Obudził mnie dźwięk
domofonu. Natrętny, taki z tych „do skutku”. Wysłałam Robercika, bo to pewnie
do niego, moi goście umawiają się ze mną, zapowiadają wizytę.
- kto to? – zapytałam
- Natalia… pytała o (na
potrzebę wpisu nazwę go wodzirejem)
Heh… biedna dziewczyna, nie dość, że w ciąży, to
jeszcze chodzi i szuka wodzireja. A wodzirej życiowy, prawdopodobnie pieniądze
dostał i teraz baluje… stawia alkohol, papierosy… rozdaje pieniądze… a gdy
środki się skończą często kończy się i zabawa, więc wraca. Widać że się nic nie
zmieniło. Współczuję dziewczynie, bo to bardzo przykry widok. Ale w rodzinie
wodzireja kobiet nie traktuje się za dobrze, więc dlaczego on miał by być inny.
Żal mi okrutnie tego biednego dziecka, nawet pomyślałam by porozmawiać z
Natalią. Tylko co to da? Ona jest zbyt zakochana… po za tym to ona powinna
szukać rozwiązań. Ja nie chcę się wtrącać, a może powinnam… bo w końcu dobija
się stawiając w niezręcznej sytuacji, gdy na przykład wodzirej siedzi i „ukrywa
się przed nią”, dziwne to wszystko i chore strasznie. Gdy ona wydzwania do
niego on obiecuje, że będzie za godzinę, potem ona wydzwania, szuka go, a widok to smutny.
Pamiętacie, kiedyś Sylwia
mnie zaprosiła, bo przyjechało tu dwóch Finów. Ten jej Silvan, przyjechał z
kolegą imieniem Abu, więc żeby ten nie czuł się samotny zaproszono mnie. Czas spędziłyśmy
fajnie. Ja jednak nie wspominam Abu zbyt dobrze… dosyć taki nachalny w sensie,
że czegoś oczekiwał, bardzo chciał się do mnie do domu wprosić, trochę go psami
straszyłam, że nie wiem jak zareagują i w ogóle…
Po tym spotkaniu na drugi dzień Abu tam mnie do Starbucksa zapraszał, bo
siedzieli z Silvanem i Sylwią, ale ja nie skorzystałam. Na skype nie
utrzymywaliśmy kontaktów. Moim zdaniem nie ma co ciągnąć na siłę. Sylwia w ręcz
przeciwnie, nawet teraz dostała zaproszenie od Silvana. Jest bardzo przejęta,
bo chciała by zobaczyć Finlandie, i nie chce przepuścić takiej okazji jaką jest
to zaproszenie. Fajnie, powiedziałam jej, że oczywiście super sprawa poznać
inny kraj, po za tym sama wycieczka to fajna sprawa. Jednak mimo wszystko
wizyta u Silvana wiąże się z pewnym zagrożeniem. No przecież będą się widzieli
drugi raz, nie licząc rozmów na skype.
Teraz Sylwia chce żebym pojechała z nią do Finlandii. Oczywiście miło
mi, i fajnie, ale nie chcę jechać gdzieś gdzie będę kimś niechcianym. Tam mnie nikt nie zaprasza, więc czuła bym
się niezręcznie.
Sylwia jeśli uznaje za stosowne jechać niech jedzie. Ja nie wiem czy na
jej miejscu bym się zdecydowała jechać do innego kraju, w odwiedziny do kogoś
kogo widzę drugi raz w życiu. Ktoś może być super miły, ale nigdy nie ma
pewności jak się w określonej roli w (tym wypadku gospodarza) zachowa. W
dodatku inny kraj to odmienna kultura.
Fakt, że Finlandia to nie Afryka, gdzie różnice potrafią być diametralne.
