Najczęściej są nimi Panowie
będący w romantycznych związkach. Bywa na odwrót, ale i także homoseksualne
związki bywają toksyczne. Toksyczna relacja może dotyczyć wszelakich relacji.
Gdy myślę o unikającym bliskości
zwłaszcza w kontekście dzieciństwa przychodzi mi na myśl postać heroicznego
chłopca z filmu: „kochankowie mojej mamy”. Owładnięta nałogami, nieporadna
matka i syn, dziecko. Na jego głowie synka było wszystko… odpowiedzialny do
bólu młody człowiek, za bardzo… zbyt wiele dźwigał na swoich barkach, nie jeden
dorosły by nie podołał. Film ciężki, może nieco przerysowany (zwłaszcza scena
jak Krysia idzie do szkoły w szlafroku…). Polecam film. Jak ktoś nie widział
zapraszam:
Dzieciństwo nauczyło go, że im
większa bliskość tym więcej cierpienia. Późniejsze związki z nałogowcami
kochania tylko potwierdzają te tezy. Rodzic unikającego bliskości oczekiwał
pomocy. Jako dziecko unikający bliskości czuł się opuszczony. Tego uczucia się
boi to najczęściej nieuświadomiony lęk. Samotność popycha go do wiązania się w
związki, jednocześnie nie wie jak budować bliskość, bo niby skąd miał się nauczyć?
Oboje czują lęk zarówno przed
zbliżeniem jak i porzuceniem, tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.
Nałogowiec kochania boi się porzucenia i nieświadomie zbliżenia, dlatego nie
świadomie wybiera partnerów unikających bliskości; ci zaś odwrotnie świadomie
boją się zbliżenia a nie świadomie porzucenia.
Gdy się spotkają stoją na
krawędziach, bezpiecznie zaspokajając potrzeby partnera unikając wchłonięcia, i
wykorzystania.
Partner unika bliskości gdyż
czuje silny lęk przed wykorzystaniem, opanowaniem przez czyjąś wizje,
rzeczywistość, egzystencje… dlatego woli
oddawać się swoim nałogom po za związkiem, oraz rekompensować sobie poczucie osamotnienia
i potrzebę bliskości. By nie dać się omotać posługują się metodami utrzymywania dystansu.
Jako rodzice unikający bliskości są
skryci, wolą dyrygować innymi ze swojej zamkniętej pozycji gdzie ukrywają swoje
uczucia i emocje. Także ból osamotnienia i porzucenia wyniesione z dzieciństwa.
Gdy trafia na nałogowca kochania
momentalnie, choć nieświadomie wyczuwa jego lęk przed porzuceniem; i właśnie to
go pociąga! Lęk przed porzuceniem jest w tej relacji narzędziem manipulacji! Częściej
w rękach unikającego bliskości.
Unikający bliskości chce by przeżycia
w związku były jak naj mniej intensywne. Większa intensywność przeraża go,
kojarząc się z wykorzystaniem i przytłoczeniem. Unika zbliżenia przez
koncentrowanie się na czymś po za związkiem. Często jest to nałóg: zabiera
czas, pomaga leczyć swoje bóle…
Porzuca nałogowca kochania będąc
dla niego nie dostępna. Poczucie wolności daje
unikającemu bliskości, zaangażowania w życie. Nijakość intensywności
przeżyć w związku dobija nałogowca kochania, potęgując poczucie porzucenia.
Cdn…
Jak człowiek często cierpiał to się zamyka na uczucie, bo wie że kolejnej porażki może nie wytrzymać...
OdpowiedzUsuńNiby chce czegoś uniknąć, a w rezultacie przyciąga cierpienie...
Usuńprzepraszam ale nie wiele zrozumiałam- chyba psychologia nie jest moją mocną stroną :-/
OdpowiedzUsuń:) zagmatwane to...
UsuńLubię takie filmy muszę oglądnąć jak znajdę czas;)
OdpowiedzUsuńpolecam.
UsuńCzytam teraz książkę "Kochankowie mojej mamy". Niestety, ale w życiu też częśto zdarzają się tacy ludzie i takie związki - wyniszczające.
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam taki związek może być w każdej relacji. Jak książka?
UsuńZawsze toksyczne zwiazki klada sie cieniem na dalsze zycie. Trzeba w sobie znalezc duzo sily i samozaparcia, zeby strzasnac z grzbietu balast. Nie zawsze sie to, niestety, udaje.
OdpowiedzUsuńJa powiedziałabym, że dzieciństwo odbija się gorzko aż się pewnych spraw nie uporządkuje. Rodzic (e) naśmiecili a dziecko musi posprzątać te śmieci co dostało za wyprawkę.
Usuń:)
OdpowiedzUsuń