Daria i Bernard spotykali się na płaszczyźnie czysto przyjacielskiej,
łączyło ich wspólne poczucie humoru, zamiłowanie do filmu. Mimo, że nie
pasowały jej niektóre zachowania mężczyzny uznała, że każdy ma wady.
Daria poznała i związała się z Marcelem potem Bernard poznał Adele. Jednak
Daria i Bernard nie przestawali się spotykać we dwoje, troje czasem czworo.
Dojrzały już Bernard oświadczył się, potem ożenił z Adelą, jednak związek
Darii nie przetrwał, i dalej spotykali się z Bernardem, czasem także z Adelą.
Mimo, że Daria nie lubiła chyba nigdy Adeli nie dała tego poznać po sobie.
Daria związała się z Edwardem sporo starszym od siebie mężczyzną.
Zamieszkali razem ale nie była to sielanka. Edward pił. Mijały lata, oczywiście
spotkania Darii i Bernarda były rzadsze, czasem towarzyszył im Edward. Edward
był zazdrosny… zarzucał, że Daria i Bernard nie są sobie obojętni, i że
małżeństwo z Adelą nie potrwa długo.
Adela kilkukrotnie podkreślała, że Bernard jest jej mężem. Dla Darii był to
po prostu kolega. Nie patrzyła na niego nigdy jak na mężczyznę, czyjegoś męża.
Był kumplem i tyle!
Jednak stało się coś co nieodwracalnie zmieniło stosunek Darii do Bernarda:
Pewnego wieczora gdy wróciła z pracy Edward leżał na łóżku. Martwy.
Zadzwoniła do Joanny, która poradziła jej by zanim matka przyjedzie
poszukała upoważnień, dokumentów, lecz przede wszystkim testamentu. Uspokajała…
Daria była zrozpaczona, osamotniona, czuła usuwający się spod nóg grunt. Tym
bardziej, że nie znalazła testamentu, upoważnienia. A konto do którego miała
upoważnienie zostało zamknięte. Edward także otworzył nowe w innym banku, tego
samego dnia.
Zadzwoniła także do Bernarda. zwyczajnie ścięło ją z nóg to co usłyszała od
swojego kolegi: no cóż sam sobie zasłużył, no a ty będziesz musiała się wynosić
z jego domu.
Byłam jeszcze bardziej zagubiona… policja, pogotowie… wszystko jak z filmu…
Mama zmarłego była zrozpaczona: to był jej jedyny syn, który zmarł… płakała:
Pani Pani Dario znajdzie sobie faceta, a co ja mam zrobić – płakała bezradna…
Chciała by dziewczyna zadzwoniła do zakładu pogrzebowego. Ale skąd numer?!
Nie mając do kogo – bo to była dość późna godzina, zdecydowała się zatelefonować
do B. odebrała jego żona Adela, która to rozłączyła się bez słowa. Nie wierząc
w to kim jest zadzwoniła ponownie i… usłyszała pocztę głosową. To całkowicie i
nieodwracalnie zmieniło jej stosunek do tego „wspaniałego małżeństwa”.
Może to samotność sprawiła, że spotkała się kilka razy w dość długich
odstępach czasu. Stopniowo przestawała odbierać telefony, odpisywać wiadomości.
Pewnej niedzieli poczuła potrzebę wizyty w zborze. Gdy siedziała na kazaniu
zauważyła spóźnionych Bernarda i Adelę; chciała jednego: by nie zajęli miejsca
obok; co się na szczęście nie stało. Jednak zrobiło jej się tak niesamowicie
duszno, że musiała wyjść.
Po za budynkiem, widziałam, że nie wróci już tam.
Wspaniali cudowni Polacy chwalący dobroć Pana! Dobry jest Pan i łaskawy bo mają
prace stałe. Mieszkanie, auto, wczasy zagraniczne i chwalą Pana. Być może
jestem zazdrosna… - pomyślała.
Znajomość jej zdaniem była zakończona, i nie chciała utrzymywać znajomości
z dawnymi znajomymi. Bernard napisał jej zdziwiony jej wyjściem, żałował gdyż
miło by było porozmawiać. Oburzona Daria nie odpisała.
Tak dalece mierziło ją towarzystwo małżeństwa, że nawet na ulicy
przechodziła na drugą stronę by ich nie mijać. Omija sieć w której pracuje
Adela, nie odpisuje nawet na życzenia świąteczne. Mijają kolejne miesiące… lata…
Na dniach Daria odprowadzała koleżankę na
przystanek, wracając do domu zaszła do nowo otwartego sklepu, poczyniła zakup
i trochę zagadała się z pracownicą.
Gdy wychodziła natknęła się na Bernarda:
Zmieniłaś numer telefonu? – zarzucił jej oskarżycielskim tonem.
Rzuciła coś w odpowiedzi zaskoczona.
Nawet na życzenia świąteczne nie odpisujesz!
Najlepszego – rzuciłam i wyszłam ze sklepu.
Chciała być po prostu z daleka od tego człowieka.
Wszystko wszystkim jednak wobec śmierci jesteśmy bezsilni, bez wyjątku! Nawet
nie lubiąc czy nienawidząc kogoś kultura zobowiązuje do pewnych zachowań.
Idąc ciemną drogą zastanawiała się czy czegokolwiek życzy temu człowiekowi.
Bernard i Adela swoim zachowaniem zwolnili mnie z kultury i nie mają prawa
oczekiwać ode mnie normalnego traktowania, po prostu mam dla nich mnóstwo
pogardy za postawę na którą nie znajduję słów! Rozumiem, że mogli mnie nie
lubić czy nienawidzić, rozumiem wiele ale tego jak się zachowali nie pojmę
nigdy! – myślała patrząc przed siebie, zmierzała pustą oświetloną latarniami drogą.
Strasznie zagmatwana historia. Chyba jednak nie byla to prawdziwa przyjazn, skoro nie przetrwala...
OdpowiedzUsuńMyślę, że to nie była żadna przyjaźń... tylko czy on nie rozumie, że ona nie chce mieć z nim kontaktu?!
UsuńPrzyjaźni między tymi ludźmi nie było, jakieś dziwne zależności, ale na pewno nie przyjaźń.
OdpowiedzUsuńDlatego dobrze, że nie znajomość z jednej strony została przerwana.
Usuńmyślałam, że ta historia zupełnie inaczej się skończy. i nie rozumiem zachowania bernarda, skoro nie była to przyjaźń to już na pewno nie miłość. coś ich do siebie ciągnęło ale nie mogli na siebie liczyć.
OdpowiedzUsuńRelacje międzyludzkie bywają dziwne...
Usuń