Mój tata miał dwóch braci: Kazimierza i Jerzego, oraz
siostrę Barbarę. Dziadka ze strony taty pamiętam jako uosobienie dobra, był
moją ostoją gdy szłam się wypłakać gdy mama mnie zbiła, kiedyś mi powiedział:
„ona jest niedobra”. Niestety jak dziadek zmarł byłam bardzo małym dzieckiem.
Wujek Kazik miał cukiernie, pamiętam go jako otyłego mężczyznę
który na wszystko mi pozwalał, wizyta w jego ogromnym domu była dla mnie jako
dla małego dziecka czymś magicznym. Jednak najbardziej lubiłam cukiernie…
Chłodnia i rozmaite ciastka, w dodatku wszystko pod moją rękę, w takiej ilości
jak chciałam…. Wuja pamiętam jako uosobienie dobra… no bo jak właściciel
cukierni, który cukierniczego nieba mi uchyla, może mieć jakąkolwiek skazę. A
taka się pojawiła. Otóż Wuj lubił chleb
ze smalcem. Fuj. Skoro ma tyle wspaniałości, to dlaczego wybiera smalec – dla
mnie jako dla dziecka było to nie pojęte.
Jak za wszystko w życiu przychodzi rachunek, tak i dla mnie
przychodził, dość szybko. Bo po wizycie gdy już byłam w domu wieczorem późnym
przychodziło mi odpokutować rozpustę… rzygałam jak nie przymierzając kot.
Usiłowałam „oszukać” idąc wcześniej spać, ale i tak fizjologia się odezwała
więc budziłam się. Kiedyś to masy do ciast były na margarynie czy innym tam
podobnym cukierniczym wynalazku. Jak wiadomo co za dużo to nie zdrowo.
Wspomnienia dotyczące wuja i dziadka mogą Wam się wydać dość
infantylne, jednak dziadek i wujek zmarli w moim wczesnym dzieciństwie.
Córka wuja Kazia, Hania od zawsze wydawała mi się dziwna,
uciekająca w religie w żywoty świętych. Parę lat temu mąż ją zostawił. Wojtek
był ok. nic tam do niego nie miałam. Córka ich Agnieszka, chamska niewychowana
dziewucha, bezczelna, rozpieszczona rozwydrzona, jednym słowem udręka dla
ducha… teraz mieszka w Hamburgu ma synka małego. Ciekawe czy jej rodzina też
rozsypie się po kilkunastu latach?
Brat Hani Wojtek prowadził z r@ piekarnie, jednak problem
alkoholowy zaprowadził go na tamten świat. r@ nie ma co komentować. Plugawa
szmata, bez zasad. Ma dwoje dzieci,
ograniczone prawa rodzicielskie, i jedyne co go zmusza do łożenia na swoje
dzieci to środki prawne do jakich uciekła się Danka. Nigdy nie sympatyzowałam z
nią, jednak szczerze jej współczuję dzisiaj kontaktu z moją rodziną. Nie
zapomnę jak przyjeżdżała do mojej mamy z dziećmi ronić łzy. Bo w kim miała
wsparcie? Oburzonej Hani i Cioci Reginy? Bo jak śmie czegokolwiek chcieć od
biednego r@, skoro to są jej dzieci. Jak to jej?! Skoro urodziły się podczas
trwania ich małżeństwa… to co najchętniej puściły by ją głodno i boso z dwójką
dzieci?! r@ chwalił mi się jak to zdradzał żonę, jak to oszukane przez niego
kobiety szły do żony, a on i tak jako „biznesmen” był na wygranej pozycji.
Przecież Danka nie pracowała, zajmowała się dziećmi. W tym jednym autystycznym.
Przeraża mnie postawa tych „ludzi” i wstyd mi za nich. Jednocześnie nie mogę
zrozumieć co mnie z nimi łączy, skoro to rodzina. A może mama miała racje, że
podmienili mnie w szpitalu…?
Brat taty Jerzy to alkoholik, był rzeźnikiem, wyglądał jak
lump… Jego żona też za kołnierz nie wylewała. Nie żyją. Ich dzieci mieszkają w
Anglii są w miarę zgrani, z tego co widzę na FB.
Ciocia Basia to ewenement i unikat sam w sobie. Od rodziców
wiem, że jej rodzina rozpadła się przez jej problemy alkoholowe. Czy ona pije,
nie wiem co robi sama w swoim mieszkaniu. Mąż odszedł dzieci wyprowadziły się
na drugi koniec kraju. Z tego co wiem już chyba nawet psa nie ma. Miała mnóstwo
żalu do mojej mamy, i wzajemnie. Mama ma pretensje, że opieka nad teściem
spadła na nią, i tylko ona musiała się opiekować małym dzieckiem (w tej roli
ja) i teściem. Nikt jej nie pomógł, na nikogo liczyć nie mogła, syn cioci Basi
obiecał zabrać dziadka autem do kościoła, czekali na niego, jednak na próżno…
zaiste to częste w mojej rodzinie od strony taty. Umowa do niczego nie
zobowiązuje, to norma. Ciocia Basia jednak miała pretensje do mojej mamy, że
nakłaniała mnie przeciwko niej, że nie wpuściła jej do domu jak przyjechała z
lekami do chorego ojca, a teścia mojej mamy. Ciocia Basia moim zdaniem jest
uosobieniem zamieszania, niedomówień i ogólnie „dziwnego zachowania”. Kiedyś
przyszłam do niej w odwiedziny a ona nie otworzyła mi drzwi argumentując, że
papież leci w telewizji. Już nigdy więcej cioci nie składałam wizyt.
