Dziś będzie o pięknie dumnie brzmiących projektach
finansowanyh czy współfinansowanych ze środków z Unii Europejskiej. Sytuacja to
mniej więcej ogólny zarys i nie tyczy się konkretnej instytucji jednak sytuacje
przedstawione tutaj są jak najbardziej prawdziwe.
Konkurs na projekt ogłasza na przykład jakiś Urząd może być ministerstwo... określa: zakres, grupę docelową, sumę na projekt i inne wytyczne. Firmy, Stowarzyszenia,
a nawet prywatne osoby piszą projekty – oczywiście wszystko w granicach
wyznaczonych przez tego kto konkurs ogłasza.
W dokumentacji znajduje
się kosztorys mieszczący się w ramach
określonych w konkursie.
Jako przykład weźmy Fundacje X niech jej nazwa będzie która
wygrała konkurs na projekt. Projekt dotyczy osób nie aktywnych zawodowo – persona
biorąca dział może być zarejestrowana w PUPie lub nie, ważne by nie była osobą
pracującą i zamieszkiwała na danym wyznaczonym terenie. Rozpoczyna się nabór.
Pani psycholog doradca zawodowy przeprowadza rozmowy
wstępne, druga pani psycholog również doradca zawodowy przeprowadza test
preferencji zawodowej by pomóc w znalezieniu miejsca stażowego.
Pani niech jej będzie Gosia na rozmowie z Panią psycholog dowiedziała
się że w ramach projektu organizowanego jest kurs zawodowy na nim będzie poczęstunek (kawa herbata
słodycze cukier, mleko do kawy, kubki jednorazowe, talerzyki) i obiad.
Długość trwania projektu jest kwestią która może różnić
projekty ale ten niech ma dajmy na to 6 dni: dwa dni zajęcia z pisania cv i
listu motywacyjnego, potem jest kurs.
Część uczestników nie poszła na kurs tylko od razu na staż…
a to w charakterze pracownika ochrony, a to na produkcje… był Pan który miał z
chyba 90 lat…. Pewności nie mam ale z racji wieku była ogromna bariera
komunikacyjna pan miał problemy ze słuchem i z rozumieniem co jest mówione (nie
brał czynnego udziału w warsztatach z pisania dokumentów aplikacyjnych chyba
nie do końca wiedział co się dzieje).
Kurs zawodowy jeśli ktoś nie szedł bezpośrednio na staż
(pracownik call center, produkcja, ochrona) był organizowany w budynku fundacji
kurs z zakresu obsługi komputera, tak wybór kursu wyglądał w praktyce: albo
staż w wyżej wymienionych zawodach albo ten kurs.
Ubezpieczenie: być miało oczywiście na kursie… Pani Gosia zadzwoniła
do koordynatorki projektu w ten sprawie która potwierdziła że oczywiście już są
Państwo ubezpieczeni. Niestety jej słowa nie znalazły potwierdzenia w
rejestracji gdy Gosia chciała skorzystać z lekarza. Brak ubezpieczenia, kurs z
podstaw korzystania z komputera: jak włączyć komputer, podstawy Worda i Excela –
dni cztery. Kurs organizowany jest ciągle i w kółko to samo włącznie z
prowadzącym. Obiad? Brak. Ubezpieczenie? Brak. Wizja na staż? Mglista kiedy…. Za
to na pocieszenie kawa herbata i coś słodkiego. Ale ale teoretycznie to Gosia
odbyła profesjonalne rozmowy:
1) wstępna
na projekt
2) test
preferencji zawodowej
3) rozmowa
z obiema Paniami
4) rozmowa
przed podjęciem kursu z obiema Paniami
5) „trening
motywacyjny” z Panią koordynator która ciągała Gosię wiele kilometrów by
zapytać po raz piaty w ramach projektu co chce robić.
Rozmów 5 a czy będzie więcej nie wiadomo, fakt jest taki że
kompetentne Panie (w końcu to konsultacja z psyhologiem i zawodowym doradcą) za darmo nie rozmawiały bo na pewno budżet projektu przewiduje
gratyfikacje dla Pań.
Pani koordynator nie bierze odpowiedzialności za swoje słowa
umawia się nie pojawia a gdy się do niej telefonuje oznajmia że się nie pojawi.
Wyższa kultura.
Staż, dalsze perypetie pewnie nie będą mniej emocjonujące.
Projekt inny w ramach którego organizowane są warsztaty dla
bezrobotnych prowadzący otrzymuje co najmniej 150 pln za godzinę pracy ma za
zadanie zająć 6 godzin dziennie uczestnikom projektu więc opowiada o rzeczach
kompletnie nie przydatnych uczestnikom, przykład tematu? Proszę bardzo: kultura
w dyplomacji międzynarodowej. gdzie uczestniczki szukały pracy w biurze
bynajmniej nie w Państwowej Instytucyi.
