów nie znam, a wizyta w tym modnym katowickim lokalu zniechęciła mnie jeszcze bardziej.
Wchodzę, wstęp za darmo, ale okazało się że pieniądze muszę na jakąś kartę klubową wpłacić dobrze że tą kartą mogę płacić, pytam ile piwko miodowe kosztuje, wpłacam siódemkę i wchodzę.
Niestety okazało się że trzeba kurtkę zostawić w szatni, a szatnia dwa złote. Nie ukrywam że miło mi nie było bo nikt mi nie powiedział wcześniej. Płacić można kartą więc musiałam sie cofnąć do kasy, wpłacić dwa złote coby mi na tego browara starczyło i idę. Wpłacam, idę do szatni ostawiam kurtkę i idę. Bramka, okazuje sie że i torebkę muszę zostawić... miałam kubek termiczny i cukierki a to jest wg nich własne jedzenie i picie... ciśnienie mi skoczyło....bo trzeba to w szatni zostawić, a za to sie płaci. Płaci sie za każdą rzecz w szatni. Nie podobało mi sie to ale jak już tyle zrobiłam, tak mega chciałam sie napić spiżowego to wpłacę te cholerne dwa złote na kartę, idę do szatni i wchodzę.
Po drodze od obsługi usłyszałam głupi komentarz co jeszcze bardziej zniechęciło mnie do tego miejsca, nawet chciałam zrezygnować ale byłam uparta!
Podchodzę do baru zamawiam miodowe i idę, mam:
Trafienie do wynajętego mieszkanka nie było łatwe... ale trafiłam. Sen był słodki....
Rano śniadanko i dalej zwiedzać, nie spać, zwiedzać!
Dotarłam na rynek, oto Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach,
działa od 1907 roku, szkoda że tym razem nie mogłam zobaczyć ciekawej sztuki w tym teatrze. No cóż, może innym razem.
Na rynku były stoiska z włoskimi smakołykami, włosi oferowali sery i inne smakołyki,
Ale ceny oferowanych tam smakołyków są odstraszające.... za 130 złotych za kilo to nie mało, za takiego nie wielkiego karczocha miałabym zapłacić około dyszki. Podziękowałam.
A co to: Filiżanka Czerwona trafiła do ciepłych krajów? Słońce jest, palmy są a ja wciąż na Śląsku
Palmy na katowickim rynku pojawiają się od dawna...
sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy takie rośliny stały na obecnym Placu Kwiatowym przed Zenitem i przed dworcem PKP. To także promocja idei metropolii i współpracy miast aglomeracji - podaje portal Katowice24 ten sam portal donosi że te pięciometrowe rośliny liczą sobie ponad 60 lat!
Miasto wypożycza palmy od Palmiarni w Gliwicach.
Jak wyżej widać ludzie dość chętnie korzystają z dostępnych leżaczków by zrelaksować sie pod palmami i to bez konieczności dalekich wojaży i ponoszenia kosztów!
Park Śląski jest jednym z największych śródmiejskich parków w Europie, jak przeczytałam na stronie parkslaski.pl należy do Chorzowa. Ten liczący sobie 620 hektarów, park odwiedza 3 000 000 gości rocznie, znajdą tu oni całą masę atrakcji, między innymi:
- Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”.
- Planetarium Śląskie.
- Śląski Ogród Zoologiczny
- Śląskie Wesołe Miasteczko
- Park Linowy
Kolejka Elka to atrakcja parku, fajnie było by zobaczyć z góry to co oferuje park. Podróż w jedną stronę trwa około 18 minut, aktualnie za taką przyjemność osoba dorosła zapłaci 13 zł, a w obie strony 20 zł
Ani z kolejki nie skorzystałam ani do Zoo nie weszłam, ale przechodząc udało mi sie sfotografować;
Kto nie zna śląskiej pieśni ludowej: "Poszła Karolinka do Gogolina, A Karliczek za nią, jak za piękną Panią". Pieśń jest hejnałem Gogolina. Inspiracją utworu jest prawdziwa historia miłości młodego ubigiego leśniczego do młynareczki. Karolinka dumna była, zalotów nie przyjmowała, jednak on był uparty i dopiął swego. Znany browar ufundował pomnik przedstawiający parę:
No, przyznam że wszystkiego nie zobaczyłam. Park Śląski ma naprawdę wiele do zaoferowania sporo atrakcji stałych, zdarzają sie imprezy, wydarzenia.... może kiedyś zawitam tam ponownie.
Kolejnym moim punktem miał być Nikiszowiec, słynne miejsce które jest polecane jako warte odwiedzenia, ale jak wiecie z Instagrama nie dotarłam tam.
Ahhh jak słodko umyć się, ułożyć w łóżeczku z zaparzoną herbatką.... tyle emocji, zmęczenie dawało sie we znaki w końcu sporo sie nachodziłam po Śląskim Parku....tak, zdecydowanie to był długi spacer.... może sie jeszcze kiedyś tam wybiorę:)
Yogi Tea to mieszanki ziołowe, korzenne. Przyznam że na co dzień pijam czarne aromatyzowane, co prawda zdarzają się zielone i białe ale takich ziołowych dawno nie piłam. Dlaczego akurat teraz sie skusiłam? W pobliskim Supersamie w sklepie ze zdrową żywnością uświadczyłam saszetki sprzedawane na sztuki i dla tego kupiłam, po nowe wracałam co jakiś czas, kto wie może kiedyś kupię całe opakowanie bo całkiem smaczna była.
