Moja mama ma siostrę młodszą Elżbietę. Ciocia odkąd sięgam
pamięcią zawsze była chora. Znakiem jej rozpoznawczym było i jest nadal
siedzenie w domu, a najczęściej leżenie w łóżku, bo: „źle się czuje”. Jej mąż,
a mój chrzestny, który nawet na mojej komunii się nie pojawił całe życie pił.
Mimo, że nic mi nigdy nie zrobił bałam się go, i raczej omijałam. Ciocia ma
dwoje dzieci Justynę i Marka.
Marek założył firmę i usamodzielnił się. Mieszka teraz z
żoną Karoliną i córką Martą. Byli z pięć lat temu u mojej mamy na wczasach.
Oczywiście mieszkali w namiocie… Marta z Paulinką i Michałkiem u nas w domu.
Justyna zajmuje się domem wychowuje dzieci, Mariusz jej mąż
pracuje w firmie Marka. Kiedyś się mną opiekowała, gdy byłam małym dzieckiem.
Wiem, że ma do mnie pretensje, że się urodziłam: „ja musiałam przyjeżdżać się
tobą opiekować, bo twojej matce się nie chciało, wychodziła sobie” – te i
podobne teksty często od niej słyszałam. Często. Zarówno Justyna jak i ciocia
Ela sporo pieką, to od nich nauczyłam się podstaw, gdy mam problem z ciastem,
czy kulinariami dzwonię właśnie do nichJ.
Ciocię Ele lubię i myślę, że z wzajemnością, jednak raz w
stosunku do mnie zachowała się dość nie ładnie, i postanowiłam, że więcej
ciocinym gościem nie będę. Ciocia mogła by śmiało znaleźć się w księdze
rekordów guinnessa jako najdłużej umierająca osoba. Kiedyś się z ciocią Elą
śmiałyśmy, że jest „ciocią farmaceutką”, bo ma tyle leków, które ją po śmierci
zakonserwują. Zaiste siostra mamy zawsze źle się czuje większość czasu
wypoczywa w łóżku, nawet do telefonu nie podejdzie. Przykre, ale tak już jest.
A reszta rodziny? Nie znam, gdyż mamy naprawdę rzadki
kontakt, często okazją są „zjazdy rodzinne” pt: śluby i pogrzeby, chodź tego drugiego ostatnio
znacznie więcej. Chrzciny? To już kameralnie „w swoim gronie” zarówno mamy jak
i taty strony. Nie lubię gdy na takich zjazdach podchodzi do mnie jakaś kobieta
i wypytuje się o mamę tatę siostry… czuje się niezręcznie pytając po prostu kim
jest?
W przypadku duzych rodzin i rzadkich kontaktow, faktycznie czasem nie wiadomo, z kim sie ma do czynienia.
OdpowiedzUsuńKiedys, jako dziecko, nie wpuscilam do domu dwoch ciotek, ktore przyjechaly z Czestochowy, bo myslalam, ze to jakies swiadkowe Jehowy nawracac mnie przyszly. Cala rodzina miala potem przednia zabawe, tylko mnie nie bylo do smiechu.
A ja w ogóle nie miałam rodziny ze strony Mamy ani Taty...
OdpowiedzUsuńTaki czasy były...