Zbyt często tkwiący we mnie strach paraliżując mnie, nie
pozwalając mi działać. Wiem czego chcę co powinnam, wiem czego nie chcę mam
wyobrażenie swoje na różne tematy,
jednak strach i lęk…
Chcę wyjechać za granice, z wielu powodów. Wiem, że to chyba
najlepsza opcja, siedzenie tutaj nic mi nie daje, prócz tkwienia w tym samym
bagienku, z którego nie mogę się wydostać. Brak pracy, brak pieniędzy szukanie „pracek”
bo pracą to bym tego nie nazwała… z resztą jakie z tego dochody skoro koszty
samego życia (rachunków, biletów…) jest wyższy.
Co mnie trzyma? Lęk, strach paraliżujący, wyuczona
bezradność i totalny brak wiary w siebie. Znowu mi się nie uda, po co skoro…
czasem po prostu zwyczajnie nie mam siły…dosłownie na nic. Brakuje mi
przytulenia, dobrego słowa, zwyczajnych plot przy kawie…
Miałam nadzieje, na wyjazd z Sylwią, bo ona już mieszkała za
granicą (fakt, że z chłopakiem, ale zna realia emigracji). Rozmawiałyśmy na
temat wspólnego wyjazdu, że jednak najlepiej razem. Dokładnie, mam identyczne
zdanie. Razem raźniej, lepiej bo to ktoś kogo się zna, a nie obcy po kim nie
wiadomo czego się spodziewać.
Jednak pisząc z nią mam wrażenie, że z jakiegoś powodu nie „pali
się” do wyjazdu. Zapytana wprost mówi, że chce mieć odłożoną kasę na wyjazd, i
że nie pojedzie mając 100pln w kieszeni. Oraz, że chce prawo jazdy zrobić. Wszystko
ładnie pięknie tylko czas ucieka… gdyby trzy miesiące temu wyjechała przywiozła
by pewnie jakąś kasę za którą spokojnie robiła by prawko, spokojnie szukając
pracy… tu czy dalej tam. Wiem, że ludziom nawet krótkie wyjazdy się opłacają. Na
przykład „dostawałam” pewnego pieska na jakieś 2 -3 tygodnie. Właścicielka jechała
do Norwegii, do pracy. Mówiła, że dobrze na tym wychodzi…
Nie wiem, być może nie znam prawdziwych powodów koleżanki,
ale irytuje mnie fakt, że nie powiedziała wprost że najpierw prawko i kasa
odłożona a potem wyjazd… ona mówi, że w ciemno nie pojedzie. Ale jakie w
ciemno, skoro agencja załatwia prace, mieszkanie, transport, człowiek jedzie na
gotowe.
Po za tym myślałam, że tak jak rozmawiałyśmy o chodzeniu po
agencjach to faktycznie będziemy to realizowały, a nie, że nagle mnie
informuje, że zbiera na wyjazd i dokańcza prawko. Tylko ja nie mam czasu i
ochoty marnować czasu… ok. prawko jest ważne, ale równolegle można się
rejestrować w agencjach…
Byłam w OTTO, agencji polecanej, na temat której słyszałam
wiele dobrych opinii, by nie powiedzieć superlatyw. Jednak po wizycie w ich
biurze szczerze powiem, że trochę zatkało mnie chamstwo pracownic… jak można
osobie która przyszła osobiście, pyta o prace kazać do siebie dzwonić? Kuriozum.
A jakbym zadzwoniła z pewnością kazała by do siebie przyjść osobiście i tak w
kółko Macieju. Gdy zapytałam „aha to mam do pani zadzwonić?” łaskawie ruszyła
dupę i zapytała czy mam przy sobie (i zaczęła wymieniać dokumenty) masakra. Najgorsza
obsługa z wszystkich w jakich kiedykolwiek byłam. Druga była niedorozwinięta
pani, przyklejona do krzesełka, która nic nie wie, jest znudzona, i uwielbia
się przekrzykiwać z koleżanką coś krzyczącą po angielsku przez skype…. Masakra.
W moim mieście też jest agencja, ale tam nigdy nic nie mają,
tam chce uderzyć Sylwia, bo bliżej. Ja chcę jechać do agencji która jest trochę
dalej, ale za to są bardziej konkretni, mili i przede wszystkim bardziej
kompetentni, odbędą rozmowę, pokierują udzielą informacji. Boże, żebym się tak
nie bała to może bym wyjechała…
Ale się strasznie boje bo nie byłam nigdy nigdzie za
granicą!
Co daje mi lęk? Wczoraj oglądałam filmik o polakach w
Holandii, widziałam młodsze ode mnie dziewczyny spokojnie pracujące na
produkcji. Boże! – ile ja czasu straciłam siedząc tutaj. Co zyskałam?
Wiem, że tam nie jest łatwo. A gdzie jest?! Jednak mimo
wszystko emigrują ludzie, pracują, część zostaje, część wraca…
Sylwia mieszka z mamą która ją czasem denerwuje, były narzeczony
czasem podratuje przesyłając pare euraków. Na tej podstawie myślę, że oglądanie
się na nią nie ma sensu. Złości mnie to, ze najprawdopodobniej będę musiała
jechać sama.
Nie wiem na ile. Ciężko planować. Wszystko jest jedną wielką
niewiadomą. Wyjazd to ryzyko. Nie wiem co mnie spotka. A razem jest jednak
raźniej
Dobrze Cie rozumiem, Filizanko. Nie wiem, czy sama zdecydowalabym sie na wyjazd, gdyby moj maz wczesniej nie przetarl szlakow. Nam bylo trudniej, mielismy wtedy juz dwoje dzieci.
OdpowiedzUsuńJestes mloda, nie czekaj wiec, moze wejdz w kontakt ze swoja klientka, ktora jezdzi do Norwegii. O tym kraju slyszalam wiele dobrego, Holandie i Wielka Brytanie bym omijala, bo tam zrobilo sie tloczno.
Rob cos, przestan trwac w stagnacji, bo to do niczego nie doprowadzi. Nie przejmuj sie nieuprzejmymi biurwami, nie unos ambicja. Zawsze musi byc ten pierwszy raz.
Trzymam kciuki za powodzenie akcji i pierwsza relacje na blogu z zagranicy.
Powodzenia!
Nie jest łatwo ten pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńAle oswój swój strach.
Zastanów się czego naprawdę tak się boisz ?
Jeden element i zastanów jak możesz to rozwiązać.
Oswoić...zmniejszyć...
Odbierz maila ode mnie...
rozumiem cię też i trzymam kciuki za wszystko.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń