„Mężczyźni są z
Marsa a kobiety z Wenus”. Pierwsze spotkania motylki w brzuchu – to z czasem
mija. Gdy ludzie spotykają się namieście lub odwiedzają czy też pomieszkują
relacja można by powiedzieć jest nie obarczona trudami życia codziennego.
Prawdziwie poznać się
można tylko przebywając z sobą, przeżywając różne sytuacje trudy i radości… to
sprawia że coraz bardziej się poznajecie, ale także tworzy się więź… lub
oddalacie się od siebie.
Chodzicie za rączkę,
spotykacie się coraz częściej… wyjeżdżacie… wspólnie pomieszkujecie, w końcu skoro
jest tak fajnie decydujecie się wspólnie zamieszkać. Po jakimś czasie okazuje się
że to nie do końca jest ta sama osoba którą wcześniej było tak fajnie…
Wypad do kina,
spotkanie na mieście czy wspólne spotkanie w domu to miły w jakiś sposób
wyjątkowy czas na który się czeka, jednak gdy przychodzi wspólnie dzielić życie…
ona nie jest zawsze zrobiona na bóstwo…. Ten makijaż naprawdę się zmywa…. Częste
obcowanie ze sobą obnaża wady… on chrapie…
Każdy ma swoje
kryteria, odporność…. Na dużo rzeczy można przymknąć oko…. Ale…. Komunikacja…w
podziale domowych obowiązków, opłat…. To wszystko co składa się trudy zwykłej
szarej codzienności. Pewna młoda mężatka żaliła się mamie: „mamo! Ten chleb
naprawdę trzeba kupić i do chlebaka włożyć”….
Kobieta ma swoje
potrzeby, mężczyzna swoje. To co dla jednego jest proste dla drugiego może być
skomplikowane i na odwrót. Pewne rzeczy dla ciebie są oczywiste – a dla drugiej
osoby nie koniecznie. Nie rozmawialiście o tym bo nie było potrzeby… nagle
okazuje się że jest różnica zdań. Nie ma oczekiwanej reakcji w drugiej osobie
pojawia się frustracja…. A tu już kwestia czasu kiedy nastąpi wybuch… jedni są
cierpliwi, drudzy mniej… jeden zrobi awanturę ktoś inny zacznie być złośliwym. Ta
sytuacja dla partnera może być już w ogóle niezrozumiała: „bo ona się wścieka” „robi
mi awantury”. Rozstaną się? Czy będą drzeć koty? zwłaszcza że są po ślubie i
mają kredyt mieszkaniowy…
A może nauczą się rozmawiać
ze sobą?
A co z kwestiami
intymnymi? Myślę że zdecydowana większość Panien młodych ma inicjacje seksualną
dawno za sobą.
A co jeśli po ślubie
okaże się że nie jesteście dopasowani, że zbliżenia nie są przyjemnością?
Gdy nie łączy Was
akt małżeństwa ani wspólne zobowiązania łatwiej się rozstać. Dramat pojawia się
gdy sformalizowaliście swój związek nieruchomość jest wspólna do spłacenia a na
świecie jest potomstwo. Życie „dla dobra dzieci” „by dzieci miały mamę i tatę” –
myślę że takie myślenie prawie odeszło już do lamusa.
Rozmawiałam z pewną Panią po pięćdziesiątce
która ma drugiego męża, synowi podarowała mieszkanie w którym pomieszkuje
często jego kochanica. Ta sama Pani powiedziała że gdyby córka zdecydowała się
na mieszkanie przed ślubem i nie udało im się to nie przyjęłaby córki z
powrotem do domu. Tłumaczyła: że co to znaczy na próbę? Nie uznaje czegoś
takiego jak na kocią łapę, że w relacji z mężczyzną to kobieta zawsze jest tą poszkodowaną.
Rozmawiałam z
kilkoma Paniami po pięćdziesiątce, każda ma swoją działalność gospodarczą, żyje
w związku małżeńskim, a latorośl odchowana i samodzielna. Każda z rozmówczyń
powiedziała że gdyby mogła cofnąć czas nie brałaby ślubu, lecz poprzestała na
luźnych przyjemnych spotkaniach.
