Ponoć łzy mają moc uwalniającą, ale ja chyba dotarłam do nowego dla mnie etapu. Odkąd jestem w szpitalu płakałam codziennie: z bezsilności, głodu, odarcia z godności. Bezsilność i lęk przed kolejnym udarem nie nastrajają pozytywnie. Ktoś może pomyśleć o pozytywnym myśleniu. Ja bym to nazwała głupota,a Einstein szaleństwem. Kojarzę cytat ze szaleństwem jest robiąc to samo oczekiwać innych efektów. Wielokrotnie zgłaszałam lekarzom, pielęgniarkom to że mam ciężką sytuację. Mój aktualny status to bezrobotna bez prawa do zasiłku. Jestem przykutą do łóżka kaleką. Od kilku dni mam pozwolenie na poruszanie się z chodzikiem po korytarzu. Gdy dopytałam że w ramach pozwolenia mogę iść się umyć.... to gdy tylko mogłam to mój chód był daleki od ideału. Pamiętam: pięta,palce, pięta, palce... no i uginać kolana by przeprostu nie było. Super się umyć bez opiekunki. Nawet jak musiałam z nią chodzic to chciałam wszystko robić jak najbardziej sama!
Mój fizjoterapeuta to młody człowiek o miłej aparycji i cierpliwości do mnie. Czasem mi głupio za moje zachowanie. Chodzenie po schodach to trudny temat, ciężko zachować godność, chociaż już jakoś łatwiej. Ćwiczenia oddechowe pomagają. Słyszałam że są osoby które nie dochodzą do takiej sprawności.
Jak wyjdę ze szpitala nie będę miała pieniędzy by kupować leki. Brak leków i choroby mogą być przyczyną... Kolejnego udaru. Tu nie ma do kogo mówić. Po co pytają? Przykładem alergie pokarmowe bo jaśnie pani pielęgniarka nie raczyła przekazać. No i te komentarze że ja czegoś nie lubię to do restauracji mam iść. Ile było razy że brałam leki na pusty żołądek. Boję się że po wyjściu ze szpitala nie będzie funduszy na tabletki.
Pan psycholog mówi o podjęciu pracy. Twierdzi że mama mnie wspiera i zaopatruje w niezbędne rzeczy. Temat stanika wyśmiewa że to taka moda. Na szczęście mama stanik przyniosła mi,ale nowy obcisły. Tłumaczyłam który ma przynieść,ale ona wie lepiej. Ja do szpitala nie biorę nowych rzeczy bo to nie rewia mody. Tutaj ważne by było wygodnie,a jak ukradną -bo może tak się zdarzyć, to by nie było żal. Ten nowy stanik nie łatwo się go zakłada i zdejmuje. Powiedziałam że odkąd tu jestem nie przyniosła mi kromki jebanego chleba,a wie jaka mam sytuacje. Na potrzeby wpisu używam słowa mama,ale dla mnie jest bliżej oprawcy. Po tym jak pastwiła się i kpiła stojąc nad, łóżkiem szpitalnym (jak nie chodziłam w grudniu) dla mnie człowiekiem nie jest. Drwiła że maseczki mi przyniesie do twarzy. Zapytałam jak mam zrobić sobie taką maseczkę skoro nie chodzę i żeby się zastanowiła co mówi. Ona stwierdziła że ja obrażam. Kiedyś wychodząc ostentacyjnie przeprosiła wszystkie panie. Kobiety były zdziwione bo nie wiedziały o co chodzi. Ona nie mając argumentów kłamie by mieć pretekst do karania osoby chorej w szpitalu, jak można umniejszać takiej osobie mówiąc że to ona dopiero jest chora. Skoro ja leżę w szpitalu, nie chodzę samodzielnie to chyba nie jest najlepiej ze mną. Niedługo będzie miesiąc jak tu jestem,a to nie świadczy o szczycie dobrostanu.
Moja mama poszła do socjalnych w szpitalu. One zaproponowały złożenie moich dokumentów na komisję by zyskać wyższy stopień niepełnosprawności,a to wiąże się z ubieganiem o zasiłek stały ( taka nazwa). Zanim będzie komisja,decyzja... Minie czas. Zaproponowały bym się zapożyczyła gdzieś. Czy to logiczne by kaleka bez dochodów pożyczała od kogoś skoro nie wie kiedy i czy będzie miała zwrócić,a leki trzeba brać. Siedziałam nocami gdy inni spali i płakałam z bezradności, z lęku przed kolejnym udarem, przemocą ze strony mamy. Ona już znajdzie powód by mnie karać. Niedawno przyniosła mi stanik, nowy obcisły do szpitala. Mam nadzieję że nie zginie bo personel tu nawet przy pacjentach potrafi otwierać szafkę i grzebać. Ostatnio pielęgniarka narozlewała mi na stoliku i poszła sobie. No ale czego się spodziewać po kimś kto na pytanie o imię przedstawia się: "Hermenegilda herbu zielona pietruszka".
