Polski „drzentelman”

Sytuacje miały miejsce dzisiaj….

Przed pracą poszłam z Smrodo na spacer; do lasu go wybiegać… podbiega kundelek Rodo się rzuca kundelek widząc że jest bez karny bawi się moim kosztem, pewny że ewentualne nie przyjemności ze strony Rodo mu nie grożą gdyż zabezpiecza go smycz którą trzymam ja… kundelek błąka się po okolicy bo co to kogo obchodzi… a może po prostu na własną rękę sam urządza sobie wycieczki za pozwoleniem właścicieli (przez takie pozwolenie rozumiem między innymi niedostateczne zabezpieczenie posesji).

       Poszłam sobie dorobić w sklepie, na przerwie poszłam kupić bułkę i coś do picia, zaczepił mnie klient z pretensją czemu nie ma nikogo na stoisku z ciastkami, ja na to że ja się tym nie zajmuje darł się na mnie między innymi z żądaniem bym koszulkę ściągnęła… - ma fantazje… świntuch….

      Po pracy weszłam do domu nie ściągając kurtki założyłam Rodziakowi szelki i poszłam na spacerek. W pewnym momencie podbiega w naszym kierunku kundelek, ja widząc z oddali odśnieżająca postać krzyczę: „czy może Pani zabrać psa?”. Zero reakcji… po za obserwacją sytuacji. W końcu kundelek pobiegł swoją drogą gdy podeszłam do postaci (to było jakoś teraz po 23 godzinie) podchodzę i pytam czy to Pana pies? A on głupio się śmieje to pytam co go tak cieszy i czy to jego pies. A on do mnie a kto pyta więc odpowiadam że ja. (nie widzę powodu dlaczego miałabym się przedstawiać) a on do mnie: „spierdalaj kurwo jebana bo ci tą miotłą zajebie”. Byłam w szoku odwołałam się do jego kultury, a on do mnie „spierdalaj bo ci zajebie”

W szoku jestem jak można tak drugiego człowieka potraktować… kim trzeba być by zachować się w podobny sposób…