Z drugiej strony są
pary które kochają i szanują się do grobowej deski.
Małżeństwa sie rozstają po różnym czasie pożycia, podobnie jak wspólnie mieszkające pary z czasem formalizują związek.
Czy małżeństwo jest głównie po to by mieć dzieci...
Moim zdaniem najważniejsza jest prawdziwa miłość i szczera uczciwa chęć bycia z daną osobą którą poznać można dzieląc wspólnie życie.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Mnie do ołtarza nie ciągnie. Kiedyś marzyłam o księciu z bajki w lśniącej zbroi i na czarnym koniu oraz o pięknym ślubie w białej sukience. Obecnie nie czuję takiej potrzeby. Jest mi dobrze jak jest :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMiłość jest tylko słowem, konstruktem, a małżeństwo przeżytkiem. Istnieje stan zakochania i owszem jest on bardzo piękny, ale, jak wszystko, przemija. Warto to mieć na uwadze decydując się na jakiekolwiek poważne kroki. Co nie znaczy że nie istnieją piękne, szczęśliwe, długoletnie związki. Głęboko wierzę że są możliwe.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOsobiście nie jestem zwolenniczką ślubów gdyż mam za sobą rozwód więc jestem teraz bardziej nieufna i ostrożna. Uważam że każa para powinna przed ślubem z sobą pomieszkac bo to dobry test przedmalzenski. Lepiej wcześniej dobrze się poznać niż później się rozczarować gdy wszystko będzie bardziej skomplikowane. Najważniejszy w związku dla mnie nie jest papierek ale to aby się kochać, szanować, doceniać, wspierać i wybaczać :-)
OdpowiedzUsuńPrawda, słyszałam takie zdanie że ponoć kobiety sie zmieniają po ślubie...
UsuńNajpierw wspólne mieszkanie, "sprawdzenie się", dopiero ślub. Ślubu "bo dziecko" nie popieram.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSama podałaś różne przypadki. Ja uważam,że doświadczanie przed scementowaniem związku jest dobre. Z drugiej strony odkładanie ślubu, ciułanie na niego, zaczynanie wspólnego życia od wielkiej hucpy i zadowalania gustów innych ludzi nie prowadzi do szczęśliwego zakończenia. Znam parę, która po ślubie na 150 osób i dobieraniu koloru serwetek i kwiatów we włosach panny młodej, wiedzie życie nijakie. Znam pana, który ożenił się z pierwszą kobietą, z którą był fizycznie, i dzisiaj, po 20 latach, to co miało być na zawsze jest męczące. Tylko autencztyczność gwarantuje jako taki sukces. Chociaż sukcesem może być też czasem rozwód.
OdpowiedzUsuńa żeby sie autentycznie poznać trzeba przebywać codziennosć daje jakieś prawdopodobieństwo że poznamy sie w różnych sytuacjach takimi jakimi jesteśmy. Łatwiej sie udaje na randkach.... gorzej wieczorem po całym dniu pracy. To prawda czasem sukcesem jest rozwód, nie rozumiem zadowalania gustów... przecież każdy ma swoje życie, swoje zdrowie... wiem że nei wszystko jest takie proste.
UsuńJestem zdecydowania za mieszkaniem razem pred ślubem. Kochana, to mnie dwa razy już uratowało przed największym błędem życiowym. Spotykając się i tylko czasem pomieszkując, nie zauważysz najważniejszych rzeczy, które on będzie przed Tobą skrupulatnie ukrywał.
OdpowiedzUsuńTeraz jestem w szczęśliwym małżeństwie i również przed ślubem pomieszkaliśmy trochę ze sobą. Dodam, że teściowa była rozżalona o tą sprawę, uważała, że powinnam mieszkać w hotelu obok.
no to super że mamy takie samo zdanie:)
UsuńNo coz. Z pierwszym mężem rozwód wzielam po kilku latach małżeństwa. Rozstaliśmy sie bez nerwów. Z obecnym małżonkiem długo tworzyliśmy luźny związek. Mieszkaliśmy razem - az któregoś dnia zapragnęliśmy tego papierka:)
OdpowiedzUsuńno i fajnie bo nie papierek najważniejszy a to co Was łączy:)
UsuńMy przez jakiś krótki czas mieszkaliśmy razem przed ślubem, zresztą przez cały związek przebywaliśmy raz u niego, raz u mnie w weekendy, ale z mojego doświadczenia wynika, że dopiero po pojawieniu się dziecka wszystko się zmienia i dopiero wtedy można się naprawdę poznać.
OdpowiedzUsuńTo prawda... dziecko to obowiązki.... więc nie cement a próba dla związku:)
UsuńJa nie jestem stworzona do małżeństwa o swoim partnerze mówię małż bo mi tak wygodniej i szybciej, jesteśmy prawie 13 lat razem i papierek czy obrączka mi nie potrzebne. Ważniejsze jest dla mnie by był "dobry" dla mnie i dzieci, byśmy się umieli dogadać, wypracować kompromis, kochać i akceptować pomimo wad które każde z nas ma. Czy kiedyś zapragne przysłowiowego papierka, może tak, może "dorosnę" jak mówi mój ojciec. Zobaczymy wiem jednak że nie ma spinki, nikt mnie to niczego nie zmusza.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNigdy nie marzyłam o ślubie, kojarzy mi się jedynie z nerwami: jaka sukienka? czy będzie wolny termin w kościele/restauracji/hotelu? jakim samochodem jechać? Bla, bla, bla. Mam wystarczająco wiele innych obowiązków i stresów, by dorzucać sobie kolejne na głowę ;)
OdpowiedzUsuń:) te wszystkie "ważne" rzeczy jakby przysłaniają ważność tego co najważniejsze. Jak mówi pewna mądrość: "piękna miska jeść nie daje"
UsuńA u mnie było tak...W marcu się poznaliśmy były spotkania, w listopadzie zamieszkaliśmy razem i było cudownie :) Później w sierpniu zaszłam w ciąże i urodził nam się synuś. Po 8 latach wspólnego życia w sumie jak małżeństwo wzięliśmy ślub i dalej jest cudownie.
OdpowiedzUsuńPo ślubie każdy nas pytał jak jest po ślubie? No jak, tak samo przecież ten papier nic nie zmienił my byliśmy już rodziną.
No ale chociaż synek mógł bawić się u rodziców na ślubie ;)
I wspaniale! Życzę Wam jeszcze wielu kolejnych szczęśliwych lat w zdrowiu i obfitości wszelkiego dobra: *
Usuńz Moim M zamieszkaliśmy razem po pół roku :D w styczniu mamy swoją pierwszą rocznicę i jest fantastycznie, oboje uważamy, że to najlepsza decyzja, uważam, że nie ma na co czekać za dlugo:P jak jest dobrze to po co czekać.
OdpowiedzUsuńMożna też chodzić z kimś i 5 lat potem zamieszkać i wychodzi kicha z tego straszna i zwiazek się rozpada - i co zaczynać od nowa? :D Uważam, że im szybciej sie sprawdzi tym lepiej :P
To prawda:)
UsuńWspólne mieszkanie baaaardzo weryfikuje czy ludzie naprawdę są w stanie stworzyć związek. :-)
OdpowiedzUsuńoj taaaak.... na randkach łatwiej udawać, na codzień zwłaszcza po pracy każdego dnia trudniej zdecydowanie...
UsuńPewien mądry ojciec powiedział synowi chcącemu się żenić 'Synu poczekaj rok i zrób jak uważasz' (ten rok oczywiście jako próba bycia razem na co dzień) to świetna weryfikacja. A jaka jest różnica między małżeństwem a narzeczeństwem ?? -' stosunkowo żadna ' ;))
OdpowiedzUsuńJakie to jest życiowe, to co napisałaś, czysta prawda. Z perspektywy czasu widzę jakie trudne jest małżeństwo.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKażdy może sam decydować o własnym życiu, a mieszkanie na kocią łapę to budzi grozę już chyba tylko wśród starych dewotek.
OdpowiedzUsuńMam takie samo zdanie. Tylko one już tego chyba nie popierają. Niech każdy robi co uważa za słuszne.
