czwartek, 7 sierpnia 2025

Bla bla bla + teatralnie


 Ciesze się że są tu osoby wspierające, na szczęście jest ich większość. 


W poniedziałek musiałam iść na SOR,. Ł@ naparzał na komórkę i nie szło wytłumaczyć że jestem w szpitalu i nie mogę ciągle konwersować, bo np muszę pilnować kolejki. Ile razy można odpowiadać na pytanie że tak, wyjdę po niego ona dworzec, on czasem potrafi być irytujący. A gdy coś powiem to jest wielkie zdziwienie: "co w ciebie wstąpiło". Wizyta na SOR skończyła się na recepcie, okazało się że to ostry atak dny moczanowej. Tego dnia padał deszcz i sie przeziębiłam. 

Ł@ w jednej z nadmorskich miejscowości dostał pracę na kuchni z zakwaterowaniem. We wtorek Ł@ przyjechał, byłam osłabiona chorobą więc średni ze mnie kompan był. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i ruszyliśmy w drogę. Na miejscu byliśmy dość późno, trochę się zdenerwowałam gdy mi powiedział że szefowa nie wie że ja jestem. Wizja wracania po nocy (o ile będzie czym o tej porze) jeszcze ja sie mega źle czułam - większość podróży przespałam na ramieniu Ł@. Na szczęście mogłam mieszkać w tym klaustrofobicznym pokoiku z Ł@. Kuchni czy aneksu brak, mikrofala na korytarzu, talerze kubki, sztućce są. Łazienka ładna. Trochę mi ciężko po schodach chodzić ale dawałam radę, właściwie aż tak często nie musiałam tego robić. W środę Ł@ pierwszy dzień do pracy.... no nie dawał rady więc go wrócili z zaleceniem za kilka godzin miał wrócić. Pachniał kapustą i wieprzowinką, całkiem smakowicie. Gdy wrócił z pracy poszliśmy na spacer, tak, plaża, zachód słońca, no klimatycznie. Pochodziłam po piasku, poczułam radość że mogę, nawet bez pomocy. 



 

Czwartek Ł@ poszedł do pracy ja dalej słabo sie czułam, starałam się coś tam poogarniać... Poszłam do łazienki gdy wróciłam Ł@ już leżał na łóżku z telefonem... narzekał że źle sie czuje, że ma jakiś syndrom odstawienny. Chciałam zadzwonić na pogotowie, ale on nie chciał, wygłupiłam się bo zadzwoniłam ale chory zaakcentował chęcią ucieczki że nie życzy sobie pomocy, no co miałam zrobić? Skoro on nie chce, ja wezwę przyjadą medycy ten ucieknie to jeszcze poniosę karę. Przeprosiłam powiedziałam jaka sytuacja. Pani oddzwoniła powtórzyłam że pan sobie nie życzy pomocy, ucieka...Zła byłam bo co tu zrobić. Nakrzyczałam na niego że próbuje mu pomóc a on tylko narzeka...

Ł@ miał jedzenie z pracy przynosić, ilości były tak "ogromne", (serio to nic nie przyniósł) więc trzeba było ogarnąć coś na mieście, no zła byłam... kupiłam jakieś potaniości do jedzenia, wodę do picia... Gdy wróciliśmy czekała niespodzianka, otóż ktoś zamknął drzwi do budynku. My mieliśmy tylko klucz do pokoju więc próbowaliśmy sąsiadkę zagadnąć, krążyliśmy wokół domku by jakoś wejść. Ł@ uciął sobie pogawędkę z sąsiadką więc ja odeszłam, a on za mną. Był może dwa kroki ode mnie.... Po chwili Ł@ padł na bruk, pojawiła sie kałuża krwi, ja mam fobię więc ciężko mi było pomóc, na szczęście jacyś ludzie pomogli mu, ja zadzwoniłam na pogotowie. Pojawiły sie jakieś służby... potem karetka, pamiętam twarz Ł@ we krwi... jak ratownicy zabierali Ł@ była  ta plama z krwi....brrr...

Zaplątał mi sie gdzieś jego telefon, niby nie powinnam, ale jednak nie mogłam oprzeć się i... sama sobie jestem winna. Zajrzałam w komunikator. Odkryłam wyczyszczoną konwersacje ze mną. Natomiast korespondencja z byłą to już sprawa kwitnąca, wyzwiska ale też Ł@ zapewniał że kochał i kocha nadal. Pojemne serce Ł@ ma, mnie kocha, byłą kochał i kocha.... To teraz rozumiem czemu tatuażu on usunąć nie chce... znaczy twierdzi że przerobi... przyznam że zabolało, jak trzeba być perfidnym by z jedną siedzieć w pokoju, pisać do ex wyznania miłości, kłamać że jest w pracy, alb że jest sam skoro pamiętam nad morzem razem byliśmy... odkryłam te same selfiki i zdjęcia które nam wysyłał.... jak kłamał że leży na łóżku i płacze, jego łez nie widziałam a już na pewno nie wtedy gdy to pisał. Pani nie wierzyła w to że on jest sam, więc namawiała go by wychodził, by zadzwonił... Ta pani sama jest mężatką chyba rozdartą między swego ślubnego (z którym ma dziecko) a Ł@ który obojętny jej nie jest. Byli razem ale gdy Ł@ skończyły sie pieniądze, pani stwierdziła że odchodzi bo kocha męża, córki żal no ale co ja tam. A ja musiałam zadzwonić co babki  pracodawczyni Ł@. Nestorka smutna, potem dzwoniła rodzina a to ciotka, a to siostra z mężem dzwonli pytali o niego. Szefowa kazała sie spakować i opuścić lokal i tak oto Ł@ prace stracił. Nie dziwie sie że no nie chcieli trzymać kucharza z którym same problemy. 