Ja tu jestem tylko gościem, przybyszem, mimowolnym obserwatorem. Pobyt tu to nie lekcja odpuszczania ale "wyższego wyjebania". Pani Kasia to "opiekunka" która chwali się że jest inzynierem a na pytanie w jakim kierunku nie odpowiada. Dziwne, po co gada że przed siedmioma monitorami siedziała. Widać że zniszczona piciem. gruba Ola to kuchenkowa od rozdawania posiłków, ta co "ja wale do każdego na ty,a z ciebie żadna pani".
Mam zapalenie dziąseł i ból gardła. Dobrze że znajomi pomogli. Tak usłyszałam od lekarki że rodzina ma pomóc, a jak ktoś nie ma?
Miałam kubki dwa szpitalne, jeden do picia a drugi do parzenia szałwii. Pani Kasia inżynier stwierdziła że nie może mi kubka umyć, skoro chodzę to mogę sama to zrobić. A mnie się wydawało że takie decyzje to bardziej fizjoterapeuta podejmuje. Przed kolacją pani "inżynier" zadecydowała o wylaniu mojego naparu, zarekwirowaly mi kubek. Poszłam do kuchenkowej odebrać kubek to się darła że to własność szpitala i że mam go oddać. Kurwa serio o kubek? Jak można chorego człowieka tak traktować?! Zapytałam dlaczego wylały mi lek a ona "to było kwaśne, chcesz sraczki dostać". Nie wiem jak od płukania paszczy miałabym mieć jakiekolwiek komplikacje. Zapytałam kim pani jest, no nie wiem może jest jakimś profesorem, ordynatorem no nie wiem...a ona że człowiekiem i....tyłek mi wypieła. Mega się zdenerwowałam. Powiedziałam że nie ma kultury.
Na szczęście miałam drugi (szpitalny) kubek. Poszłam z chodzikiem na drugi koniec korytarza by znów zalać szałwie. Spotkałam kierownika rehabilitantów który pomógł mi zanieść kubek z wrzątkiem na salę. Poprosiłam przy świadkach by pani Kasia nigdy więcej się nie odzywała do mnie. Nie życzę sobie by się wtrącała w rozmowy i mówiła do mnie. Wróciła z siostrą która przedstawiła mi się jako "Hermenegilda herbu zielona pietruszka". Kasia zarządzała bym powiedziała co mam do niej. Czując brak życzliwości powiedziałam że mam sporo zastrzeżeń i proszę by pani Kasia się nie odzywała do mnie. Wiem że ona tego nie szanuje,wiem powinnam ja jak powietrze.
Drugi raz pielęgniarka mi pomogła kubek z wrzątkiem nieść bo "uczona głowa pani inżynier" potrafi pokierować do restauracji, jak śmierdzi odchodami to zamiast pianka psiknąć czy okno otworzyć to przypomni że to nie hotel tylko szpital.
Kubek ma mi znajoma przynieść. Wśród personelu są różni ludzie dno i tacy których miło widzieć. Słyszałam że kuchenkowa nie powinna mi kubka zabierać. Dla mnie to chóry świat dziwnych ludzi. Jestem tu gościem, obserwatorem tych osobliwości.
Niby szpital a tak toksyczne miejsce :( Życzę Ci, żebyś jak najszybciej stamtąd mogła wyjść. Postaraj się złożyć te dokumenty o wyższy stopień niepełnosprawności, no i koniecznie do miodu. Zawsze jakiś grosz wpadnie. Trzymaj się ciepło <3
OdpowiedzUsuńBrak słów ....no niestety musisz korzystać- ile się da z rehabilitacji, by dojść do siebie ...by muc sprawnie funkcjonować ... przykre to jest że z krzywdy innych ludzie czerpią przyjemność ....trzymaj się- dasz radę Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńbardzo współczuję, masz straszne przeżycia...
OdpowiedzUsuńO rany, to, co piszesz czyta się,jak najbardziej okrutną powieść o toksycznych relacjach i toksycznym środowisku. Aż strach pomyśleć, że jest to samo życie. Tak mi Ciebie szkoda Kochana.
OdpowiedzUsuń