Udar mocno mną potrząsnął. Sytuacja zależności, szpitalna rzeczywistość.... Jasne doceniam że tak wiele osób pomogło, czuję wdzięczność za wsparcie. Niestety wśród personelu były takie persony które nie powinny pracować na swoich stanowiskach. Jednak najtrudniejsza okazała się bezradność wobec skutków zawału. Co się we mnie zmieniło? Jestem bardziej konkretna. Przestałam pić słodkie napoje, najtrudniej było przyzwyczaić się do picia gorzkiej herbaty. Bardziej zaprzyjaźniłam się z rooibossem i chlebem typu Wasa (smakuje mi najbardziej z serem). Obsesyjnie niemalże pilnuje leków. Oglądam braci Rodzeń, kanał "Nie Słodzę"...
Jest wiele mitów na temat cukrzycy: że jak się jest na insulinie to już do końca życia, wiele mówi się o tym co podnosi cukier oraz czego diabetykowi nie wolno. Biorę leki, unikam węglowodanów (zwykły chleb zamieniłam na Wase i podobne). Bywa że zjem i zwykły chleb czy bułke, ale to sporadycznie. Czasem coś słodkiego zjem. Teraz mity że zastrzyków się nigdy nie odstawi: insulinę dostawałam na neurologii gdzie miałam mierzona glikemię często. Potem dostawałam znowu tylko tabletki. Za zastrzykami w brzuch nie tęsknię. Kwestia zakazów i tych list czego cukrzyk unikać musi, tych treści spotykam najwięcej.
Jednak to o czym wspomina się mniej to monitorowanie poziomu glikemii i dbanie by poziom nie był zbyt niski. Leczenie cukrzycy ma na celu osiągnięcie odpowiednich wartości wyników pomiarów a nie unikanie cukru i przyjmowanie leków (metformina/insulina). Glukometr czy inne ustrojstwa do samokontroli są bardzo ważne, gdyż w oparciu o uzyskane wartości wiem jak sprawa wygląda. Picie większej ilości wody, unikanie cukru i pilnowanie leków przyczyniły się do hipoglikemii. Leki ustawili mi na oddziale, tak tam brałam więc co może iść nie tak? Trzustka nie pracuje dobrze, skupiałam się na unikaniu cukrów braniu leków, zarzywałam więcej ruchu. No to osiągnęłam "sukces" glikemia 89 po posiłku ok, ale 40 czy 36 to powód do niepokoju. Przecież o zbyt niskich poziomach się nie mówi. Znalazłam informację że prawidłowy poziom cukru we krwi z palca na czczo wynosi 70 - 99 mg/dl (3,9 - 5, 5 mmol/l), a 2 godziny po posiłku 70-140 mg/dl (3,9 – 6,9 mmol.l). Pomiary są bardzo ważne. Zmieniłam podejście do słodyczy i widzę że przy odpowiedniej regulacji nie muszę z nich rezygnować. Niestety jako chora metabolicznie osoba która chce uniknąć powikłań choroby nie mogę jeść już tak beztrosko. Wkurza i odbiera przyjemność jedzenia ta cała "obsesja" dbania o poziomy. Chora trzustka nie działa prawidłowo, do tego i inne czynniki jak stres czy emocje sprawiają że nie da się trafnie przewidzieć trafnie jaki będzie/jest cukier we krwi, dlatego tak ważne są pomiary. Wiesz co jest zaskakujące? Mając niecałe 300 cukru jak i w sytuacji gdzie glukometr wskazywał 36 nie czułam się jakoś zaniepokojona, mając zbyt niski cukier nie miałam poczucia że powinnam coś zjeść, nawet mi się nie chciało, za to przy około 300 spoko. To pokazuje jaką choroba jest cukrzyca i jak ważne jest dbanie o poziomy.