Dzwonił do mnie Ł@ że go wypisują, pojechałam do niego niechętnie. Chciał sie przytulić ale ja nie mogłam po prostu, brudny od krwi, w opatrunkach, śmierdzący moczem. Podczas napadu padaczkowego to normalne że zwieracze puszczają. Powiedziałam że boli mnie że pisze z ex, że dalej ma ten tatuaż... no i czas wizyty minął i kazali przejść na salę obok, tą dla odwiedzających. Ciężko było mi sie pozbierać pytałam medyków o ten wypis ale nikt mi nic nie powiedział konkretnego. W pewnym momencie pojawił się Ł@ wziął moją torebkę mówiąc: "idziemy" powędrował ku wyjściu. Wiem że zdaniem wielu osób źle zrobiłam ale przyznam się: kupiłam mu bilet do domu, picie i małą pizze na pół. Dobrze że większej nie brałam...

We wtorek byłam u reumatologa Ł@ pisał jakieś brednie że raka nie mam a po udarze czy z cukrzycą można żyć, biedny to jest dopiero on bo ma te usta zszywane i nie tylko. Wkurzyłam sie i zablokowałam go, potem popisałam z nim żegnając go, on najpierw zarzucał że ja sie czepiam, potem że jednak ja ta dobra jestem i innej nie chce, sie z moją decyzją nie zgadza, na koniec szantaż że sie wód**i napije do niepr***ści a ja mu odpisałam że to jego decyzja i znowu zablokowałam. Wiem że wcześniej powinnam to zakończyć, wiem, wiem. 

No po prostu dużo mi sie nawarstwiło... Reumatolog zleciła mi mnóstwo badań, do szpitala mam iść na badania i mega sie boje....

Na te smutki poszłam do teatru, niestety odtwórca jednej z ról Krzysztof Matuszewski aktor filmowy, serialowy i teatralny....zmarł 29 lipca... siedząc na widowni wyobrażałam sobie jak zagrałby właśnie Matuszewski....



W przerwie widowiska miałam możliwość pospacerować po tarasie widokowym, Ciebie też uraczę kilkoma fotkami:









Akcja "Wspólnego Pokoju" osadzona jest w grudniu 1945 roku. Gdańsk, mieszkanie w którym za sprawą malwersacji znajduje sie piątka ludzi. Na zewnątrz gruzy i mróz, w lokalu ludzie tak bardzo różni ale mają wspólny cel: przetrwać. Różnice, choroba, bywają źródłem konfliktów, ale także nawiązuje sie bliższa relacja...
Przypadkowość lokatorów w powojennej rzeczywistości budzi ciekawość kim są lokatorzy mieszkania w tej gdańskiej kamienicy, a są to osoby nieidealne.... 
Mimo że sztuki nie zaliczę do najlepszych jakie w życiu widziałam, to spełniła świetnie rolę odskoczni pozwalając odegnać myśli o Ł@ o badaniach. lęku przed wynikami....

No to sie nazbierało tematów w tym wpisie. Dzięki że jesteś, miłego dnia!

8 komentarzy:

  1. Życzę Ci dużo zdrowia kochana i szybkiego odzyskania wewnętrznego spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi przykro, że tyle cię spotkało. Trzymaj się ciepło i skup się teraz na sobie, na swoim zdrowiu. Jesteś silna, dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyszłości to z tej relacji raczej nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Życzę duzo siły na zrobienie badań i dobrych wyników.
    Dobrze, że się pozbyłas tej relacji, Dziwny człowiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Jestem przerażona jak długa lista badań... Z drugiej strony dobrze wiedzieć. Co do Ł@ to szkoda że wcześniej tego nie zrobiłam bo oszczędziła bym sobie flashbacków ale mam nadzieję że to minie....
      A że dziwny .... Sporo różnych osobliwości...

      Usuń

Cieszy mnie że tu jesteś, proszę zostaw ślad po sobie. Wspólnie dbamy o miłą atmosferę tutaj i szanujemy sie wzajemnie, dla tego nie pisz wielkimi literami, nie SPAMuj, nie zostawiaj linków do siebie. Nasze zdania mogą się różnić, ale zachowujemy kulturę i dobry smak.
Komentarze: propozycje wspólnej obserwacji, łańcuszki, autoreklamę (z linkami) i teksty nie na temat usuwam. Ja szanuję Ciebie, więc proszę szanuj mnie, a odwiedzę Cię gdy tylko będę mogła.
Bardzo mnie ucieszy gdy dołączysz do zacnego grona moich obserwatorów.
Życzę przyjemności!