Wiem że takie przeglądy, bilanse robi sie jakoś na przełomie albo pod koniec albo na początku. Ja jakoś nie mogłam sie zabrać za wspomnienia ubiegłego roku, a gdy przysiadłam w zadumie jesteśmy w drugiej połowie lutego:)
No i tak, wiele osób na myśl o ubiegłym oku ma powody do narzekań. Powodem utyskiwań jest sytuacja związana z pandemią która w dramatyczny sposób dotknęła rzeczywistość na wielu płaszczyznach. Ja jakoś patrząc na ubiegły rok mam wrażenie że jest w przyrodzie pewna równowaga a o co dokładnie chodzi, zapraszam do dalszej części:
1) Styczeń to poszukiwania pracy, niestety bezskuteczne.
2) Luty a może styczeń..... Dostałam też dokument że w kolejce do Uzdrowiska nastała moja kolej. Fajnie było by pojechać zdrowie podreperować.... No niestety, pomimo rozmaitych prób wyjazd okazał się nie możliwy. Niby pieniądze to nie wszystko ale bez nich niestety pobyt w sanatorium okazał sie nie możliwy. Za namową pewnej osoby poszłam do... księdza z prośbą o pomoc. Reakcja duchownego była zdumiewająca, widocznie nie miałam dostatecznie złego obrazu tej instytucji. Jasne, rozumiem nikt nikomu nie musi pomagać ale nic nie usprawiedliwia wyśmiewania sie z choroby, bagatelizowania cierpienia... Odmówić można w sposób kulturalny z poszanowaniem, ale jak widać niektórych na to nie stać. Posługiwanie sie plotkami? Myślałam że ksiądz nie powinien... no cóż. Pewien obraz mam. Do Uzdrowiska nie pojechałam, urodziny skromne, smutne. Pozostała nadzieja że będzie lepiej.
Niestety zakończył się też kurs angielskiego na który tak lubiłam chodzić... Przedłużenie umowy wiązałoby się z opłatami.... no ale pocieszajace jest to że zakończyły sie doswiadczenia z paniami z tego biura, sporo nerwów napsuły te panie nam kursantom....
3) Marzec, tu miałam rozmowę kwalifikacyjną którą zapamiętam do końca życia. Mimo pandemii kobieta kazała mi prawie na drugi koniec miasta jechać, za nic miała pandemię, zagrożenia mam jechać i koniec bo tylko osobiście.... Okazało się że rekrutująca Pani miała ochotę na.... pogadanki i zwierzenia, albowiem zmartwiona była losem swojego sklepu spożywczego. Obawiała się że ktoś w jej sklepie sie zarazi... dowodem tego że sytuacja ją przerosła były wybuchy śmiechu, klaskanie w dłonie.... normalna wariatka. Powiedziała mi na odchodne: "oj w zły czas szuka sobie pani pracy". Odpowiedziałam że skoro w dobry nei znalazłam to w zły sobie znajdę. Jak sie potem okazało moja odpowiedź była bliższa prawdy a poszukiwania jak wiecie jakimś tam ale jednak powodzeniem sie zakończyły, co pozwoliło na stały mimo że mizerny ale jakiś systematyczny dochód.
4) Kwiecień to izolacja domowa, dół, bezradność ale i rozpoczęcie kursu. Sama jakość i prowadzenie było niskie jakościowo.
5) Maj to dalszy ciąg kursu i spotkanie na egzaminie całej grupy. Ciekawie tak codziennie przez łącze internetowe aż w końcu widzi sie ludzi na żywo. Dla mnie to zawsze przeżycie:) O! Nawet rozmawiałam z osobą "bardziej kumatą w temacie", uczestnik, miły sympatyczny gościu, zdradził w końcu że podczas zajęć wykorzystywał swoje doświadczenia wcześniej nabyte. Były osoby dla których wiedza z kursu była uzupełnieniem.... No cóż, nie każdy dużo wyniósł....Przyznam że pierwszy raz spotkałam prowadzącego któremu nie zadawało sie pytań.... bo albo nie było czasu, ani przestrzeni....
Maj to Paczuszka od Vobro i sporo radości <3
4) Czerwiec. Zrobiłam sobie nagrodę, a była to wizyta w moim ulubionym lokalu.
