Od rana leje, żona (Robercik) chleje u kurczaka, we trójkę z
Wodzirejem. A to oznacza, że Natalia lata po Pietrach i wydzwania... Niech tam
sobie wydzwania, ale Rodziak szczeka, a później to ja mam słuchania…
Domofonu wyłączyć nie mogę… wyjść też nie mogę bo czekam na
wymianę czegoś w domu.
Była u mnie mamusia…. Z jakimiś dokumentami do podpisu,
usiłowała wymusić na mnie natychmiastowy podpis, nie dając możliwości zapoznania
się z dokumentacją, nie wiedziałam o co chodzi. Nie chciała wejść do domu
kolejny raz na klatce, wydzwanianie domofonami i szczekanie psa a potem będę
słuchała od sąsiadów. Nie mówiąc to tym, kto z sąsiadów co słyszał i jak
zrozumiał!
Moja mama nie będzie rozmawiała przez telefon, bo takich
rzeczy się nie załatwia. Do domu do mnie nie wejdzie, bo… się boi. Ale na
klatce, przed blokiem, to i owszem! Bo to są właśnie miejsca do załatwiania
spraw rodzinnych.
Nie szło się dogadać, więc weszłam do siebie, za jakiś czas
domofon, o to samo, więc i ja to samo, w odpowiedzi że będzie sąd, że będę miała
problemy… nie szło się dogadać, więc
wchodzę do siebie.
I tak kilka razy… pies szczeka, jestem wściekła! Przecież
nic nikomu złego nie robię, nikogo nie krzywdzę, nie obrażam, nawet o pomoc się
nie zwracam, a bywało różnie…
Moja mama twierdzi, że mi się dobrze powodzi, to powiedziałam jej, że bywały dni, ciężkie i że gdyby nie mama Roberta to byśmy nie mieli dosłownie nic, patrzymy kiedy grzyby będą w lesie to będziemy smażyć. Prąd by oszczędzić mieliśmy od dawna lodówkę wyłączoną, dopiero kilka tygodni temu włączyliśmy, bo są upały...
Natalia dalej lata po piętrach, domofony mamy powyłączane to napierdala na telefony. Powiedziałam jej, że sobie nie życzymy by nas nachodziła i wydzwaniała, jeśli tego nie rozumie to sięgniemy po jakieś środki prawne. Mam dość! Było tyle rozmów, i tak i siak a ona swoje, naprawdę mamy jej dość... no gdyby się jeszcze jakoś potrafiła zachować, ale nie wydzwania o różnych porach dnia (i nie tylko) na telefony, domofony, puka do drzwi....
Zmienić numer telefonu, drzwi nie otwierać a jak domofon dzwoni to sprawdzać kto i w razie czego nie odpowiadać. W końcu się znudzi :D
OdpowiedzUsuńMy tak robimy od kilku miesięcy...
UsuńMoim zdaniem nic to nie zmienia, bo to jest jej styl... ona szuka Wodzireja i tak ma, że nachodzi i wydzwania gdzie sie da... ona za dwa miesiące zostanie matką... szkoda gadać...
hmmm,nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale współczuję Ci że nie masz świętego spokoju. Bądź bardziej stanowcza
OdpowiedzUsuńhehhhh... to trzeba rozwiązać...
UsuńJa bym jej nie otwierała i tyle. Metoda zdartej płyty.
OdpowiedzUsuńTo nic nie daje... sytuacja nie zmienia się od miesięcy...
Usuń...z taką kołomyją to popierdolca można dostać. Sorry za wyrażenie...
OdpowiedzUsuńtrzeba coś z tym zrobić....
Usuńnajlepiej to chyba sprawę w sądzie za nachodzenie i nękanie założyć inaczej się od niej nie uwolinsz..Cieprliwości Ci życzę i spokoju! ;)
OdpowiedzUsuńJa zamierzam z dzielnicowym pogadać...
Usuńteż kiedyś miałam taki problem i niestety dzielnicowy pomygł tylko na chwile;/ mam nadzieje że w twoim wypadku będzie inaczej;)
Usuńwiesz ale w sądzie jakaś podkładka zawsze... po za tym też wątpię czy nawet sąd pomoże?
UsuńEchh ciężka sprawa widzę. Jednak wiele cierpliwości i powodzenia życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)