Rozmowa telefoniczna z amantem to miła rzecz, powiedziałam mu że nie mogę doczekać się niedzieli. Amant wspomniał o (tu pada nazwa restauracji którą planujemy odwiedzić). Powiedziałam mu że spotkanie z czlowiekiem z którym miło sie rozmawia to duża wartość. Powiedział że żartował, takie nieprzyjemne to było...
Dla odreagowania całej ogólnej sytuacji postanowiłam się przejść z sunią sąsiadki na spacer.
Sklep samoobsługowy. Jest witryna, są ceny, a zamiast kasjera jest puszka gdzie należy uiścić należność za to co chce sie zabrać ze sobą. Z za szyby można wyciągnąć maliny, czarną porzeczkę, jakieś oleje, przeciery, soki... miejsce wygląda atrakcyjnie, asortyment wygląda świeżo.
Należność można na trzy sposoby uiścić: przelew, blik, gotówka do puszki.
Jest też list do złodzieja:
źródło klikPoszukałam informacji o sklepie i pod wyżej podanym linkiem znalazłam artykuł o kramiku. Okazuje się że to jest pomysł z Norwegii gdzie takich miejsc jest wiele. Mimo obaw pierwsi klienci Malinogrodu okazali sie uczciwi. Niestety nie wszyscy: "(...) Raz ze sklepiku ukradziono lodówkę, trzy razy kasa została przecięta szlifierką i wyciągnięto z niej pieniądze. Do wszystkich zdarzeń doszło w nocy.(...)Absolutnie nie! Każda z kradzieży czegoś mnie nauczyła. Większość klientów, czyli okoliczni mieszkańcy Malinogrodu, zawsze płaci za owoce i przetwory. Byłem jednak naiwny, żyjąc w przekonaniu, że do otwartego 24 godziny na dobę sklepu nikt się nie włamie. W nocy w tej okolicy jest bardzo ciemno, nie ma żywej duszy. Postanowiłem więc punkt na noc zamykać. Od tamtej pory nie doszło do ani jednego niepokojącego incydentu, co uważam za ogromny sukces."
Jak widać sklep ma się dobrze, jest jednak ale... kwestia skarbowa i paragony. Ciekawe czy aby właściciel nie będzie miał i takich problemów i jak to ma rozwiązane skoro nie ma pracownika co wydaje paragony.
Za sklepik trzymam kciuki bo to super że jest miejsce dające dostęp do świeżych malinek prosto z plantacji, tak za płotem rosną sobie malinki.
Miejsca inne związane z tym sklepem
Na koniec coś co mi w duszy gra...
Na amanta mam to jako dzwonek w telefonie ustawione, oczywiście zdjęcie jego też ustawione. Gdy dzwoni jest mi baaardzo miło... bardzo ciekawi mnie... jak on pachnie... kim się okaże... mimo emocji dość intensywnych, czas pokaże...
Słyszałam o takim sklepie, ale jeszcze nigdy nie robiłam w nim zakupów To chyba dość świeży pomysł. Choć wiem, że w Polsce jest już kilka takich sklepów.
OdpowiedzUsuńWiem że sieć Żabka ma takie samoobsługowe sklepy gdzie trzeba mieć aplikacje a należność pobierana jest po wyjściu ze sklepu.
UsuńBardzo ciekawy sklep, z chęcią pojadłabym malin :) Z tymi paragonami to faktycznie wielka niewiadoma, nasz rząd potrafi zepsuć każdy świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńTam owoce, przetwory... Fajnie:)
UsuńSłyszałam o takich sklepach w innych krajach, ale nie sądziłam, że w Polsce też istnieją. To chyba tylko kwestia czasu, kiedy zostanie okradziony (znając mentalność niektórych naszych rodaków).
OdpowiedzUsuńJak na razie trafiłam na jeden taki:)
UsuńWow, jaka ciekawa inicjatywa. Nie słyszałam wcześniej o takim sklepie.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie miałam wcześniej pojęcia o takim sklepie. Super ciekawostka.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy sklep, oj pojadłabym malin :)
OdpowiedzUsuńJedziesz rowerem wiele kilometrów, czujesz głód lub pragnienie, a tu proszę, taka niespodzianka czeka. :)
UsuńSuper, że sa takie sklepy, odpada transport, pośrednicy, marże.
OdpowiedzUsuńNie zrozumiałam z czym ten amant żartował na początku Twojego wpisu, co takie nieprzyjemne było.
wiem źle ujęłam, miałam to zmienić, chodziło o to że ten "żart" jego polegał na tym że nie mogę doczekać sie wizyty w restauracji. Powiedziałam mu że spotkanie drugiego człowieka z którym fajnie sie rozmawia to duża wartość, na to on że żartował....
UsuńA tym czasem ja naprawdę nie mogę sie doczekać, bo to juz jutro...
Coraz częściej czytam o takich sklepikach, na wyjazdach widujemy kramy samoobsługowe, gdzie można kupić ziemniaki i cebule, a nawet przetwory w słoikach, a płacisz wrzucając kwotę 5, 10 zł do puszki.
OdpowiedzUsuńPlusem jest to że jest to zakup bezpośredni, malinki zerwane z krzaczka za płotem, nie ma kosztów zatrudnienia pracownika co wpływa na cenę produktu, a teraz jest to szczególnie ważne.
UsuńTakie samoobsługowe kramiki po raz pierwszy spotkaliśmy na Bornholmie. Też byliśmy zdziwieni :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo bym chciała, aby takie sklepy przyjęły się u nas, obawiam się jednak, że spora część społeczeństwa nie jest na to gotowa mentalnie.
OdpowiedzUsuńNiestety, też jestem tego zdania.
UsuńFajny post. Gratuluję odkrycia. :)
OdpowiedzUsuńChciałabym na swojej ścieżce spacerów z psami dokonać takiego odkrycia, bardzo by się przydało i sprawdziło. :)
UsuńSłyszałam o podobnym sklepie. Idea zacna, ciekawe jak ludzie do tego podchodzą i czy taki sklep szanują.
OdpowiedzUsuńSklep faktycznie nietypowy. Dobrze wiedzieć o takim punkcie.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o takim sklepie, przyznaję, że ciekawa opcja.
OdpowiedzUsuńW mojej okolicy takich sklepów jest kilka i funkcjonują od dawna, więc wcale mnie one nie dziwią.
OdpowiedzUsuńJa także wcześniej nie słyszałam o takim sklepie, więc to dla mnie zupełna nowość.
OdpowiedzUsuńWielokrotnie słyszałam o takich inicjatywach, ale u mnie w okolicy chyba takich sklepów bez obsługi nie ma :D
OdpowiedzUsuńU mnie w Irlandii półn sporo jest takich skleów. Przeważnie można kupić tam jajka i inne produkty od rolników . W PL trzeba mieć ogromne zaufanie, aby coś takiego otworzyć, podziwiam
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu w tv słyszałam o takim sklepie, ale był w innej miejscowości. Ale osobiście w takim jeszcze nie byłam.
OdpowiedzUsuń