W czerwcu po raz pierwszy miałam zaszczyt.... uczestniczyć w wyborach jako członek komisji. Mimo licznych prób czynionych na okoliczność dostania sie do komisji to nigdy mi sie to nie udało. Powody jak sie domyślałam mogły być różne... a to "życzliwa osoba" która moja kandydaturę skutecznie archiwizowała w "okrągłym segregatorze" czy innej tam niszczarce. Zaniepokoił mnie brak odzewu po mimo wielu telefonów, osobistego zgłoszenia się i złożenia dokumentów.... Co ciekawe, okazało się że moje dokumenty nie dotarły tam gdzie powinny. Przykre... Jednak moja wytrwałość, nieugiętość zaowocowały tym że mimo "wyjątkowego pecha" "życzliwej osoby" czy też "bałaganu" udało sie ominąć "jakże "sprzyjające mi miejsce" a i to nawet nie sprawiło że moje starania okazały by sie skuteczne bo dopiero wychodziłam na prostą do celu. W końcu po wielu zabiegach, drogą oficjalną udało się! Do sprzyjających mi okoliczności gdzieś mogę zaliczyć pandemię bo być może osoby od lat zasiadające w komisjach na okoliczność związaną z patogenem albo zrezygnowało, albo w ręcz nie mogło uczestniczyć, dzięki temu znalazło sie miejsce i dla mnie! Super! Samo bycie członkiem komisji i obowiązki na tę okoliczność to była dla mnie zupełna nowość, na szczęście super grupa młodych fajnych ludzi sie trafiła, było super!
Wymieniłam sobie też stary telefon na nowy.... Motorola G 8 Power, daje jakoś radę. Chyba. Idealna nie jest no ale, jest ok.
7) Lipiec no i kolejna tura wyborów. Znowu ten sam fajny skład. Dość uciążliwe było dla mnie przyzwyczajenie sie do noszenia maseczki, jeszcze te rękawiczki i to w upale... Jednak ogólnie mile wspominam pracę w komisji. Nawet mieliśmy chyba męża zaufania czy jakoś tak, trochę sie baliśmy, ale nie potrzebnie, bardzo sympatyczny Pan czuwający nad przebiegiem zliczania głosów. Ponoć różne osoby sie zdarzają, ale nam trafił się spokojny sympatyczny, bezproblemowy.
Marka Vobro też o mnie pamiętała i takie smakowitości mi przesłała
No i koniec lipca to moje pierwsze dni na stażu, ależ to był stres, ależ to nerwy były, po takim czasie i niepowodzeniach człowiek w pracowniczych trybach. Szkoleń mało, obowiązków sporo wszystko ogólnie sprowadzało sie do tego by przekazać mi minimum wiedzy, bym maksimum była przydatna. Ale to tak piszę z perspektywy osoby która zamyka rozdział. Sama nie wiem na co ja tam liczyłam starając się zupełnie nie potrzebnie... jak sie okazało. Pamiętam słowa głupkowatej pani psyholog z tego projektu.... że oni pilnie chcą zatrudniać dla tego biorą na staż an 3 nie na 6 miesięcy... jeśli by tak pilnie chcieli zatrudniać to dlaczego od razu nie dali umowy choćby zlecenie.... czyżby pięć stówek dla "opiekunki stażu" a może zwyczajnie chcieli być mili ale za darmo mieć kogoś do pracy! Tak słowo praca odpowiada mi bardziej bo co do stażu to była to tylko umowa. Niestety sporo osób myśli że na stażu robi sie nie wiele. A ja Wam zdradzę "sekret": otóż wszystko zależy kto i gdzie trafia. Jasne, są układy i układziki że ktoś zbiera podpisy, i wysyła listę obecności w oczekiwaniu na stypendium stażowe a to są mega grosze, ale lepiej mieć niż nie mieć. Doświadczenie zawodowe jakieś też nabyłam siłą rzeczy.
8) Sierpień, no początek stażu to emocje były, sporo nowości bo to człowiek zapoznawał sie z ludźmi z obowiązkami, programami. Tak bardzo zależało mi by tam zostać, a oni wiedzieli co z tym zrobić... Co jak co ale pracy tam dostatek tylko robić płacić nima kto. Jednak dyskretne zachęty były że pół etatu, że umowa o pracę,...
9) Wrzesień. Stażowe starania, łatanie dziur personelowych bo mimo że pewnych rzeczy nie zrobię to praca znajdzie sie zawsze. Były trudne momenty ale ogólnie było spoko więc wkładałam serce i energię by w końcu przestać być bezrobotną a być pracownikiem jak najlepszym. Robiłam od siebie dodatkowe rzeczy z własnej inicjatywy. Pojawił się niepokój o to co z umową, przecież tak chcieli pilnie zatrudniać jak wspominała pani psycholog.... a tu umowy nie widać i to właśnie jest ambaras.
Chyba to był wrzesień jak sama zaprosiłam siebie do lokalu. Pizzeria zasłużyła na nagrodę a zasadność tego tytułu najlepszej pizzy chciałam sprawdzić, co ostatecznie mi sie udało.
10) Październik. Dostałam do swojej dyspozycji osobne pomieszczenie do pracy i... umowę stażową. Lepsze to niż bezrobocie ale gorsze od normalnej umowy. Koniec rehabilitacji.
Robiłam sobie zapiekanki, ahhh... może w końcu doczekam sie swojego piekarnika, choćby mini...
11) Listopad a to staż, spacery z pieskiem i niepokój co z umową.