Usuń:)
Usuńja na pewno przed ślubem chcę mieszkać z chłopem by zobaczyć by to przeżyjemy xd
OdpowiedzUsuńMieszkanie przed ślubem - jestem jak najbardziej za. Chociaż różne są przypadki i wypadki, każda para jest inna i nie ma reguły na szczęśliwe bądź nie wspólne życie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale generalnie łatwiej poznać kogoś przebywając w jego towarzystwie i dzieląc wspólnie życie.
Usuńmęża poznałam jak chodziłam jeszcze do szkoły, byłam w 3 klasie technikum, w 4 klasie już mi się oświadczył (jest 11 lat sraszy ode mnie), zaczęłam u niego pomieszkiwać już w 4 klasie ( w sumie mieszkał z rodzicami i 2 braćmi), w dniu ślubu - po 2,5 roku znajomości zamieszkaliśmy ze sobą, na swoim, a raczej na wynajętym,ale już sami zamieszkaliśmy 5 miesięcy po ślubie
OdpowiedzUsuńmamy 2 córki i planujemy wziąć slub kościelny, bo na razie mamy cywilny
jak dla mnie to ślub aby formalizuje związki i ułatwia wiele papierkowych spraw
To prawda, najważniejsze co naprawdę łączy dwoje ludzi.
Usuńpozdrawiam życząc kolejnych wspólnych cudownych lat
Ciężko jest poznać człowieka tak do końca, nawet kiedy zna się go od wielu lat i z nim mieszka, ale uważam, że przed ślubem powinno się razem zamieszkać żeby nie rozstać się po dwóch miesiącach. I niestety nadal jest tak, że niektórzy żyją ze sobą tylko ze względu na dzieci...a piszę niestety, bo kiedy rodzice nie są szczęśliwi to szczęśliwe nie jest też dziecko.
OdpowiedzUsuńTo prawda że poznajemy drugą osobę na tyle na ile da sie poznać ale.... łatwiej mieszkając razem.
Usuńjestem za mieszkaniem:P
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUważam, że mieszkanie przed ślubem to najlepsza opcja. My tak mieszkaliśmy kilka lat i się sprawdziliśmy. A teraz jesteśmy już małżeństwem :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWspólne mieszkanie jest dobrym testem przed stałym związkiem :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńnie uważam mieszkania przed ślubem za konieczność, ale pewnie jestem w mniejszości.
OdpowiedzUsuńu nas w kraju większość par bierze ślub tzw konkordatowy, w kościele. Tu jest sedno. W kościele ślubujemy prosząc Boga o obecność, błogosławieństwo i wsparcie. Czyż nie to jest najważniejsze?
jest takie stare przysłowie: "bez Boga, ani do proga", a przysłowia są mądrością narodu;) może jednak dlatego wolimy ślubować i żyć razem z Bogiem, a nie jak poganie, w wolnych związkach i bez zobowiązań.
Nie czułabym się dobrze, gdy ktoś mi powiedział "hej,pomieszkaj ze mną, jak się sprawdzisz to się pobierzemy'.
Pozdrawiam.
