Na grupie zwierzyłam się pewnej
osobie podczas przerwy, opowiadając płakałam…
- zachorował jak byliście w
związku? - zapytał
- na dobrą sprawe nie wiem kiedy
zachorował. Mam przeczucie że jak już go dostałam był chory. Dziwne: już w tedy
wydawało mi się że ta lekarka chce by kot mieszkał w bloku. Ostatecznie stanęło
na tym że kot jest zbyt ufny i ktoś mógłby go skrzywdzić… - ta informacja na
tamten moment mnie uspokoiła. Niczego nie podejrzewałam… choć mogłam; obniżoną
odporność – kotkę ponoć otruto, a kocięta do uśpienia zaniosła kobieta która
znalazła oseski… Pani doktor zamiast uśpić odkarmiła z buteleczki, i znalazła
domy.
Czasem jest tak że zwierzęta biorą
na siebie nasze problemy. - powiedział - Wątroba jest siedliskiem zła,
może Twoją złość gniew na mamę może on wziął to na siebie…
My mieliśmy sunie; siostra nie
dogadywała się z mamą. Pies był bardzo schorowany, w końcu musieliśmy go uśpić,
gdy pies odszedł jeszcze bardziej pogorszyła się atmosfera w domu. Zwierzęta biorą
na siebie nasze problemy. Doradził także bym wzięła następnego kota.
Poradził mi bym zapaliła świeczkę,
wspominała, dziękowała za jego obecność w moim życiu, nawet płakała
- długo to będzie trwało?! - przerwałam
- o ile to zrobisz szczerze to nie. - odpowiedział spokojnie.
Powiedział że nie byłam złą
właścicielką: dbałam, leczyłam, robiłam co mogłam. Tego dnia płakałam bardzo
dużo.
Płakałam w drodze, płakałam podczas
pisania tamtej notki, dodawania, sprawdzania… łzy kręcą mi się w oczach gdy to piszę.
Dlaczego? Po to mam bloga! Nie, nie
piszę tylko o kosmetykach, to miejsce dotyka różnych dziedzin życia. Także mojego.
Palę świeczkę, dziękowałam Opiłkowi
że był w moim życiu, wspominałam wspólne chwile – robiłam co radził Krzysiek. Czy
pomoże? Czy pomogło? Oby!
Opiłka nie ma już ze trzy lata, wierzę że tam gdzie teraz jest jest naprawdę szczęśliwy! Nie chcę dłużej sie katować, to nikomu nie potrzebne a już najbardziej mi!
mam nadzieje, że Ci ulżyło..
OdpowiedzUsuńtrzymaj się!
:*
UsuńMyślę, że Twój kolega ujął to wszystko bardzo dobrze. I to prawda, się żadnym wypadku nie jesteś złą właścicielką. Jest dużo ludzi, którzy nie przejęli by się swoim zwierzakiem :(.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pomogło :*
Też mam nadzieje:)) że to już nie wróci.
UsuńTez juz slyszalam, ze zwierzaki przejmuja na siebie choroby i problemy wlascicieli...
OdpowiedzUsuńZwierzeta sa znakomitymi terapeutami, bardzo pomagaja w najciezszych chwilach. Czy przejmuja nasze problemy? Watpie, ale zawsze wysluchaja w milczeniu, uwaznie. Nie slow, ale naszych mysli. Kochaja bezwarunkowo, wymagaja naszej uwagi i odpowiedzialnosci za nie, wiec tym samym odwracaja nasze mysli od zlego.
OdpowiedzUsuńhmmmm...
UsuńNie wierzę w przejmowanie problemów - ani z zapalanie świeczek i inne podobne rzeczy... wierzę - i napisała to przede mną Anna - w to, że zwierzęta pomagają - pomagają głównie pozbyć się stresu i nie myśleć o problemach...
OdpowiedzUsuńPoza tym - zajęcie się zwierzęciem, to odpowiedzialność - to systematyczność, obowiązki.... wielu ludzi często zajmuje się bzdurami, rozpamiętywaniem mało istotnych spraw - fakt zajęcia się zwierzęciem sprawia, że mogą poświęcić czas na faktyczną i prawdziwą pomoc, a nie na skupianie się tylko na sobie...
No ale Opiłka już nie ma. Pora bym sie z tym uporała ostatecznie.
Usuńmy mieliśmy psa 9 lat, zdechł nam na raka wątroby od tego czasu żadne inne zwierzę w naszym domu nie zagościło..
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem - ja po Opiłku nie zdecydowałam sie juz na pupila. Jedyne jakimi miałam przyjemność sie opiekować to hotelikowe:))
Usuńściskam mocno!
OdpowiedzUsuń:*
UsuńDla Opiłka [*]
OdpowiedzUsuńIle ja łez wylałam przez Pinkę :( zachorowała i niestety odeszła. w ciągu kilku dni to wszytsko się rozegrało i obwiniałam siebie za to:( Za to że nie zadbałam odpowiednio, że nie znalazłam weterynarza, który wyleczy. Ale po czasie (25 listopada miną 2 lata od jej odejścia), zrozumiałam, że zrobiłam wszystko co mogłam. Mimo, że weci mówili,że marne szanse, to kazałam leczyć i walczyć o jej życie, pieniążki nie grały roli - i tak nie jadłam ze stresu więc...
OdpowiedzUsuńi wtedy mówiłam, że nigdy żadnych zwierząt - bo nie chciałam więcej już cierpieć. Ale po około 6 miesiącach wzięliśmy kota ze schroniska - Frotkę :) I to była najlepsza decyzja w życiu. Oczywiście w schronisku poprosiliśmy o kota, który ma zerowe szanse na adopcję. Bo chcieliśmy wziąć tego, który ma najgorzej. Frocia miała non stop biegunki, wymioty, jadła tylko jedną drogą karmę - dla mnie, to nie problem, a że od pierwszego wejrzenia to była miłość to zabraliśmy bidulę:D
Po miesiącu u nas jadła już wszystko :) i do tej pory nie miała ani razu takich objawów a mamy ją prawie 2 lata:) i teraz dołączyła do nas Frania:D
I pomyśl w ten sposób: zrobiłaś co mogłaś, by ratować zwierzę. I pomyśl, że Opiłek miał najlepsze życie jakie w ogóle mógłby mieć - bo był u Ciebie :) Dałaś mu wszystko co mogłaś - to jest piękne. Jak człowiek wariuje dla zwierzaka :) I pamiętaj sporo ludzi nie leczy zwierząt - usypia je i nie walczy. Ty walczyłaś - co czyni Cię wspaniałym człowiekiem :):)
Dziękuje. Pięknie napisałaś, wzruszyłam sie. mi nie mówili w prost.. wet podtykał jakieś pasty z kurczaka... leczyłam... nie słyszałam może nie chciałam słyszeć o uśpieniu Opiłka...
UsuńSuper, że trafiłaś na Frocię:)) mam nadzieje że i ja w końcu doczekam sie swojego wymarzonego zwierza:))
Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńMiałam mojego pieska 19 lat, odszedł już parę lat temu i do dziś go wspominam, tak, jak Ty, mam obecnie cztery kociaki i je kocham nad życie :)
OdpowiedzUsuń