Zastanawia mnie: dlaczego ona jak była ze swoim Włochem nie spotkała się
nawet na głupią kawę, nie wspominając o
zaproszeniu mnie jak mieszkała z nim… ani jak byli w Polsce i się spotykali
także z jego włoskimi znajomymi, przecież też mogła by mnie zapoznać…
A tu pojawiło się dwóch „nie znajomych” finów, i nagle Sylwia pragnie by
także do mnie uśmiechnęło się słoneczko. Wiem, że się boi, rozumiem ją. Ale ona
nie chce przez to zrozumieć, że oni mnie tam nie chcą widzieć. Dlaczego? Bo nie
daję tego co daje wiele polek. Bo on jest obcokrajowiec to trzeba z siebie
dziwke robić? Miło, że coś postawił, ale nie kupił. Zapłacił za obiad, ale nie
za pewne „usługi”. Jak dla mnie to zbyt niezręczne… może dlatego nie mogę sobie
nikogo znaleźć…
Badz, Filizanko, czujna i ostrozna. Taki wyjazd, bez odpowiedniego zaplecza finansowego, ktore pozwoliloby na samodzielny powrot do Polski, to ogromne ryzyko. Pelna zaleznosc od gospodarzy i nieznajomosc tego trudnego jezyka to zbyt duze zagrozenie. Moze ja jestem katastroficzka, ale nie odwazylabym sie jechac, nawet we dwojke.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Sylwie, że zdobyła się na taki wyjazd. Oczywiście nie wiadomo czy do niego dojdzie, bo może się rozmyślić. Myślę, że finansowo będzie zabezpieczona. JA tutaj potencjalnych zagrożeń dopatrywałabym się w bezpośrednim kontakcie u nich w domu...
Usuńtam już mogą nie być tacy mili...
Oczywiście, jasne, że może przeżyć bardzo fajne dni, tak jak mówi. Po za tym coś czuję, że jest świadoma, że to transakcja wiązana...
Ja się zgadzam z Panterą. Również bym nie pojechała... Jesteście pewnie młodziutkie i na pewno ładne :). Dopiero co przeczytałam szwedzki co prawda (ale to jakoś blisko) kryminał Dziewczyna ze srebrem we włosach, o handlu dziewczynami z Rosji (też przecież blisko). Wyjechały do pracy w hotelu w Niemczech, a znalazły się w zupełnie innym kraju na łasce mężczyzn, których poznały tuż przed wyjazdem. Jedna z nich nie przeżyła skutków tej "pracy"... Książka napisana jest przez reporterkę, oparta na faktach, ale to tylko jeden z wielu przykładów, które zwykle kwitujemy: to mnie nie dotyczy... Nigdy nie wiadomo. Bądź ostrożna. A jeśli nie pojedziesz, weź od Sylwii wszystkie namiary na temat tych facetów, a także miejsca ich pracy itd. Poradź jej aby sprawdziła, czy rzeczywiście są zatrudnieni i co to za firmy. Brrr!!! Lepiej niech sobie zaoszczędzi i pojedzie na wycieczkę?
OdpowiedzUsuń"Dziewczyna ze śniegiem we włosach" - pomyliłam tytuł :)
Usuńhmmm wiesz ja nie jestem pewna czy oni podadzą prawdziwe dane. Pamiętam jak mi Abu mówił, że jest tłumaczem, i kelnerem.... dziwne połączenie jak dla mnie.
UsuńMasz racje, lepiej zaoszczędzić i samemu pojechać sobie.
Oj trzeba uważać w dzisiejszych czasach...
OdpowiedzUsuńJak najbardziej trzeba się wtrącić. Zakochana? Trudno, miłość jest piękna(podobno) ale nią dziecka wyzywić się nie da, takie są fakty...
OdpowiedzUsuńBoże. Nigdy nie sprzedałabym się za kasę...
nie ona nie jest zakochana. Ona chce po prostu skorzystać z zaproszenia, skoro jej nie stać a tu pojawia się okazja to czemu nie skorzystać. Wcześniej była z Włochem, liznęła życia którego by z polakiem nie poznała, więc teraz gdy już z nim nie jest tęskni za wycieczkami zagranicznymi...
UsuńSprzedaż, no wiesz....