12) Grudzień to niepokój o umowę, spacerki z pieskiem i świąteczne odwiedziny na Helu. Tak, to były fajne święta, może dla niektórych dziwne i sporo osób nie chciało by tak spędzać czasu, ja jednak w swojej sytuacji przyznam że jestem zadowolona
Marka Vobro to jedyna chyba z którą współpracowałam w 2020 roku, współpraca ma sie świetnie i kwitnąco. Cieszy mnie że mogłam i będę mogła obdarować Was słodkościami, które jak czytam lubicie:)
Dostawałam też propozycje od innych firm z różnych branż, ale odmawiałam. Dlaczego? Uważam że mija sie z celem zapoznawanie sie z produktem którego nie używam, nie będę nosiła to szkoda czasu i nakładów. Myślę że w tym wszystkim warto patrzeć na siebie, obopólną radość.
No i tak minął mi 2020 rok. Mimo wszystko był to niezły czas, bywało ciężko ale i tak lepiej niż bywało, z nadzieją patrzę na 2021 który jak wiecie nie zaczął się dobrze.... Koniec umowy z przychodnią i niestety brak zatrudnienia.... z tego co sie dowiedziałam nie mają nikogo na moje miejsce. No i pewnie sie nie prędko pojawi o ile... Loki, ten piesek z którym wychodziłam na spacerki pojechał do schroniska i.... cisza. Może faktycznie jest na obserwacji u behawiorysty? Kusi mnei by zadzwonić, ale staram sie uzbroić w cierpliwość.
Aktualnie chodzę na kurs, przyznam że jakoś tak średnio było na początku a teraz jakoś minimalnie lepiej sie zrobiło, nawet moze być ciekawi, kto wie. Oby do przodu! Kupiłam dwa bilety do teatru i czekam niecierpliwie na spektakl, niestety przez pandemię nie byłam ani razu w kinie ani w teatrze. Filmów w domu też zobaczyłam nie wiele.... ale może o tym osobne podsumowanie o ile będzie co.
Ale mi zeszło czasu pisanie tego posta, miłego dnia, buziole:***
Przyznam, że nie robię rocznych podsumowań, w dowolnym momencie życia, niejako na bieżąco, poddaję aktualizacji swoją aktywność w sferze zawodowej i prywatnej. :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDobrze że choć trochę przyjemności Cię spotkało. Osoba, która wysłała Cię do księdza, to jakaś hipokrytka bez krzty empatii. Przychodnie lubią korzystać z usług stażystek czyli wykorzystywać ludzi...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam że ta osoba nie zna tego duchownego a już na pewno nie przewidziała reakcji. Dla mnie taka reakcja była szokiem.
UsuńNie jest łatwo na pewno cały rok podsumować w kilku zdaniach:) oby ten rok był lepszy jeszcze:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chciałabym także zrobić sobie takie podsumowanie, ale nie mam na to czasu niestety. Z przyjemnością poczytałam o Twoim życiu w ubiegłym roku w pigułce.
OdpowiedzUsuńZ ogromną ciekawością przeczytałam Twoje ciekawe podsumowanie roku.
OdpowiedzUsuńOj, do teatru bym chętnie poszła...życzę by Ci się udało!
OdpowiedzUsuńRok 2020 też mnie nie rozpieszczał... Kulturalnie to był bardzo kiepski rok. Teraz niby teatry, opery, filharmonie powoli otwierają, ale ... zobaczymy. Mam nadzieję, że 2021 będzie dla nas wszystkich łaskawszy. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńNo widzę, że poprzedni rok Cię nie oszczędził. Szkoda, że ksiądz tak nieładnie Cię potraktował i że miałaś takie problemy z pracą. Trzymam kciuki, żeby w tym roku było lepiej!
OdpowiedzUsuńTa sytuacja z księdzem pokazuje obłudę panują w kk.
UsuńMimo wszystko dobrze, że tamten rok wspominasz miło mimo niepowodzeń.
OdpowiedzUsuńZ Twoich wpisów najbardziej utkwiły mi w pamięci refleksje ze stażu.
OdpowiedzUsuń2020 był okropny, dobrze, że się skończył
OdpowiedzUsuńŻe też Ci się chciało w ogóle ten rok podsumowywać...
OdpowiedzUsuńW minionym roku sporo się działo u Ciebie, ale fajnie że mimo wszystko dobrze go wspominasz. Każdy dzień czegoś nas uczy
OdpowiedzUsuń2020 nie był przychylnym dla mnie rokiem przez jedenaście miesięcy, na szczęście zrehabilitował się w grudniu. :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że chociaż miło będziesz wspominać jego zakończenie. Super.
UsuńJa nigdy nie podsumowuję roku i nie rozpamiętuje. Tylko mnie to dołuje.
OdpowiedzUsuńWolę patrzeć w przyszłość.
Miałaś ciekawy i obfitujący w różne wydarzenia ubiegły rok.
Mimo wszystko sporo się działo. Nie tylko złych rzeczy.
Oby ten był lepszy.
Pozdrawiam :-)
Irena - Hooltaye w podróży