.
Kłamstwo w mojej ocenie jest złe, wprowadzanie świadome kogoś w błąd ma swoje negatywne konsekwencje takie jak na przykład niszczenie zaufania. Dlaczego kłamiemy? Zdarza sie że nie chcemy zrobić przykrości bliskiej osobie, chcemy zrobić przyjemność albo po prostu szybko i wygodnie zamknąć temat aby uniknąć niemiłej sytuacji i zyskać spokój. A może warto porozmawiać czasem na spokojnie o tym co trudne poznając sie wzajemnie jeszcze lepiej, uważam że ma to duży plus ponieważ dzięki szczerej i uczciwej rozmowie sytuacja staje sie czysta i pojawia sie pole do zmian czy jakiś postanowień. Rozumiem ze w dzisiejszym zabieganym świecie szybkie i wygodne choć nie do końca szczere zamknięcie sprawy wydaje sie kuszące to podkopuje ono zaufanie a ono jest bardzo ważne w relacji. A co jeśli druga strona sie nie dowie? Może okazać się że kłamstwo będzie coraz częściej gościło w komunikacji a to kwestia czasu kiedy druga strona wyczuje... mawiają że kłamstwo ma krótkie nogi. Nie doprecyzowywanie... warto rozmawiać o swoim sposobie postrzegania na przykład co dla kogo oznacza zdrada. Dla jednej osoby niewierność to pójście do łóżka, a dla innej utrzymywanie kontaktów z ex albo założenie konta na portalu randkowym. Dlaczego kłamca nie chce doprecyzować? Ponieważ w momencie gdy sprawa wychodzi na jaw zawsze można oskarżyć drugą stronę ze przesadza bo.... to była tylko wymiana wiadomości gdzie już np erotyczna treść konwersacji czy zdjecia mogą być raniące dla drugiej strony. Słyszałam na jednym z kanałów o relacjach z kobietami porady wby właśnie sie z kobietą nie umawiać na związek, nie mówić o monogamii by własnie w momencie gdy korzystający z porady i realizujący potrzeby różnorodności seksualnej gdy zostaje przyłapany na tym mógł powiedzieć: "ale ja ci niczego nie obiecywałem", no i faktycznie nie obiecywał ale to działa w jedną stronę bo zawsze może powiedzieć: "a to ty taka jesteś tu sie ze mną spotykasz a (i tu wstawić dowolny zarzut)" to służy temu by on mógł mieć konta na portalach, rozglądać sie korzystając z wygodnego dostępu do uciech.

To niezwykle dojrzała i celna diagnoza mechanizmów rządzących naszymi relacjami. Szczególnie uderzyła mnie twoja metafora kłamstwa jako "działania na kredyt, który trzeba spłacać z odsetkami". To jest sedno. Chwilowa ulga, jaką daje ominięcie trudnej prawdy, zawsze okazuje się droższa niż pierwotny wysiłek, bo płacimy za nią utratą bezcennego zaufania.
OdpowiedzUsuńŻyciowo rzecz biorąc, wydaje mi się, że największą pułapką, o której piszesz, jest celowy brak doprecyzowania. To nie jest już unikanie przykrości, ale świadome budowanie furtki do własnej bezkarności. Prawdziwa bliskość wymaga odwagi, by zdefiniować ramy i wspólnie przyjąć odpowiedzialność za te ramy, nawet jeśli bywają niewygodne. Twoja refleksja na temat białych kłamstw jako "małych pęknięć" idealnie oddaje to, jak subtelnie i powoli oddalamy się od siebie, gubiąc autentyczność. Szacunek do drugiej osoby zaczyna się tam, gdzie kończy się chęć oszczędzenia jej prawdy kosztem szczerości.