Od poniedziałku mam podwyższone ciśnienie... gdy wyobrażenia spotykają się z rzeczywistością czasem pojawia sie frustracja. Tak, pamiętam że nasze oczekiwania są źródłem naszych frustracji.... ale czy da sie zupełnie niczego nie oczekiwać? Idąc tym tropem można w obłęd popaść....
Piję smaczną herbatkę, jem drożdżówkę z śliwką i kruszonką - dowód poniższe zdjęcie.
Kilka lat temu poczułam potrzebę skorzystania z usług specjalisty na NFZ. Zapewne są osoby które mogą sobie pozwolić na prywatne wizyty, jednak ja do nich nie należę. Podczas zapisów usłyszałam że czeka sie długo w kolejce, Pani dodała że jak tylko zadzwonią to trzeba szybko odebrać bo jak nie ma kontaktu to biorą następną osobę z listy. Ok, zaryzykuję, zapisałam sie i czekam. Trwało to jakieś dwa lata. Zadzwonili umówiłam się na konsultacje na której dowiedziałam się że nie kwalifikuję się no i niestety... odesłano mnie do innej poradni, więc tam poszłam. Na miejscu w rejestracji Pani powiedziała że nie zapisują i... odesłała mnie tam skąd przyszłam.
Po pewnym czasie trafiłam do innej poradni gdzie wymagana była uprzednia konsultacja, zdecydowanie szybciej to trwało. Jakieś około miesiąc czekania na wizytę. Wynikiem konsultacji było skierowanie które złożyłam zajmując miejsce w kolejce. Czekam, nic nie wiadomo, czekam.
Minął rok zadzwoniłam do poradni zapytać kontrolnie.... Dodzwonić sie nie było łatwo naturalnie ale jak sie ktoś uprze....
Pani powiedziała że tak, czekam w kolejce ale nic nie wiadomo.... no niestety długo, tak, ale co i jak nic konkretnego nie wiadomo... ona sama była w podobnej sytuacji i.... poszła prywatnie. Widać dobrze tam płacą;) no albo dobre dochody ma że sobie może pozwolić. Czekałam dalej, w nieświadomości.
Jakiś czas temu coś mnie tknęło by znów kontrolnie przedzwonić. Cisza. Nikt nie odbiera.
Zadzwoniłam w poniedziałek: "nie ma takiego numeru". Numer do przychodni.... dziwne, pewnie jakiś błąd na łączach. Dzwonię później do innego miasta, nikt nie odbiera. Dziwne. Przychodnia prywatna ma podpisany kontrakt z jak to sie kiedyś nazywało z kasą chorych. Dodzwonić sie nie szło. No nie popuszczę: tam nie odbierają, tam nie ma takiego numeru - co jest grane! Znalazłam informacje że przychodnia sie przeniosła... dziwne....ale jak to, gdzie co i jak.
W końcu sie dodzwoniłam na drugi dzień: dowiedziałam się że placówka została zamknięta. Jeśli chcę mogę dojeżdżać do innego miasta. Dojazd około 50 kilometrów. Dwie przesiadki, bilety około 20 pln. No wie Pani ja też jestem pacjentką... bla bla bla.....
Dodzwoniłam się do NFZ co z tym fantem dalej zrobić. Na połączenie czekałam jakieś pół godziny, "relaksująca" muzyczka robiła za radyjko. Przedstawiła sprawę. Pan konsultant podał mi stronę terminyleczenia.nfz.gov.pl gdzie można wyszukać kto aktualnie ma kontrakt, a co za tym idzie gdzie można skorzystać z usługi w ramach ubezpieczenia. Pan oczywiście poinstruował mnie jak wyszukać, wspólnie wyszukaliśmy. Okazało się że w moim województwie są trzy poradnie w których mogłabym z takich usług skorzystać.
Dowiedziałam sie że przychodnia powinna mi oddać skierowanie. Jeśli miałabym datę wizyty to na zasadach ogólnych.... a że nie mam to ze skierowaniem do nowej placówki od nowa.
