Pani z biura zadzwoniła do mnie by przedstawić mi kolejnego
„wspaniałego”. Specjalnie trzeba było prosić o wysłanie fotografii. Po fotkach
już widziałam, że będzie mną nie zainteresowany. Za jakiś czas dzwoni…
Ale ja nie
powiedziałam, że jestem nim zainteresowana. Powinna mi ta baba najpierw wysłać mailem
ofertę, a nie prośbę o fotografie uznać za wyrażenie zainteresowania. Do tej tępej
baby nic nie trafia. O ile na tych nieporadnych kawalerach robi dobre wrażenie,
dzięki urokowi osobistemu. O tyle mnie tylko wkurza, i jako heretyczce żadne uroki nie działają. Mam
wrażenie, że tkwiący w jej ofercie panowie płacą jej za kontakt z nią i jakąś
nadzieje… bo przecież ta jej cała farsa opiera się przede wszystkim na
wyciąganiu kasy. Ok. rozumiem, że kasa jest ważna, i jest motywacją działania. Tylko
dlaczego robić na odpie***?!
W trakcie rozmowy szybko wyszło, że nie widział moich zdjęć,
ja szybko powiedziałam, że nie jestem typem wysportowanej laluni jakiej
poszukuje – tak przynajmniej się domyślam. A co mam narażać się na przykrości? Już
przez to biuro tyle mnie przykrości spotkało, że już naprawdę lepsze te
portale. Rozmowa zakończyła się kulturalnie, tam mgliście napomniał o jakieś kawie.
To takie fałszywe, skoro nie jest mną zainteresowany, a ja naprawdę nie jestem
tak łapczywa na kawę, w jego egocentryczno snobowym towarzystwie. A do tego
wymagania... fiu fiu… koleś 50 lat szuka kobiety tak 25, no 35…. Bo młodsza….-
szkoda słów.
Do tępej baby żadne uwagi nie trafią, bo ona już taka będzie.
W ogóle szkoda już słów. Nawet nie dzwonie do niej. Z resztą i tak nie odbiera,
oczywiście od czasu gdy dostała przelew… jest ciężko dostępna. No chyba, że
dzwoni, bo pewien pan się świeżo zapisał, więc zadowolony się spotyka, pełen
nadziei… panowie będący w jej „biurze” wiedzą jak to wygląda. Nie mam pojęcia
czemu ta baba to robi, skoro owocami jej „pracy” jest mnóstwo przykrości,
rozczarowań, nieporozumień. Bo skoro ktoś mówi, że milo by było poznać
wysportowaną blondynkę 170 cm, bezdzietną no tak do trzydziestki. To nie
zawraca się głowy mamuśkami ciemnowłosymi około czterdziestki. Ni e ważne, że
ma miły głos czy jest kulturalna. Barak mi słów i naprawdę żałuję że
zdecydowałam się na „usługi” tego „biura”.
Natalia dalej chodzi i szuka wodzireja, ten chleje, a jak nie
to i tak ma ją w nosie. Moje współczucie coraz bardziej przeradza się w
irytacje skoro mnie nachodzi. Pies szczeka a ostatecznie to wszystko jest moja
wina bo ja mam psa (a/y), a jak wiadomo pies jest po to żeby siedział cicho,
nie pachniał psem, i w ogóle żeby go nie było a jak już być musi to taki co
siedzi w kieszeni albo co najwyżej w torebce. No absurd ale co zrobić skoro
taka mentalność…
Dziś oddaliśmy Rodziaka.
Kochamy go, ale są też problemowe
sytuacje na przykład zdarza się, że na spacerach podbiegają do nas jakieś durne
kundle. Boje się by Rodziak nie pogryzł, bo to będzie fatalnie wyglądało. Ale z
drugiej strony skoro my mieli byśmy być pogryzieni…. Kiedyś zastanawiałam się
nad gazem pieprzowym, ale to i tak by się Rodziakowi oberwało. Naprawdę nie mam
pomysłów. Bo co zrobić w sytuacji gdy idę ulicą, widzę kundla bezpańsko
wałęsającego się. Dziś miałam taką sytuację, zeszłam na drugą stronę ulicy, by
uniknąć konfrontacji. Jednak mieszaniec rusza za nami. Rodziak go pogonił, więc
tamten z podkulonym ogonkiem uciekł. Czy musiało do tego dojść? Przecież piesek
mógł nie mieć tyle szczęścia i wpaść pod samochód. Nie dawno widziałam pieska na jezdni, wyjeżdża z za zakrętu auto, dobrze że się zatrzymało bo zwierzak miał
fantazje się bliżej zapoznać z autem. Brak słów przecież mógł zginąć (kiedyż widziałam jak auto potrąciło przebiegającego kota przez pewien czas biegł jeszcze normalnie...). Czy tak wiele brakowało do okaleczenia zwierzaka, jego śmierci, problemów samego kierowcy przecież nie wykluczone, ze mógłby mieć stłuczkę z innym autem? Wszak środek jedni nie jest miejscem postoju, ani przez moment! Słów
brak by wyrazić odpowiedzialność ludzką… przecież te pieski nie pourywały się z
choinek. Mają domy, więc czemu się wałęsają stwarzając zagrożenie?