„Teoretycznie to Pani ma rację” mawiał mój znajomy podczas
omawiania założeń które często mijają się z rzeczywistością. Projekt mający na
celu aktywizacje osób bezrobotnych nastawiony jest na zarobek i wyciągnięcie
resztek ponoć już kończącej się kasy unijnej. Po kosztach coś za coś aby jak najwięcej dla nas.
Staż? Jasne będzie płatny oczywiście i to najlepiej by jak najszybciej wysłać daną osobę. A najlepiej jak odrazu sama znajdzie sobie pracę im więcej takich osób tym projekt skuteczniejszy. Im więcej środków zostanie tym lepiej.
Człowiek? Czemże jest ludzka istota jak nie mięso w trybiku
w wielkiej ogromnej machinie:
imię nazwisko...
data urodzenia
miejsce zamieszkania
PESEL…
numer kontaktowy
dotyczy...
nie dotyczy
niepotrzebne skreślić
Człowiek jest zlepkiem liter i
cyfr…. odczłowieczonym trybikiem w maszynie.
Nic co ma miejsce nie bierze sie z niczego wszystko dzieje sie po coś...
Podpis kasa, kto płaci? Nie ważne byle jak najwięcej.
Mam wrażenie że osoby które cechuje najniższy poziom wrażliwości to osoby które na co dzień zajmują sie pomocą, MOPS, CIK, Policja to instytucje które często.... ale to już historia osobna już nie długo...
Dużo goryczy w tym co piszesz. Ale niestety środki ue są dysponowane własnie na tych zasadach. Wiem, bo w tym siedzę. Swego czasu pisałam projekty na wyciąganie kasy unijnej dla firm. Miałam też styczność z PUPami.. to jest dopiero dziwo. Te urzędy istnieją tylko po to, by urzędnicy mieli prace... ehhh temat rzeka. :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że udało się załatwić sprawę ubezpieczenia.
Założenie jest fajne. Co do ubezpieczenia to napiszę o tym niedługo
UsuńTak naprawdę to zasady są w tak chory sposób skonstruowane. W projekcie święte są wskaźniki. Jeśli założono, że X osób pójdzie na staż, Y na kursy zawodowe, a Z znajdzie pracę, to trzeba wykonać te wskaźniki za wszelką cenę, inaczej oddaje się $$$. Co do posiłków, to obiad przysługuje, jeśli zajęcia trwają minimum 6 godzin. Na ubezpieczeniach w projektach się nie znam :P Można też ewentualnie złożyć skargę na projekt do instytucji ogłaszającej konkurs, którą jest zazwyczaj urząd marszałkowski danego województwa (jeśli konkurs ogólnopolski, to ministerstwo lub Centrum Projektów Europejskich) lub w przypadku projektu PUP może być to Wojewódzki Urząd Pracy danego województwa ;)
OdpowiedzUsuńz tym oddawaniem kasy to słabo... kiedyś słyszałam o tym. Co do tego akurat kursu to nie wiem ile trwały zajęcia godzin musiałabym dopytać ale tu Urząd Marszałkowski nie zgodził się na te obiady przez małą ilość dni o ile dobrze pamiętam
UsuńMądrze napisane, zgadzam się z niemal wszystkim. I sama prawda w ostatnim zdaniu... Mysle dokladnie jak Ty.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTo mi przypomina czas komunizmu:dużo gadania i papierkowej roboty -zero działania...Odnośnie wrażliwości to zgadzam się zupełnie!
OdpowiedzUsuńno cóż...
UsuńHmm co do ostatniego.. może tu się odniósł jeśli chodzi o niski poziom wrażliwości.. nazwijmy to znieczulica. Oni nie mogą podchodzić zbyt emocjonalnie do tego co robią inaczej szybko psychika by im siadła. Ja nie mogłabym pracować np jako lekarz itp.. ( niesienie pomocy innym to cudowne uczucie, ale kiedy jesteś świadkiem tragedi no to już tego na dłuższą metę nie wytrzymała bym..)
OdpowiedzUsuńnie tu nie chodzi o emocje... zapewne przechodzą szkolenia by chronić siebie to zrozumiałe, z każdym tragicznym przypadkiem wrażliwość sie zmiejsza gdyż każdy kolejny staje sie chlebem powszednim że sie tak wyrażę pewną normą w pracy. Ale jest różnica pomiędzy olaniem kogoś zatrzaśnięciem drzwi przed nosem żuciem gumy i cytat: "dobra dobra ja tego słuchała nie będę" - pracownica socjalna.