Zadzwoniłam do przychodni po skierowanie. Taaak, jest to możliwe.... mogą mi je wydać ale.... osobiście jedynie, na prośbę by mi wysłali do domu to nie ponieważ nie wysyłają... jak dojechać tam do nich to też był oczywiście problem ponieważ Pani autem jeździ i sie nie orientuje... ostatecznie dopytała koleżanki podała numer autobusu, pytam na którym przystanku wysiąść to znowu pytanie do koleżanki ale Pani źle zrozumiała pytanie że na którym przystanku mam wsiąść... ahhhhh
Najlepsze teksty rozmowy: "Punkt zamknięty temat zakończony".... dlaczego nie poinformowali pacjentów o zamknięciu przychodni?! No wywiesili kartkę na drzwiach.... w takim razie po co gromadzą dane kontaktowe takie jak: numer telefonu, adres domowy, adres email?! Czyżby do ozdoby, a może na sprzedaż, na handelek?! Jakby ktoś nie wiedział to istnieje taki obrót bazami danych: na przykład baza pacjentów przychodni, no i za jakiś czas dzwoni do osoby z listy konsultantka "zatroskana" o zdrowie i zaprasza na spotkanie promujące zdrowy styl życia. Na takim spotkaniu będzie oglądanie garów, odkurzaczy czy czego tam jeszcze. Na koniec jakiś upominek w zależności od firmy.... czasem jakiś bubel za dwa złote, czasem coś użytecznego, bywa że uczestnictwo w spotkaniu kabaretowym, no tu to nazwiska znane, fiu fiu: Jerzy Kryszak, Andrzej Grabowski... za co oberwało sie im za uczestnictwo w procederze.
Wracając do tematu wściekła jestem że przychodnia nie powiadomiła skutecznie ludzi, mimo że zbierała dane (po cholerę?!). Po co zbierać dane, po co zgoda na przetwarzanie?! Czy to taki ogromny problem rozesłać te maile?!
Zadzwoniłam do przychodni aktualnie kontraktowanej, wyszukanej na stronie wskazanej przez konsultanta z infolinii NFZ. Okazało się że na dzień dzisiejszy oczekują 542 osoby. Czas oczekiwania dwa lata. Czy jest sens czekać w kolejce, przekazywać dane dalej jak nie wiadomo czy za jakiś czas nie znikną zwyczajnie....
Porobił się syf i burdel jednym słowem. Ja sama uciekłam z zawodu, bo gdzie nie wdepłam to syf jeszcze większy. W szpitalu zajeb ponad moje siły, w przychodni wiadro pomyj za lekarzy, bo pacjent wpierw opierdoli pielęgniarkę, lekarzowi rzadko wygarnie, że nie chciał go przyjąć. Powiedziałam dość, szkoda mojego zdrowia. U specjalistów ze 4 lata nie byłam, na wizyty prywatne tak samo mnie nie stać :/
OdpowiedzUsuńNiestety, Polska rzeczywistość. W rodzinie wujek zaćma. Kazali czekać 3 lata, po czym powiedzieli, że tej operacji mu nie wykonają. Na szczęście prywatnie uratowali mu to oko. Jeden wielki dramat ;/
OdpowiedzUsuńJa już nawet nie będę się wypowiadać jak działa nasza służba zdrowia bo nie chcę się od rana denerwować.
OdpowiedzUsuńNasza służba zdrowia to jeden wielki syf i burdel. Znajoma mojej mamy już ponad 4 lata czeka na wizytę a termin ma pod koniec przyszłego roku. Stwierdziła, że szybciej umrze niż się na nią doczeka.
OdpowiedzUsuńNo tak, typowe dla naszej Służby Zdrowia... 😑
OdpowiedzUsuńPowiem tak, ja choruje na nowotwory i jedyna lekcja, jaką wyciągnęłam na temat naszej służby zdrowia to: Jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz. Przykre, ale niestety prawdziwe.
OdpowiedzUsuńNo cóż, nasza polska służba zdrowia...
OdpowiedzUsuńJak czytam o Twoich perypetiach, to się zastanawiam.. czy Ty masz takiego pecha. Sama leczę się prywatnie.. ubezpieczenie rocznie wychodzi taniej niż płacić za każda potrzebną wizytę u specjalisty. Ale mój tata już nie. I nie ma takich problemów. Jasne czeka się do specjalisty, ale dzwonią, przekładają... informują. A jak już się zapisze do jakiegoś specjalisty, to kolejne wizyty wyznaczane sa z automatu. Ostatnio na tomografię czekał 3 tyg.. i zaraz była wizyta u chirurga.. wszystko na NFZ Także ten... może ma szczęście. ;)
OdpowiedzUsuńChyba wszystko zależy od miejsca, w którym się zapisujesz... Ostatnio byłam z jedną osobą zapisać ją na zabieg i wprost powiedzieli, że w tym szpitalu się czeka na to rok, a w takim i takim mieście tylko 2 miesiące i to do nas zależy wybór, gdzie chcemy jechać :P
OdpowiedzUsuńPrędzej człowiek umrze....
