Pies był w stanie skrajnego wychudzenia oraz wycieńczenia - nie miał siły stać, ani się poruszać. Na ciele zwierzęcia były liczne muchy, praktycznie całkowity brak sierści, wystające kości miedniczne, kachetyczne doły czołowe, wycieki ropne z oczu. Brak aktualnych szczepień przeciwko wściekliźnie (od stycznia 2014 roku). Psiak przebywał w kojcu 2 x 1,5 m przy przybudówce. W kojcu tym były liczne, nieposprzątane odchody. Brudny garnek, brak wody, śmieci oraz resztki gnijących warzyw - surowe ziemniaki i ogórki, które prawdopodobnie stanowić miały pożywienie psa.
Odebrany pies, Ares vel Brego, przebywał jako pies znaleziony pod opieką Fundacji w okresie od 19.04.2015 do 12.05.2015 r. Po odnalezieniu się jego właścicieli, został on im przekazany z dniem 12.05.2015. Mając psa pod swoją opieką, Fundacja wykonała psu kontrolne badania diagnostyczne związane ze złym stanem skóry, wdrożyła odpowiednie leczenie zalecone przez konsultujących wyniki badań lekarzy weterynarii, a pies znajdował się w stanie ogólnym bardzo dobrym. Właściciele otrzymali wszelkie wytyczne i zalecenia dotyczące dalszego prowadzenia swojego psa wraz z wynikami oraz wypisami lekarskimi na piśmie. Zostali oni również poinformowani o planowanej przez Fundację w przyszłości, kontroli dobrostanu ich psa (w postaci wizyty domowej). 28.05.2015 otrzymaliśmy od właścicieli psa informację, iż znaleźli oni jakiś czas temu psu nowy dom i zrzekli się psa na rzecz nowych właścicieli. Dotychczasowi opiekunowie psa udostępnili Fundacji adres obecnych opiekunów psa.
W 29.07.2015 miała miejsce niezapowiedziana kontrola dobrostanu psa u nowych właścicieli. Jej wyniki były wysoce alarmujące i doprowadziły do niezwłocznej interwencji. Aktualni właściciele psa dysponowali przekazanymi im przez jego poprzednich właścicieli wypisami i zaleceniami weterynaryjnymi dotyczącymi prowadzenia psa, z okresu pobytu psa w Fundacji. Mieli więc świadomość zarówno chorób psa i konieczności jego leczenia. Nowi opiekunowie oświadczyli, że "bali się psa". Na pytanie, czym był on karmiony usłyszeliśmy, że "tym, co było w domu".
W tej chwili wraz z weterynarzami rozpoczynamy walkę o życie Aresa. Obecnie jest on hospitalizowany w całodobowej klinice weterynaryjnej w Warszawie, znajduje się pod nieustanną opieką lekarzy. Jesteśmy przerażeni i załamani stanem tego psiaka. Zrobimy wszystko, by go uratować i dać mu w przyszłości szansę nowe życie. Patrząc na Aresa myślimy o naszym Kornelu, kiedyś odebranym właścicielom w stanie skrajnego zagłodzenia i wierzymy, że tak jak on, Aresowi też się uda i będzie on jeszcze wiódł dobre i szczęśliwe życie.
Błagamy Was o pomoc, bo bez Was nie damy rady spełnić tego marzenia, które postawiliśmy sobie dzisiaj za ce,l do którego chcemy dążyć wszelkimi siłami. Prosimy Was o wsparcie finansowe, by móc opłacić zapewne kosztowną diagnostykę i leczenie psiaka. Apelujemy także o karmę dla niego - konkretną, ponieważ Ares jest silnym alergikiem, który niestety toleruje jedynie następujące karmy: Grain Free z jagnięciną lub Wolfsblut z koniną i ziemniakami. Już teraz apelujemy do tych z Was, którzy myślą o daniu domu tymczasowego jakiemuś potrzebującemu psu: jeśli uda nam się wspólnie wygrać walkę o życie Aresa w tych pierwszych, decydujących dniach, będzie on bardzo potrzebował domu i ludzi, z którymi będzie mógł wracać do zdrowia i nabierać sił! Będziemy apelowali i szukali dla niego spokojnego domu tymczasowego - bez innych zwierząt i dzieci (przynajmniej tych małych) na czas rekonwalescencji Aresa. Będziemy Was informowali o wszystkim na bieżąco. Prosimy Was w jego i naszym imieniu -
POMÓŻCIE NAM URATOWAĆ JEGO ŻYCIE, bo przecież w obliczu takiego psiego cierpienia nie da się przejść obojętnie!
Osoby, które nie mogą przejść obojętnie obok Aresa, chcące wspomóc nas w jego ratowaniu, proszone są o dopisane w tytule przelewu
"DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE ARES".