Właściciel zarezerwował
termin chyba najdłuższy jaki miałam od kilku lat… szkoda, że dopiero od połowy
marca. W sumie fajnie; może uda się odłożyć na wyjazd. W poniedziałek mamy jechać z Sylwią do kolejnej agencji załatwiać pracę za granicą.. chciała bym w końcu wyjść na prostą. Zaznać szczęścia... teraz z psami się ruszyło trochę zobaczymy co i ile z tego wszystkiego „wypali”. Jutro
mam dostać Bellę. Fajna sunia. Chodzi przy nodze, nie trzeba do niej smyczy, i
w ogóle chyba najbardziej bezproblemowy pies jakiego można sobie wyobrazić.
Mam problem zdrowotny byłam dziś u lekarki zapisała mi leki.
Około 40pln sobie w aptece zażyczyli. Wygląda na to, że będę zmuszona je wykupić, bo nie wyrabiam
z bólu…
Filizanko, rzuc to biuro matrymonialne w cholere, szkoda pieniedzy, skoro nic to nie przynosi. Z tego, co piszesz, nikt ciekawy sie tam nie pokazuje. Naprawde szkoda kasy!
OdpowiedzUsuńGdybym ja to wiedziała przy zapisywaniu się... fiu fiu... sama szczerze mówiąc zastanawiałam się nad poinformowaniem tej kobiety o tym, że sobie nei życzę więcej jej telefonów. Ale z drugiej strony skoro mam zapłacone a jakieś światełko, że ktoś porządny tam jednak zbłądzi jest. Może to ułuda i nadzieja jak na wygraną w totka, skoro prawdopodobieństwo to samo. Ale jednak jakieś jest, skoro zapłacone, wytrzymam to. Ale jak do mnie zadzwoni w sprawie przedłużenia swoich usług to ją wyśmieję. Albo zwyczajnie zablokuję w komórce. Bo coś czuję, że wówczas nagle pojawią się najwspanialsze oferty... tylko by mnie skusić do dalszego udziału w farsie.
UsuńPantero dobrze prawisz! Tez twierdzę, że to biuro to pic na wodę fotomontaż. Marnuja twój czas i zawracają głowę. Weź sie dziewczyno zarejestruj na Sympatii czy czyms podobnym, zapłac sobie te 20zł za konto premium i serio kogos znajdziesz, a jak nie to chociaż wirtualnie pogadasz. Ja tak własnie poznałam mojego mężczyznę. Na zaczepki w stylu fajne masz fotki nie odpowiadałam wogóle. Odpisywałam tylko i wyłącznie na maile, które chociaz w najmniejszym stopniu mnie interesowały.
OdpowiedzUsuńW takim wypadku to ty decydujesz z kim rozmawiać i jak długo, z kim sie spotkać, komu wysłac więcej fotek.
Powiem Ci, że już tak sie zraziłam do tych płatnych form zapoznawania, że nie chcę już wkładać pieniędzy w poznawanie. Chodź kwota zmarnowana na biuro podejrzewam, że na portalu była by lepiej spożytkowana.
OdpowiedzUsuńFiliżanko... płacisz raz na miesiąc (jak dobrze pamiętam) i rozmawiasz z tyloma osobami, że pewnie przez rok tylu nie poznasz przez to biuro. Naprawdę... a mimo wszystko, rozmowy przez internet są bardziej anonimowe. Nie podoba się, to nie kontynuujesz znajomości. Bez uszczerbku dla swoich uczuć.
UsuńAle tak, jak napisala Beata. Nic na siłę...
Filiżanko, nic na siłę...jeszcze znajdziesz szczęście, czego Ci serdecznie życzę przy dzisiejszym święcie :)
OdpowiedzUsuńNic nie poradzisz na takie baby...
OdpowiedzUsuńMoże coś innego ?
wiesz co filiżanko? ja swojego męża poznałam na sympatii i wcale sie tego nie wstydzę. jesteśmy razem bardzo szczęśliwi i znam wiele takich par.
OdpowiedzUsuńtrzeba tylko zobaczyć w oczach to "coś" i mieć sprecyzowane poglady. a może ludziom nieco strszym, z bagażem doświadczeń łatwiej się odnaleźć? czasem i poglądy trzeba nagiąć. ale zycie to kompromis.
życzę ci szczęścia