Dla mnie to nie konieczność, każdy robi jak uznaje za stosowne i poniesie stosowne temu konsekwencje. Uważam że łatwiej sie poznaje kogoś przebywając z nim:)
UsuńJa ze swoim chłopakiem jestem od ponad 7 lat. Poznaliśmy się gdy ja miałam 15, on 20 lat i przeszliśmy razem wiele - choroby, mój okres dojrzewania, jego po części może jeszcze też, moje wyśrubowane wyobrażenia o związkach, napompowane głównie filmami romantycznymi i ciągłą potrzebę jakiegoś 'dramatu' (chyba po prostu było za dobrze), jego niedojrzałość, moje huśtawki emocjonalne. Do tej pory nie mamy szansy na wspólne mieszkanie ze względu na odmienne sytuacje życiowe, jednak mam wrażenie, że znamy się jak łyse konie. Brak makijażu czy niedoskonałości figury to dla nas sprawy niesamowicie błahe. 'Pomieszkujemy' ze sobą w systemie 2x2, dwa dni go nie ma, później na dwa dni jest, znamy swoje przyzwyczajenia, swoje wady i irytujące nawyki. Wspaniale się dogadujemy i być może jest jakaś prawda w tym, że przeciwieństwa się przyciągają - ja ze swoim wybuchowym i cholerycznym charakterem i on, opanowany i nigdy nie chowający urazy. Wiem, że mogę na niego liczyć i odwrotnie, chciałabym abyśmy w końcu mogli zamieszkać ze sobą na stałe, jednak bez ślubu, do którego mi się nie spieszy. Uważam, że na wszystko jest czas i pora i wychodzę z założenia, że nie należy się ze wszystkim spieszyć. Nie wynika to z obaw, czy uda nam się żyć razem kiedy dojdą poważne obowiązki, po prostu w tej chwili nie czuję takiej wewnętrznej potrzeby i koniec. Moim zdaniem mieszkanie razem lub nawet samo pomieszkiwanie przed ślubem pomagają poznać tak naprawdę tego drugiego człowieka i ocenić, czy jesteśmy w stanie zaakceptować go z całym bagażem cech, które nam nie odpowiadają lub irytują czy nie. :)
OdpowiedzUsuńpoprzez brak makijażu chciałam wyrazić to że codzienność rutyna obnaża to jakimi jesteśmy naprawdę.... dzień po dniu... łatwiej udawać spotykając sie od czasu do czasu niż na co dzień zwłaszcza po ciężkim dniu.
UsuńOczywiście że pośpiech nie jest dobrym doradcą:)
życzę powodzenia i wszystkiego dobrego:)
My z Panem Myszem mieszkaliśmy razem 2 lata, zanim wzięliśmy ślub :) Było nam to potrzebne.
OdpowiedzUsuńZ pierwszym mężem nie mieszkałam wspólnie przed ślubem, byłam bardzo młoda miałam 20 lat on tylko 2 lata starszy, po 13 latach się rozwiedliśmy. Z drugim mężem zamieszkałam od razu i mieszkalismy razem z 5 lat przed ślubem a od 3 jesteśmy po slubie. Powiem tylko że im starsi tym inaczej patrzy się na bycie razem, trudno być w społeczeństwie mianem rozwódka, nawet mając faceta a nie majac z nim ślubu w pracy często byłam traktowana jako ta rozwódka. Uważam , że bycie dla dziecka i kredytu nie ma żadnych szans, mój syn mial 6 lat jak ojciec odszedł. Aktualnie mają dobry kontakt a zawsze jest jeszcze pod ręką ojczym jakby co ;))
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKocia łapa? Wiesz, ja myślę ze ludzie są mocno zacofani, albo inaczej dulszczyzna że aż skręca człowiekowi wątrobę!
OdpowiedzUsuńA niech sobie kazdy zyje jak chce?
Po co na siłe sluby? Jak sie chce to i owszem ale po co dla rodzinmy? Matki? na co ten plaszczyk hipokryzji?
Bez jaj!
żyjemy w 2015 roku.
Mnie jednak ta dulszczyzna tez dopadla, ale 20 lat temu, sila religii i " dobrego domu" a teraz śmieje sie z tego jak slysze " dobry dom" - pozory pozory jakze lubimy je stwarzać i nie tylko my Polacy. To w Norwegii tego nie ma i chylę przed nimi czoło.
Brak rozwodów dlatego że śluby są rzadkością.
Ja zyję jak chcę, jak będę miała ochotę będę żyła z 4 facetami jednocześnie, ślubu i jako rozwiązła kobieta ale jednak nie bigamistka. A co!
:))
pozdrawiam
:)
UsuńCzy będzie ślub, czy go nie będzie nawet nawet po 20 latach związku może się okazać, że wcale nie znamy drugiej osoby. Życie wszystko zweryfikuje. Mieszkam ze swoim chłopakiem i różnie bywa i piękne jest, że łączy nas miłość, a nie dziecko, kredyt czy przysięga małżeńska.
OdpowiedzUsuńŚwięta racja:)
Usuń