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie piszesz o jakiego specjalistę chodzi. niestety do jednego czeka się dłużej, a do drugiego krócej. jedno jest pewne jak chorować to tylko w czasie zatrudnienia w żadnym wypadku nie na emeryturze.
OdpowiedzUsuńnie mniej z zamknięciem przychodni się nie spotkałam. natomiast, że do specjalisty trza czasem dalej jeździć już się przyzwyczaiłam.
a co do prywatnych wizyt to tylko do dentysty tak chodzę, a wszystko inne NFZ.
Bardzo rzadko korzystam z poradni specjalsitycznych i naprawde zserduszka współczuje takiej sytuacji prawie wyrwanej jak z ksiązki Kafki....
OdpowiedzUsuńEch, masakra- ktoś nie dopilnował tak podstawowej rzeczy jak informacja wszystkich pacjentów. Przykro mi że spotykają Cię takie nieprzyjemne sytuacje - ale weź się nie denerwuj bo...to szkodzi zdrowiu!;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Przykro to czytać :/ Po tym jak prawie kiedyś umarłam w szpitalu przez niekompetentny personel,zawsze chodzę prywatnie i sama lekarzy wybieram,nigdy już inaczej nie pójdę.
OdpowiedzUsuńniestety sama mam problemy zdrowotne i 2 razy w tygodniu jestem u lekarza, zaczęłam leczenie alternatywne ziołami. bo farmakologia nie zawsze pomaga albo tylko na chwilę. a dostać się do lekarza jest ciężko. chyba ze prywatnie, niestety z tej drugiej opcji korzystam co jest bardzo drogie szczególnie gdy dojdą badania i leki
OdpowiedzUsuńInteresting post dear! thanks for sharing, xx
OdpowiedzUsuńmasakra, strasznie Ci współczuję... nie mam pojęcia o jaki problem chodzi,ale no jestem w szoku, że czekasz już taaak długo... mj ojciec kiedyś mądrze powiedział, że trzeba mieć zdrwie żeby chorować w naszym kraju
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć zdrowie, żeby chorować, jak to mówią ;)
OdpowiedzUsuńKolejna dobra zmiana :) niestety polska "Służba Zdrowia" coraz bardziej schodzi na psy, nie dziwię się że jesteś sfrustrowana i zła.
OdpowiedzUsuńMasakra nie dziwie , ze się wkurzyłas.
OdpowiedzUsuńSłużba zdrowia sama ma już tego burdelu dosyć. System nas wykańcza, jak mawia mój kolega. Ja dziś byłam na badaniach, szpital się oflagował i wywiesił płachtę z napisem "Pogotowie strajkowe".
OdpowiedzUsuńTragedia, choć wcale mnie to nie dziwi, sama niejednokrotnie miałam podobną sytuację z odległymi terminami itp.
OdpowiedzUsuńSzkoda słów na to. Dlatego ja chodzę do specjalistów wyłącznie prywatnie.
OdpowiedzUsuńTo co się dzieje w polskiej służbie zdrowia przestało mnie dziwić.
OdpowiedzUsuńTo jest tragiczne, a przecież czas jest ważny i jak się wcześnie coś wykryje można lżej leczyć, albo w ogóle leczyć. To brzmi jak w bajce Asterix i Oberiks latać od drzwi do drzwi, aż można zwariować. Kochana a prywatnie to wiele wizyt potrzebujesz i wiele badań. Może warto uzbierać, wziąć kredyt, bo zdrowie jest najważniejsze. Trzymam kciuku i dużo zdrówka.
OdpowiedzUsuńMożna by w komentarzu stworzyć cały następny post o tej tematyce. Leczę się na przewlekłe dwie choroby- jaskrę i serce. Niestety, spostrzeżenia na temat leczenia objęte na NFZ i poza nim są bardzo różnorodne. Żeby nie stymulator serca, który mam wszczepiony, to dawno szlag by mnie już trafił, patrząc na poczynania służby zdrowia.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń