Maria i
Kasia znają się dobre kilkanaście lat. Połowę żywota. Dzwoniły do siebie często, spotykały się, informowały o możliwości podjęcia pracy stałej jak i dodatkowej. Kasia była w kilkuletnim
związku z obcokrajowcem mieszkając za granicą ochłodziła kontakty z Marią
izolowała i „chroniła” swój „skarb” przed koleżanką. Oczywiście podczas wizyt w
ojczyźnie mogła się spotkać z koleżanką, ale we trójkę pod warunkiem że nie towarzyszył im wybranek Kasi.
Po rozstaniu żaliła się na agresje ze strony mamy i cioć że lata straciła że po co była
z nim skoro nie wyszło. Hehhh- jakby człowiek wiedział że się nie uda… to czy na pewno by się wiązał?
Obecnie
Kasia mieszka z mamą nie ma stałego partnera jedynie spotkania z panami którzy w
zamian za mile spędzony czas potrafią się zrewanżować: a to wyjście, czy
prezent. Gdy zdarza się obcokrajowiec bywa że znajomość z hotelu zaowocuje
zaproszeniem do domu gospodarza.
Maria
mieszka z partnerem i jak to w życiu raz lepiej raz gorzej. Czasem gościła
koleżankę u siebie ale gdy zauważyła lekceważące zachowania rówieśniczki
zaczęła wycofywać się ze znajomości. Częściej utrzymywała kontakty ze wspólną
koleżanką Luizą, która jest 10 lat starsza i mieszka sama z pieskiem. Z racji
pewnej dysfunkcji nie raz potrzebowała pomocy. Maria nie raz jej pomogła, ale czy mogła
liczyć na wzajemność? Nie.
Luiza jest
lesbijką i podkochuje się w Kasi, i zapewne przekazuje swoje spostrzeżenia oraz
to co mówi Maria. To jeszcze bardziej zdystansowało koleżanki. Luiza zwłaszcza gdy sie zdenerwuje lekceważącą postawą Kasi przekazuje też Marii co myśli o tamtej. Maria jest
szczera. Kasia też ale za plecami omawianej osoby.
Wadą Kasi
jest nie odbieranie telefonów czasem potrafi nawet w towarzystwie wyciągnąć
telefon spojrzeć kto dzwoni i powiedzieć „spierd***” w obcym języku. Często
zachowuje się niczym Izabela Łęcka z lalki Prusa… tak bardzo pewna swego…
Maria zawsze
odbiera telefon, odpisuje. Pewnego razu Maria zaproponowała wyjście, od
tygodnia dziewczyny były umówione. Kasia odmówiła w ostatnim momencie twierdząc
że to zbyt mało atrakcyjne.
Niedawno
Marię zastanowiła przykra niespodzianka od koleżanki... tej która odbiera
telefon, odpisze jak ma kaprys... zaproponowała wyjście na pokaz (gary, pościel
wełniana etc) które to miało rozpocząć się za kilka godzin. Maria napisała że
nie da rady pojechać bo miała wydatki. Z resztą w przed dzień Kasia złożyła
Marii niespodziewaną wizytę była mocno wyperfumowana ciut lepiej niż zwykle
ubrana rozprawiała gdzie była pokazywała zdjęcia posiłków które jadła ze
starszym od siebie mężczyzną. Widziała
że do gospodarzy też ktoś przyszedł pożyczać, a gospodyni szła do innej osoby w
tym celu;/
Na odmowną
odpowiedź w sprawie wyjścia odpisała żeby Maria coś załatwiła. Maria jej
przypomniała że nie da rady niestety. A ona wymieniła osoby od których Maria
miałaby pożyczyć byle tylko zobaczyć gary i dostać mikser za stracony czas "(...)
Niech Ci pożyczą, co nie mają nawet 10 złotych?? Daj spokój, mikser będzie
warto". Nie odpisała bo nie miała co. Kasia się oburzyła: " Dziękuję
że mi odpisałaś. Ja jestem już na pokazie - mikser sie przyda. Nie będę
komentować faktu że jesteś z gościem który nawet nie da Ci na bilet -
żenada". Mari zrobiło się przykro.... także czytając kilka dni później
wiadomość: „ Hej! Obraziłaś się na mnie??? Chyba Cię nie uraziłam pisząc
szczerą prawdę – a mixera żałuj był wart! Fajny i praktyczny w kuchniJ.” - Po co mi mikser z pokazu skoro
mam mojego starego Zelmera nie szemranej firmy, a nawet mam blender Boscha –
pomyśleć mogła adresatka wiadomości.
Maria od Luizy
się dowiedziała że koleżanka napisała do niej: że chciała Marię wyciągnąć na
pokaz a ona nie ma kasy na bilet. Kasia jest dobrą koleżanką, nawet bardzo
dobrą – w mówieniu kto co powinien, jaki być powinien jak się zachowywać.
Wiedzę ma tylko szkoda że jej samej można bardzo wiele zarzucić.
Zaczęła się
nagonka na Marię a że partnera ma nie takiego, a że nią steruje, a że od
koleżanek się odwraca bo wyjść się spotkać nie chciała, a że za wcześnie
rozmowę skończyła, Luiza napisała: „po co się obrażasz na mnie jeśli dokładnie
wiesze to była twoja wina ,bo słuchasz swojego faceta i masz wszystkich w
dupie! i jeszcze się obrażasz, bo na razie on jest bossem ,bo ma kilka złotych
złotych zobaczymy jak długo potrwa ta sielanka! heh szkoda słów....”. Zdumiewająca
jest agresja Luizy. Jedna i druga są wspaniałymi przyjaciółkami jak tylko mają
kaprys się odezwać. Oczywiście w słowach jedna i druga są świetnymi
doradczyniami i przyjaciółkami – pod warunkiem że mają ochotę. Obie prezentują
roszczeniową postawę wobec świata. Gdy Maria miała nieszczęście przebywać w ich
towarzystwie czuła się jak śmieć niezauważana, ignorowana odezwać się mogła
jedynie dopuszczona do głosu pytaniem: „Maria a ty czemu się nie odzywasz?” „co
tak milczysz?” „Patrz Mari jakaś smutna(/zła/etc)”.
Przyjaźń
między mężczyznami wygląda nieco inaczej – przynajmniej tak wynika z moich
obserwacji. Mimo że Maria zarówno Kasi jak i Luizie życzy dobrze ma wrażenie że
Kasia chętnie ją odwiedza gdyż coś zyskuje, a żywe zainteresowanie problemami,
porażkami wynika z odwrócenia uwagi, pocieszenia się: no ona ma gorzej ja mam
lepiej. Szczytem bezczelności Kasi było „zamówienie” sobie menu jakim to gospodarze
mieli ugościć „gwiazdę”.
Męskie
przyjaźnie są bardziej spontaniczne mniej zawistne, i mniej nastawione na
branie, udowadnianie. W towarzystwie kumpli mojego ex czułam się jak jeden z
nich, panował taki nieskrępowany luz, taka atmosfera żartów wygłupów, wspólne
wypady… ale gdy pojawiała się choć jedna dziewczyna zauważałam że robiło się
jakby sztywniej. Nigdy potem nie doświadczyłam takiej integracji z męskim
środowiskiem… kobiety wobec siebie są fałszywe zawistne i stosują pośrednie
formy agresji (obgadywanie, plotkowanie) jednak w kontaktach są miłe. U facetów
jest jakby odwrotnie być może to nazywają „prostszą konstrukcją” są bardziej szczerzy
prostolinijni wobec siebie lepiej niż kobiety się komunikują. Nie
tylko komunikacja między płciowa jest trudna… patrząc na Luizę i Kasię… one nie
potrafią rozmawiać… krzyk jazgot minimum treści.
Wielokrotnie
spotkałam się z tematem problemu kobiecego bo facet wychodzi z kumplami. Wiecie
co? Zastanawia mnie dlaczego faceci nie mają takich problemów?
Chyba to jakiś wyjątek mam przyjaciółke od przedszkola i mimo wszystko dalej sie przyjaznimy
OdpowiedzUsuńGratuluję!
UsuńMoja przyjaźń z przyjaciółkami z dawnych lat się rozpadła... niestety. Ale mam teraz dwoje przyjaciół, na których mogę polegać i są wzorowymi przyjaciółmi. "CIeszmy się ludźmi, tak szybko odchodzą" teraz nabiera nowego znaczenia.. ;C
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
ciekawe spostrzeżenie:)
UsuńJa mam przyjaciółkę od lat i nie wyobrażam sobię życia bez niej! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
uprzedzam, że kursor mi lata po całym tekście, zaznacza, kasuje i takie tam. wkurzam sie przy pisaniu. postaram się jednak napisać.
OdpowiedzUsuńmiałam przyjaciółkę dawno temu. przyjaźń nie wytrzymała próby czasu.
ja już nie miałam sił do jej problemów, z własnymi sobie ledwie radziłam.
ale z obserwacji wiem, że jest to możliwe, choć twoja opowieść przeczy temu.
to jest jakieś chore uzależnienie, nie przyjaźń.
a faceci? oni po prostu nie knują i nie kombinują.