Cóż, wyszłam ze szpitala, jestem zdrowa! Oczywiście w znaczeniu że nie mogę chorować, bo jak nie załatwię to...
Nie wiem czy w domu najlepiej.... Ciężko się ogarnąć, jakoś dziwnie się czuję a tu trzeba działać.
Szukanie, kompletowanie dokumentów na komisję...
W domu się przewróciłam. Na szczęście nic poważnego.
Napisałam pismo o zapomogę do MOPS.
Gdy wychodziłam mama chciała mi zamówić taksówkę ale ja nie chciałam. Dała mi pieniądze na leki.Pamiętam jak zapytałam mojego fizjoterapeuty o pierwsze spacery to powiedział kilometr. Byłam zdziwiona. Zapytał czy za mało. Nie miałam wyboru, musiałam wziąć te słowa do serca.
Na prośbę mamy podwiózł mnie sąsiad.
W kiosku zobaczyłam czekoladę, mocno mnie kusiła... jednak się oparłam i powędrowałam do... poradni kardiologicznej. Na szczęście okazało się że wczorajsze echo serca przez przełyk, nie wykazało niczego niepokojącego. W planie mam kolejne badania... holtery.
Pierwszy mój zakup
Porobiłam xero dokumentów na komisje, byłam w ZUSie po papiery do MOPS, niestety nie zdążyłam wszystkiego załatwić. Musiałam lecieć złożyć papiery na komisje. Ciężko tak czuć niemoc gdy na przejściu zmienia sie światło, gdy autobus ucieka bo nie mogę podbiec... w szpitalu to było inaczej...
Udało się złożyć papiery na komisje, z tym że oczekiwanie to 2 miesiące a do tego czasu mam nadzieje być zdrowa! Podwyższenie stopnia miało wiązać się z zasiłkiem i będzie na leki. Leki kupiłam za pieniądze od mamy. Żelazo drogie, w dodatku trzeba uważać by nie łączyć z kawą, herbatą... Kupiłam witaminę b complex, dzięki tabletkom zajady już są mniejsze zdecydowanie.
Pan w MOPSie był opryskliwy pytał gdzie mieszkam, powiedział że pracownica już wyszła, pismo złożyłam, w dokumencie poprosiłam o empatyczne potraktowanie mnie, pisałam o udarze, szpitalu. Próbowałam zadać pytanie pan przerywał, nie interesowało go.... powiedziałam że mi przerywa i nie słucha. Ostentacyjnie usiadł założył nog na noge skrzyżował ręce i podniesionym tonem: "słucham". Straciłam poczucie sensu komunikacji z nim. Chodziło o to czy będę musiała wszystkie dokumenty dostarczać a on że wywiad będzie w domu... chodziło mi o to czy czeka mnie kolejne załatwianie po urzędach bo jestem po szpitalu.
Tam przy wyjściu jest przycisk by otworzyć drzwi, niestety nie udawało mi się to. Pan coś pokrzykiwał. Przyszedł pouczył mnie że to trzeba szybciej. Zapytałam czy zauważył że chodzę o kuli. Krzyczał: "do widzenia!". Powiedziałam że przykro mi że zostałam tak potraktowana. Pracownik Pomocy Społecznej podniesionym tonem: "do widzenia pani do widzenia"! Wydawało mi się że empatyczne podejście do kogoś po udarze, kto wyszedł ze szpitala, chodzi o kuli powinno inaczej wyglądać.
Nie można cały dzień nic nie jeść; kupiłam sobie kilka plasterków wędliny które zjadłam, szkoda że bez warzywa, no ale jeść trzeba. Kupiłam na promocji flądry... nie mogę smażonego.... lekarka na wypisie mówiła o gotowanym, albo na parze.... hehhh... tak lubię te smażone rybki.... w szpitalu była jakaś miruna, okropne to było, nie kumam jak do ryby można czosnku nie dodać, tak czosnek też kupiłam
Czuje się dziwnie, jakaś odrealniona. Mam sporo spraw do ogarnięcia: lekarzy, szukanie kolejnych miejsc, terminów, zwłaszcza rehabilitacji. Wczorajszy dzień był ciężki...
Po szpitalu trudno się ogarnąć, byłam kilka razy, a gdy wracałam, to dużo spałam, jakby mi prochy ktoś dawał.
OdpowiedzUsuńPowoli do przodu, nadzieja pomaga i wkrótce wiosna!
jotka