Pakowanie, oddanie kluczy, miła pogawędka z gospodynią i w drogę...
Pierwsza truskawka zjedzona w tym roku:
No miałam odwiedzić Złotego Osła... to jest bar wegetariański na Mariackiej ale nie udało się... kolejki zniechęciły mnie skutecznie....
Za to lody w Mint
Jest Supersam, jest Flixbus...
Kubek termiczny dobra rzecz, jak mawiał mój tata: "dobra herbatka nigdy nie jest zła!
Podróż komfortowa, bezpieczna i ponad godzinę byłam na miejscu przed czasem:)
Zadowolona jestem z tego wyjazdu, choć nie wszystko udało mi sie zrealizować.
Niebawem opiszę drugi wyjazd, z poprzedniego weekendu.
Miłego dnia!
Na Nikisz i też przyjdzie czas, ale tak jak Ci mówiłam, poczytaj trochę o tym miejscu a poczujesz jego klimat i magię:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
ok!
UsuńKatowice są całkiem przyjemnym miastem, ale jak tam niedawno byłam to nie umiałam się odnaleźć. To już lepiej czuję się w Krakowie czy we Wrocławiu.
OdpowiedzUsuńsporo osób nawet z okolic nie może sie tam odnaleźć.
UsuńŚwietny wyjazd. Udało Ci się sporo zobaczyć.
OdpowiedzUsuńmiałaś fajny weekend, ja podróżuję zdecydowanie rzadziej od Ciebie
OdpowiedzUsuń;/
UsuńKatowice, wbrew pozorom, są ładnym miejsce;) Fajnie, że spędziłaś w nim tak dobry weekend :)
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka. 😊
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMIlo tak spędzić czas :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńFajnie, ja nigdy tam nie byłam :)
OdpowiedzUsuńmoże jeszcze tam zawitasz kiedyś:)
Usuńbylam kiedys w spodku na koncercie
OdpowiedzUsuńCałkiem sporo zieleni jak na śląskie miasto! Byłam tylko przejazdem!
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDziało się, super wypad! 😉
OdpowiedzUsuńW Katowicach byłam tylko raz i to przejazdem, widzę że warto tam zawitać na dłużej
OdpowiedzUsuńTam mnie jeszcze nie było :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWidzę, że wypad się udał?🙂 Je jeszcze w. Katowicach nie byłam, ale może kiedyś. 😃
OdpowiedzUsuń:)
UsuńAle miałas fajny wypad. :) Katowice i okolice kojarzą mi się przede wszystkim z różnymi koncertami, a to w Spodku (np Sting) a to na Stadionie Śląskim (np U2). :)
OdpowiedzUsuńI z przesiadkami na dworcu w drodze w Beskidy w szczenięcych latach. ;)
:)
UsuńO, widzę, że byłaś tuż za miedzą.
OdpowiedzUsuńKatowice mam niemal za rogiem, a też jeszcze nie byłam na Nikiszowcu. Za to po centrum mogłabym oprowadzać wycieczki.
Pozdrawiam
No proszę, palmy w Katowicach:) Fajnie, od razu robi się wakacyjnie:).
OdpowiedzUsuńnamiastka egzotycznych krajów:)
UsuńNo to ja zapraszam trochę dalej i w dużo czystsze i przyjemne miejsce, a mianowicie do Cieszyna ;D
OdpowiedzUsuńhmmmmmm:))))
UsuńChyba nigdy nie byłam w Katowicach. Jakoś mi nie po drodze na Śląsk.
OdpowiedzUsuńok:)
UsuńSuper miałaś wyjazd, nie wiedziałam, że w Katowicach jest tak fajnie :) bardzo fajna relacja i zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńNie byłam jeszcze w Katowicach, ale chętnie się przejadę :D
OdpowiedzUsuńA w samym mieście co polecasz dla dzieci?
OdpowiedzUsuńRaczej nic nie poleci przecież! Bo to tylko spotkanie blogerków było.
UsuńW Katowicach byłam tylko przejazdem, cieszę się, że wyjazd udany. A lody w czarnym wafelku robią robotę, mam na nie smaka! :D
OdpowiedzUsuńKatowice kojarzą mi się ze strasznym dworcem PKP - ciemnym i nie ciekawie pachnącym heh. Byłam kiedyś przejazdem, stąd te wspomnienia.
OdpowiedzUsuńŁadnie tam widzę porobili ;) no powiem, że ja bym chyba nie była tak uparta jeśli chodzi o ten Spiż haha ;)
OdpowiedzUsuńFajny wypad..jest co zwiedzic
OdpowiedzUsuńNigdy nie bylam w Katowicach :)
OdpowiedzUsuń