AST Fundacja na Rzecz Zwierząt Niechcianych
79 1160 2202 0000 0000 8061 3463
W przypadku przelewów z zagranicy: BIGBPLPW Bank Millenium S.A. Branch Millenium IBAN:
PL 79 1160 2202 0000 0000 8061 3463 PayPal: fundacjaast@o2.pl
Dane kontaktowe w sprawie Aresa: tel: 501 797 018
mail: adopcjebullowatych@wp.pl
Fundacja AST podjęła działania zmierzające do pociągnięcia właścicieli do odpowiedzialności za doprowadzenie Aresa do takiego stanu. Sprawa zostanie przez nas zgłoszona do odpowiednich organów.
Tekst i zdjęcia pochodzą ze strony Fundacji AST klik
Boże, serce mi się kraje jak można zrobić coś takiego zwierzakowi.. .czy ludzie naprawdę nie mają serca? Mam sporo zwierząt, Rufus mój owczarek jest niejadkiem, karmimy go czasem z ręki, przekonywujemy do jedzenia, podtykamy pod nos najlepsze smakołyki a tutaj takie cos.. no łzy w oczach
OdpowiedzUsuńTTB są najbardziej krzywdzone, ludziom sie wydaje że nie cierpią. To ż czegoś nie widać nie znaczy że tego nie ma. Dobrze że są fundacje które widać że działają.
UsuńBestialstwo, ale to tylko człowiek potrafi...
OdpowiedzUsuńżeby tak w drugą stronę... hehhh
Usuńbazarek dla królików (a trochę na niego wydałam...) ale nie wątpię, że sporo osób pomoże. Trzymam kciuki za psiaka. Jest jakieś wydarzenie na fb? Jeśli o nim wiesz to podeślij mi proszę w mailu lub komentarzu :)
OdpowiedzUsuńwydarzenia nie widziałam, na stronie fundacji, jak klikniesz ostatni wers mojego wpisu to to jest link do tekstu który co pewien czas będzie aktualizowany przez fundacje.
UsuńMożesz też polubić funpage na FB fundacji AST to pewnie też będą pisali.
Warto choć naprawdę najmniejszą kwotą wesprzeć działania fundacji, dobro wraca ze zwielokrotnioną siłą.
pozdrawiam
Dopoki kary nie beda adekwatne, najsrozsze z mozliwych i nieuniknione, dotad nic sie nie zmieni.
OdpowiedzUsuńWplace.
W USA jest kara śmierci, to wymiar najwyższy a i tak przestępstwa są. Myślę że nie tędy droga... Ten kraj jest extremalnie chory... nie wiem czy jest jakieś lekarstwo, na głupotę jeszcze nie wynaleziono a przecież to z niej bierze sie okrucieństwo...
UsuńWłaściciel do odstrzału...
OdpowiedzUsuńJutro podeślę...
miło z Twojej strony
Usuńbiedny biedny pies....
OdpowiedzUsuńile jeszcze takich i podobnych cierpień... i kiedy to sie w końcu skończy...
UsuńJa to bym teraz zrobiła to samo właścicielowi w myśl zasady "oko za oko..."
OdpowiedzUsuńnajgorsze że to nie rozwiąże problemu... to ten kto dopuścił do takiego stanu powinien ponieść wszelakie możliwe konsekwencje, najbardziej takie zmierzające do zadośćuczynienia! I nie ważne co i jak! Ma spłacić leczenie, opiekę... A na deser zakaz posiadania zwierząt.
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńNóż się w kieszeni otwiera, strzelba się sama łamie, a naboje same wskakują do komory na widok takiego zwyrodnialca.
Że taę tacy ludzie po ziemi chodzą.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
i choćby wystrzelać to i tak świata nie zmieni, ofierze ulgi nie przyniesie. Niestety.
Usuńjejku biedne zwierzątko:(
OdpowiedzUsuń;/
UsuńZwyrodnialec nie człowiek.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)*
oj tak,,,,
Usuństrasznie na to patrzyć :( biedactwo.........
OdpowiedzUsuńale pokazywać i wyrażać dezaprobatę należy, ku przestrodze następnym.
UsuńJeju, biedna psinka... Nie mogę po prostu znieść tego. :<
OdpowiedzUsuńNigdy nie skumam jak można do takiego stanu doprowadzić zwierzę które ma się pod opieką :/ Nie wyobrażam sobie tak zagłodzić moją kocicę :/
OdpowiedzUsuńjakąkolwiek żywą istotę...
UsuńO Boże... :( to jest straszne... nie mogę oglądać tych zdjęć, bo łzy mi do oczu się cisną... :(
OdpowiedzUsuńhehhhh...
UsuńStraszny los spotyka niektóre zwierzęta.
OdpowiedzUsuńbidulek :(
OdpowiedzUsuńa nooo...
Usuńbardziej mi szkoda zwierząt niż ludzi
OdpowiedzUsuńbieedaczek jak tam można nasze pupilcie traktować!
LoViseta.blogspot.com
hehhhh...
UsuńKogoś, kto doprowadza jakiekolwiek stworzenie do takiego stanu nie można nazwać człowiekiem. Czasem wstydzę się, że jesteśmy tak brutalnym gatunkiem bez serca i bez sumienia. Na szczęście są wśród nas również te dobre serca, które odejmą sobie od ust by pomóc drugiemu, nawet jeśli nie jest to istota ludzka...
OdpowiedzUsuń:)
Usuń