Wizyty i kontakty rodzinne.
W mojej rodzinie ludzie spotykają się na ślubach i
pogrzebach, jest to też źródłem wielu emocji
i plotek powodowanych przez niedomówienia. Na przykład Adam (syn wuja
Jerzego, chrześniak mojego taty) gdy brał ślub byłam bardzo zaskoczona
pozytywnie kulturą oraz elegancją zachowania… natomiast ciocia Basia miała
pretensje, że po nią taksówką nie przyjechali…. Heh… nie wiem jak można w ogóle wymagać czegoś
takiego w takiej chwili… jak dla mnie kuriozum.
Wielu rzeczy panujących w mojej rodzinie nie rozumiem i nie
zrozumiem nigdy. Na przykład dlaczego do mojego domu rodzinnego nikt nie wpadał
w gości, jedynie tata ze mną jeździł jak byłam mała, najczęściej do cioci
Reginy i Kazika, rzadziej do Wuja Jerzego natomiast gościna u cioci Basi była
naj rzadsza. Tata jeździł ze mną, potem z Honoratką jak się pojawiła i była na
tyle duża by ją zabierać. No a potem Natalia. Mama nie jeździła nigdzie, z
resztą jest zantagonizowana z ciocią Reginą i Basią. Hania składała wizyty ale
rzadkie u mnie w domu. Jako moja chrzestna nie popisała się, może i jak byłam
bardzo mała to przyjeżdżała ale potem nie uznawała za stosowne choćby kartkę z
życzeniami przesłać czy święta. Po prostu. Nawet na 18 nic od niej nie
dostałam, nawet życzeń… no ale z tego co wiem moje siostry też od swoich
chrzestnych nie dostali jakiś prezentów.
Hania z ciocią Basią się odwiedzają, ale już z wyłączeniem
cioci Reginy. r@ podobno sympatyzował z Andrzejem (syn Jerzego), jednak Andrzej
siedzi ze „swoimi” w UK, a r@ jeździ w różne kraje, ostatnio podobno do
Francji. R@ wyraża się bardzo negatywnie
o żonie byłej, że go oszukała, że dzieci mu zabrała. Jednak ograniczenie praw
rodzicielskich sądowe też nie jest bez podstawne. Po za tym gdyby tak kochał
dzieci kontaktowałby się z nimi częściej, odwiedzał pisał listy słał paczki,
jednak r@ tylko w głowie budzenie litości jaki to on biedny. A drugie oblicze
r@ jakie poznałam to manipulator, dumny z siebie że zdradzał żonę która była na
jego utrzymaniu i nawet nie specjalnie miała pole manewru jak jedna z oszukanych
przez niego kobiet poszła do jego żony. Ma pretensje od mojej mamy, że gościła
Dankę która przejeżdżała z małymi dziećmi szukać wsparcia…
Jak więc widzicie „więzy” w mojej rodzinie są baaardzo luźne.
Ja natomiast marzylam o duzej rodzinie, a nie bylo mi dane. Jestem jedyna corka jedynaka, poslubilam jedynaka. Zadnych ciotek, kuzynow, zadnych zjazdow rodzinnych, wspolnych wigilii, urodzin itp.
OdpowiedzUsuńJuz jako dziecko powiedzialam sobie, ze sama nie poprzestane na jednym dziecku i dam moim dzieciom to, za czym sama tesknilam, czyli rodzenstwo. Mam trojke i teraz rodzina bedzie sie rozrastac (mam nadzieje), kiedy posypia sie wnuki.
istna moda na sukces ;)
OdpowiedzUsuńNie ma rodzin idealnych. Są różne. Z wiekiem nabrałam dużego dystansu do wielu wydarzeń i ocen. Twoje dziecięce wspomnienia nie są wcale infantylne, są ciepłe i ważne. Z pewnością tworzysz lub stworzysz własną rodzinę połączoną serdecznymi relacjami. I jeszcze jedno.Unikam raczej zbyt osobistych wpisów na blogu. To w końcu miejsce publiczne,nigdy nie wiadomo kto i w jaki sposób je wykorzysta.
OdpowiedzUsuńŁączę wyrazy sympatii:)
Każdy z nas ma "infantylne" wspomnienia z dzieciństwa, dorosłość niejednokrotnie weryfikuje je.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziwne to wszystko...Nie mam na myśli Twojej rodziny ale piszę ogólnie. Świat się zmienia, ludzie, relacje też.
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam głowę nabitą przekonaniem ,że rodzina jest najważniejsza, że zawsze i wszędzie będą ,,po mojej stronie,, choćby nie zgadzali się ze mną w pewnych kwestiach- to więzy rodzinne będą ponad to... Tak jak prawdziwy przyjaciel...Choćbyś robiła głupstwa, będzie zły, ale będzie przy Tobie.
Czas pokazał jednak co innego. Dziwne zachowania, dziwne wymagania, dziwne animozje, dziwne poglądy...Też jest to dla mnie niezrozumiałe...
Pozdrawiam Cię serdecznie.
chyba nie na darmo się mowi, że z rodzina wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu...pozdrawiam
OdpowiedzUsuń...rodzinka (ciotki, wujowie, kuzyni) taka jak i u mnie. Każdy tylko do siebie ciągnie, tylko swoje problemy widzi, zazdrości jeden drugiemu. Odciąłem się od tego wszystkiego... i mam święty spokój...
OdpowiedzUsuńSkomplikowane. Ciężko jest rozumieć wszystko w rodzinie...
OdpowiedzUsuń