Najlepiej patrzeć na czubek
własnego nosa i iść przed siebie. Tak robi wielu. Na przykład w
mojej rodzinie nie ma czegoś takiego jak pomoc, w ogóle nie utrzymujemy ze sobą
kontaktów. Choćby ktoś zdychał pod płotem nikt nie wyciągnie do niego ręki, nie
zainteresuje się. Była taka sytuacja: kuzyn alkoholik brudny, czerwony na
twarzy żebrał na ulicy… na pogrzebie zebrała się rodzina (pogrzeby, śluby są to
jedyne okazje do spotkań rodzinnych, wymiany informacji, że o komuś się dziecko
urodziło ma już tyle a tyle, kto co robi itd.). NA twarzach nie widziałam
smutku, łez: przecież to młody człowiek zmarł! Pytano o moje łzy ze
zdziwieniem. A jedyny komentarz tego co się stało: „zawiedliśmy go w miłości”.
Życie mnie nauczyło, że jeśli
ktoś do mnie przychodzi jest miły to na pewno chce mnie oszukać, wykorzystać, a
szeroko rozumiane pojęcie rodziny mojej się nie tyczy. Jestem pewna, że ręki
nie poda mi nikt!
Nie mogę pojąć jak można stawać
ślepo za kimś kto czyni źle choćby to był brat…
(H@ ma brata r@ który krzywdził
synka. Po latach od niego odeszła żona po latach męki. R@ uchyla się od
płacenia alimentów, szczyci się, jak zdradzał żonę której zarzuca, że go
oszukała, odbierając dzieci. Jednak na dzieci nie łoży nic nie robi w kierunku
nawiązania kontaktu z tymi dziećmi. Po co krokodyle łzy? Jako narzędzie
manipulacji). To co matce nie należą się pieniądze na dzieci (w tym jedno
autystyczne) – zapytałam?
- to są jej dzieci – usłyszałam
odpowiedź od h@. dziwne, bo h@ jest gorliwą katoliczką skrupulatnie czytającą
KATolickie publikacje. Na FB zamieszcza same „pobożne materiały”. Dosłownie
święta. A czy świętej wypada stawać po stronie brata wyżej opisanego „ojca
dzieci”? czy godzi się wywalać na bruk kobietę z dziećmi i kwitować „dobrze, ze
wróciła na wiochę skąd przyszła”. Wiecie co? Jako dziecko widząc te postawy, i
dziś tylko utwierdzam się w przekonaniu, że nie chcę mieć nic wspólnego z ich
kościołem do którego chodzą tacy „wspaniali ludzie”.
R@ wyjeżdża za granice do pracy
tam przepuszcza pieniądze korzystając z życia, a później opowiada nie stworzone
historie na temat jaki to on pokrzywdzony: żona dzieci zabrała, za granicą go
okradli, oszukali… dziwne, dlaczego nie szuka kontaktu z dziećmi: nie dzwoni,
nie pisze do nich, nie odwiedza. Był mocno zdziwiony że pytam…
Polacy siebie nie lubią w kraju i tym
bardziej żyjąc za granicą. Polak polakowi chętniej zaszkodzi niż pomoże. Tyle lat
niedoli, wojen, grabieży trwającej do dziś… rosnący dług publiczny, i politycy
którzy twierdzą, że udało się stworzyć „zielona wyspę”.
Za granicą żyje mnóstwo Polaków,
którzy nie chcą już wracać. Część wróci, część zostanie już na zawsze. Z jednej
strony nie jednoczą się z obywatelami kraju w którym są, a z drugiej stronią od
rodaków. Żyją zamknięci w swoich Polskich światkach.
Czasem z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. U mnie np kilka lat temu wuj był żyrantem kuzynki kredytu pod dzialalnosc gospodarcza. Dzialalnosc sie spaliła a kuzynka przestała płacic. Wuj musial wszystko oddac ze swoich pieniedzy i nawet dziekuje nie uslyszał.
OdpowiedzUsuńkredytowe historie to zwykle paskudne sprawy. Pieniądze od zawsze były kością niezgody...
UsuńCzasami nie warto utrzymywać kontaktów, ale pomóc powinno się zawsze..
OdpowiedzUsuńu mnie w rodzinie każdy patrzy na swój czubek nosa, a jak jest miły to trzeba uważać bo coś knuje... aha i jakby człowiek nie uważał tak pewnie ploty będą...
Usuń...rodzina - temat rzeka, a raczej tsunami...
OdpowiedzUsuńnic przyjemnego.
UsuńDla mnie to straszne i niezrozumiale, jak mozna wyrzec sie wlasnych dzieci w akcie zemsty na bylej malzonce.
OdpowiedzUsuńja w ogóle tej rodziny nie ogarniam...
UsuńMoja rodzina również nie utrzymuje wielkich kontaktów ze sobą. Może nie tyle rodzina, co w sumie ja. Od dziecka byłam wstydliwa i moja więź z dziadkami, ciotkami itd. jest bardzo słaba. Poza tym moja rodzina jest niewielka. Gdy jestem na spotkaniach rodzinnych mojego chłopaka jestem zdziwiona i trochę zazdrosna. Wszyscy się spotykają, rozmawiają, wygłupiają. Z jego babcią mam lepszy kontakt niż z moimi. Ale widzę też jak jego rodzina się różni. Rodzice są po rozwodzie. Rodzina od strony mamy jest bardzo otwarta, mam z nimi świetny kontakt, jestem zapraszana na wszystkie imprezy. Rodzina od strony taty jest bardziej materialistyczna, nie poznałam prawie nikogo z tej strony i nawet trochę się ich boję.
OdpowiedzUsuńNa szczęście w mojej rodzinie jeśli chodzi o pomoc, nie ma problemu :)
no nie każda rodzina jest taka sama, od strony taty sami hipokryci... ale na dobrą sprawę jak ktoś ma problem to to jest jego problem.
Usuńja takich zachowań nie rozumiem. własne dziec???!!!
OdpowiedzUsuńteż tego nie rozumiem.
Usuńzgadzam się. i zapamiętam tą sentencję Newtona
OdpowiedzUsuń:)
Usuń