Jestem chora. W dalszym ciągu. W wigilie w nocy miałam gorączkę około 40
stopni. Kuruje się chodź „świątecznej radości” jakoś nie czuję. Moi „bliscy”
Robercik pijący, kurczak to samo, Andrzej nową już ma kobietę. Jak na moje to
kłamczucha i oszustka, którą już mam zablokowaną. Niech dzwoni i pisze.
Dlaczego? Bo nienawidzę jak ktoś kłamie! Nie ważne co i jak. Ważne bym była
konsekwentna!
Swoją drogą powinnam być mniej otwarta do ludzi, i nie
przesadzać z kurtuazją skoro to bydło! Szambo, więc co ja się spodziewałam
znaleźć?!
Taka prawda, że im bardziej ja jestem fair do innych tym
bardziej oni gardzą mną. Po co się tak dawać?
Aha i najważniejsze: skoro ktoś mi nie pasuje to nie
zastanawiać się tylko blokować! Szukać nowych, normalnych ludzi.
Po co mi „wspaniała koleżanka” która tylko wówczas jest gdy
czegoś chce ode mnie?! To w tedy ja mam być, naturalnie służyć profesjonalnie,
radą, wiedzą… a co w zamian? Rozmowa, ze dwa razy mi drobną sumę pożyczyła. Sylwia
jest fajna, jak ma na to ochotę. Dzwoniłam do niej w święta z życzeniami, to nie
raczyła odebrać, odezwać się w ogóle. Przykre.
Dobrze, że jest funkcja blokady na telefonie. Sąsiadka co
dzień dobry nie odpowie… wysoka kultura… chodź to może i dobrze, że nie jest na
tyle obłudna by w końcu odpowiedzieć, lub co gorsza życzenia złożyć świąteczne.
Skoro „katolicka rodzina” z dzieckiem szli. A dziecko chłonie od mamy niczym
gąbka…a za co ona mnie nienawidzi? Za to że ja się psami opiekuje. Czy to
zdrowe?
Ta sunia którą mam pod opieką to temat na osobny wpis. Tak
tak… właściwie to miałam o tym wczoraj pisać. Aczkolwiek skoro choroba… ten mój
blog to taki osobisty Hyde park…
Masakra dalej jestem chora. Żona też chora
Bryl ma nową kobietę na miejsce Liwii. „kolejna z tych
lepszych”, kolejna bo już miał taką co hotel ma, restauracje… planowała budowę centrum
ślubnego, zakup jeepa dla siebie i Bryla. Budowę ośrodka wypoczynkowego
połączonego ze stadniną koni… ma już projekt za który dała chyba 20 000 (dziwne,
ale to co mi Bryl pokazywał to są darmowe projekty)… mniejsza o nią, ulotniła
się gdy zobaczyła Liwie. Hmmm… mam wrażenie że wróci jeszcze.
Iza (bo tak ma na imię aktualna flama Bryla), to kobieta
światowa… gdzież ona nie lata samolotami, kogo to ona nie zna, w jakich
restauracjach nie była, a jej środki lokomocji to taksówka i samolot. Mieszka w
nowo wybudowanym osiedlu w moim mieście, które nazywa „getto”. Ma samych
przyjaciół, niezwykle zamożnych, światowych wszyscy tylko latają i się
odwiedzają…
Pracuje jako fizykoterapeutka, tylko dziwi mnie, że może w
szpitalu państwowym pracować nie ukończywszy studiów.
Jedna i druga to ściemniary jakich mało! Już w sumie na
początku rozmowy sprytnie wplotła temat o amstaffach, pokazała fotkę i myślała,
że będę łykała jak pelikan:
- Nazwa hodowli jaką podała, sprawdziłam nie ma takiej. Po telefonie
(do mamy) okazało się że piesek jest przygarnięty… to ci suka hodowlana….
- Chciała zbajerować, że niby ojciec jej suczki ma na imię
tak jak mój stały podopieczny (wiedziała bo Bryla wypytała)
- lekarz weterynarii zaleci dopuszczenie suki (Boże….),
kolejną podstawą ku temu był dobry rodowód, i geny suni (chyba pseudochodowla)
- pomyliła listę psów agresywnych, z nowelizacją ustawy o
ochronie zwierząt (chodzi o pseudo hodowców) i jeszcze pomieszała z regulaminem
Związku kynologicznego.
Hmmm ona jest taka głupia czy ma takie zdanie na temat
innych?
Choroba prócz cierpienia fizycznego, zadała mi bój jeszcze
jeden: mianowicie, upiekłam sobie mój serniczek truflowy, przepis (i tak
uprzednio przerobiony) znów znowelizowałam. I owo uwieńczenia swego dzieła
docenić mi nie sposób. Zapach: nie czuję, przez katar. Smak: jak ocenić skoro
nie czuje smaku…
Oto kara za me grzechy… iście tantalowe męki. Żona je ze
smakiem, udawolstwiem mój serniczek, moje dzieło… Iza pieje nic takiego podobnego
jeszcze nie jadłam… koniecznie musisz dać przepis. A mój talerzyk leży pełny,
tknąć nie mogę przez chorobę, oto rózga Mikołaja!
Kuruj sie, Filizanko, jakis podly wirus grasuje po calej Europie. Mowi sie juz o epidemii.
OdpowiedzUsuńWracaj szybko do zdrowia!
Dziękuje. Wirus paskudny...
UsuńWszyscy chorzy! Wróciłam w piątek wieczorem do domu - jak mam siedmioro domowników, tak wszyscy rozłożeni na łopatki. Mój facet - poległ w walce z anginą, większość koleżanek - przeziębiona... Ale co się dziwić, mróz unieczynnia wirusy. Kilka stopni w plusie i srruuu wszystko atakuje...
OdpowiedzUsuńWstydzę się za takich 'katolików'. Niektórzy są katolikami, bo są święta, dni wolne, blablabla co ludzie powiedzą i inne sruty pierduty. Co za kaszana...