UsuńDo tego by kogoś dobrze pokierować, udzielić rzetelnych informacji nie trzeba emocji.
Odmowa przyjęcia pism piętrzenie przeszkód
ja bym nie mogła w czymś takim brać udział. bym się pogubiła i zgłupiała na samym wstępie xd
OdpowiedzUsuńOj nieraz już zetknęłam się z taką znieczulicą w urzędach. Człowiek często tam to tylko właśnie zlepek cytr, który ma być wkręcony w odpowiednie tryby. Pozdrawiam. Megly (megly.pl)
OdpowiedzUsuńOj...zgadzam się...Niestety coraz częściej się z tym spotykam...
Usuńno niestety
Usuńniestety ciężko trafić na empatycznego urzędnika
UsuńNiestety żeby cokolwiek zdobyć ze środków europejskich to trzeba się naprawdę na latać ;( I niestety w takich urzędach tylko znieczulica pracuje ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZ tym ubezpieczeniem to kicha straszna. Współczuję perypetii, ale z urzędnikami nigdy nie jest lekko. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńwszystko wygląda zupełnie inaczej z bliska niestety :<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego dnia :)
ANRU,
zawsze w jakimś stopniu teoria z praktyką się rozjeżdżają
UsuńWiecznie kłody pod nogi... miłego dnia :*
OdpowiedzUsuńwww.bliskolasu.com.pl
nieeee....
UsuńMiałam staż kiedyś i nie wspominam go dobrze :(
OdpowiedzUsuń;/
Usuńdobrze, że na razie nie mam zamiaru brać w czymś takim udziału :)
OdpowiedzUsuńby-klaudiaa.blogspot.com
hmmmm...
UsuńKurcze wiecznie jakieś schody i problemy
OdpowiedzUsuńetam
UsuńWszelkie urzędy i instytucje to jakaś masakra! Najczęściej nieczuli ludzie, którzy tylko robią pod górkę
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
Usuńniestety często może to tak wyglądać.... a my tak nie wiele możemy
Usuń:)
UsuńInteresujący wpis! Mam wrażenie, że specjalnie przyjmują osoby, które cechuje najniższy poziom wrażliwości, aby zniechęcać ludzi z pomocy...
OdpowiedzUsuńxxBasia
o to to to to to....
UsuńKoleżanka kiedyś opowiadała że przyjęli u niej do MOPSu miłą młoda dziewczynę.... po jakimś czasie zapytałam czy ta Pani jest miła dalej a koleżanka odpowiedziała: "wyrabia sie".
Pracownice często narzekają na klientów a prawda jest taka że nawet jak ktoś jest grzeczny to zachowanie często odbiega od standartów kultury osobistej...
na studiach mialam jakis przedmiot na ktory musialam zrobic projekt i zdobyc dofinansowanie z ue
OdpowiedzUsuńto byl koszmar
biurokracja, papierkologia i jeden wielki metlik
:)
Usuńzgadzam sie z ostatnim zdaniem
OdpowiedzUsuńtylko?
UsuńSzkoda słów...sama mam podobną historię, ale zostawię ją na razie dla siebie ;)
OdpowiedzUsuńhmmmm
UsuńJak zawsze ci co najwyżej siedzą nachłapią się, a szaraczki dostają ochłapy...
OdpowiedzUsuńniestety
UsuńNie zgadzam się ze wszystkim co piszesz. Brałam udział w projektach UE od strony osób prowadzących. Zawsze starałam się jak najlepiej wypełnić moją część pracy a uczestników traktowałam z szacunkiem. Więc nie każdy kto "w tym siedzi" jest taki sam. Na co dzień pracowałam w instytucjach pomocy społecznej i jestem urzędnikiem, który wie, że jest dla ludzi.
OdpowiedzUsuńTaki stereotyp urzędnika, który nie lubi jak mu się przeszkadza w piciu kawy to już mit. Pracując w urzędzie wokół siebie widzę już skrajnie takie przypadki.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że kiedyś trafisz na taki projekt/szkolenie, z którego będziesz zadowolona :)
Ale ja nie napisałam że wszędzie tak jest tylko opisałam sytuacje które sie zdarzyły naprawdę. W ramach tego samego projektu różni ludzie mogą mieć zupełnie inne doświadczenia.
UsuńCo do MOPS to wielokrotnie poruszałam tutaj ten temat i poruszę kiedyś jeszcze.
Co do podejścia urzędników jak sama zauważyłaś nie mitem a rzeczywistością....jest ich podejście.