Ahhhh... Jak chętnie pospacerowałabym... Odwiedziła bym Galerie El, cukiernię "U Wołka"....no i coś co budzi moje ambiwalentne uczucia... mianowicie golonka w "Specjal Pubie".
Gdy piszę ta notatkę siedzę w busie, jest piękna pogoda...
Mijając Elbląg.....
Co prawda wojaże były do Wielkopolski, ale styl i klimat podobne. Na dworcu jest sklep sieci drogeryjnej zaczynającej się na "R". Kupiłam sobie maszynkę do golenia, krem do twarzy i piankę do mycia.
Fluxus był spóźniony czym napędził mi trochę strachu. Dodatkowo nie podali z którego stanowiska na dworcu będzie odjeżdżał pojazd. Na szczęście bus przyjechał, wsiadłam i przez okno pstrykałam fotki
Dworzec PKS w Lublinie. Pięknie wygląda, na żywo na pewno lepiej się prezentuje niż na zdjęciach z telefonu bez obróbki
Około dwudziestej dotarłam do Zamościa. Niby kilka minut od przystanku znajduje się moje miejsce kwaterunkowe. Niestety fakt że chodzę o kuli oraz problemy z orientacją sprawiły że zwiedzałam miasto. Co prawda miałam taki plan ale po uprzednim zostawieniu bagaży w hostelu. Błądziłam zwiedzając to klimatyczne zabytkowe miasto, jakże urokliwe.
Brama Lwowska.
Ogólnie wrażenia przyjemne. Zatrzymałam się w hostelu "Starówka". Za nocleg ze wspólną łazienką zapłaciłam 103;50 (z rabatem za płatność gotówką). Jak na kwaterunek w tak dobrej lokalizacji to dobra cena. Wspólna jest też kuchnia i takie pomieszczenie gdzie jest tv, książki...miło posiedzieć.
Aha, jadłam przysmak regionalny taka bułeczkę z serem i kaszą gryczaną. Szału ni ma. Może uda mi się też innych spróbować smaków regionu, koniecznie cebularza muszę spróbować koło hostelu jest sporo lokali, piekarni.... Szkoda tylko że czasu mało by pozwiedzać i popróbować wszystkiego. Może jak wyjdę ze szpitala to przedłużę sobie pobyt i odwiedzę różne miejsca.
Osobom które mnie wsparły, każdej z osobna chciałam podziękować i ale dobrą energię, śliczne dzięki. Wierzę że dobro zwielokrotnione wraca.
Kochana jestem pełna uznania dla Ciebie za, to jak wspaniała dbasz o swoje zdrowie. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i całym sercem jestem z tobą.
OdpowiedzUsuńDbaj o siebie, wypoczywaj i unikaj stresu, to banalne życzenia, ale nic lepszego nie wymyślę.
OdpowiedzUsuńTo są jeszcze hotele ze wspólną łazienką?
Oj też po badaniach musiałam się za siebie ostro zabrać, ale też lekarka mi mówiła, że u przysłowiowej "cioci na imieninach" nie muszę odmawiać ciasta itp. Po prostu musiałam zacząć jeść bardziej świadomie, częściej a mniej, czytać uważnie etykiety i ograniczyć się, ale też nie jakoś drastycznie, bo to szkodzi na psychikę. Trzymaj się!!
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego ubzdurało mi się, że Ty do Rzeszowa jedziesz i myslę : "Jaki Zamość?" ;p
OdpowiedzUsuńZa niski poziom cukru jest dużo bardziej groźny, ja to akurat wiem.
Dzięki za relację z podróży!
Zamość chciałabym kiedyś odwiedzić.
OdpowiedzUsuńZa niski poziom cukru, to też jest niebezpiecznie. Stosując i leki i dietę niskowęglowodanową trzeba bardzo uważać. Tak czy inaczej nie jest dobrze. Moja mama umarła w wyniku powikłań cukrzycy, ale znam też ludzi, którzy z nią żyją długie lata. Dbaj o siebie.
OdpowiedzUsuń