Fragment zaczerpnięty stąd:
Przez lata pracy z Tiną przeżywałem ulgę i zachwyt jej
widocznymi postępami. Nie było więcej „nieodpowiednich” zachowań w szkole.
Odrabiała prace domowe, nie opuszczała i nie wdawała się w bójki z innymi
dziećmi. Poprawiła kompetencję językową: większość problemów w tym zakresie
zdawała się wynikać z faktu, że mówiła za cicho, wiec nauczyciele ani nawet
matka często nie mogli zrozumieć, bo nie słyszeli słów. Nie mogli też korygować
jej wymowy. Od kiedy nauczyła się mówić głośniej i częściej do niej mówiono, dostawała
korygujące zwroty, i nadrabiała braki.
Stała się też
bardziej uważna i mniej impulsywna i nastąpiło to tak szybko, że po wstępnej
rozmowie superwizyjnej z dr Stinem nawet musiałem rozważyć potrzeby zastosowania
leków.
Tina wiodła prym
w naszych zabawach podczas sesji, a ja korzystałem z każdej okazji udzielania
jej lekcji pomocnych w nabieraniu zaufania do świata i podejmowanie decyzji,
czerpiąc z bezpośrednio wyrażonych pouczeń jak i nazwanych przykładów. Rosła
przecież w otoczeniu, które nie zapewniało jej takiej nauki: ponieważ wszyscy
wokół niej jedynie reagowali na to, co ich spotykało, więc i ona tak
postępowała. Nasze spotkania zapewniały jej niepodzielną uwagę, za jaką tęskni
każde dziecko, a gry i zabawy były lekcjami, jakich wcześniej brakowało. Na
przykład, Tina z początku nie rozumiała pojęć „moja kolej” – „twoja kolej”; nie
potrafiła czekać i działała bez zastanowienia. W prostych grach modelowałem jej
właściwe zachowania i w powtarzalny sposób uczyłem dawania sobie chwili do
namysłu zamiast robienia z miejsca tego, co przychodziło do głowy. Opierając
się na jej świetnych postępach w szkole, naprawdę wierzyłem, że jej pomagam.
Niestety jednak,
na dwa tygodnie przed moim opuszczeniem kliniki i rozpoczęciem pracy w nowym
miejscu, dziesięcioletnią już Tinę nakryto w szkole na dawaniu seksu oralnego
starszemu koledze. Wszystko, czego ją nauczyłem, nagle okazało się nie być
prawdziwą przemianą, a tylko lepszym ukrywaniem przez nią swoich aktywności
seksualnych i innych problemów przed dorosłymi i kontrolowaniem impulsów w celu
uniknięcia kłopotów. Z wierzchu mogła sprawiać wrażenie, że zachowuje się
poprawnie, ale w głębi wcale nie pokonała swojej traumy.
Byłem
rozczarowany i zdezorientowany, słysząc te wieści. Tak bardzo się starałem i
postępy Tiny naprawdę wydawały się autentyczne. Trudno mi było pogodzić się z
prawdą, że to co wyglądało na pozytywny kierunek terapeutyczny i zmienię
okazało się tak płytkie. Co się stało? A raczej, co się NIE stało w naszej
pracy, a powinno było się stać?
Ciągle
zastanawiałem się nad zmianami, jakie w rozwijającym się mózgu Tiny mogła spowodować jej wczesnodziecięca trauma
i życie w niestabilnym domu. I szybko zdałem sobie sprawę, że muszę rozszerzyć
moje poglądy na pracę kliniczną i psychiczne zdrowie. Odpowiedzi na moją
zakończoną niepowodzeniem pracę z Tiną – i na wielkie pytania w psychiatrii
dziecięcej- leżały w poznaniu sposobów pracy mózgu, jego rozwoju z wiekiem,
oraz tego, w jaki sposób organizuje on postrzegany świat i nadaje mu sens. W
mózgu prawdziwym, a nie w karykaturze sprowadzającej go do sztywnego, z góry
ustawionego systemu w którym trzeba czasem „wyregulować zachwianą równowagę” za
pomocą leków psychotropowych. W żywym i kształtującym się stale mózgu z całą
jego złożonością, a nie w jakimś kompleksie kipiącym nieświadomym „oporem” i
seksualnymi „prowokacjami”. W takim mózgu, jaki w nas się tworzy w reakcjach na
złożony świat relacji społecznych. Krótko mówiąc w mózgu, którego predyspozycje genetyczne i potencjał kształtują się w
wyniku jego zdumiewającej wrażliwości na otaczających ludzi.
Tinie udało się
lepiej wyregulować system stresu, o czym świadczyło zapanowanie nad impulsami,
ale jej najgłębsze problemy dotyczyły najbardziej dotkniętej traumą sfery
seksualności. Tylko część objawów dało się naprawić poprzez opanowanie
nadreaktywności stresowej, jednak to nie wymazało jej wdrukowanej pamięci
chorych zachowań erotycznych.
CDN
CDN
Biedne dziecko. Ja to można zniszczyć komuś psychikę.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy. Jestem bardzo ciekawa co Pan Doktor wymyśli dla tej dziewczynki.
:*
A co do komentarza u mnie. Widzę, że mamy sporo wspólnego :).
UsuńMiłego używania mleczka z Bielendy! ;);*
Niestety...
UsuńA ciąg dalszy szybko nastąpi:)
Raz skrzywiona psychika nie tak latwo podlega terapiom.
OdpowiedzUsuńNie trudno się dziwić, że ofiara nie ma zaufania...
Usuńpan doktor myslał, że to takie łatwe bedzie....
OdpowiedzUsuńNo co? Młody nie doświadczony... Adam mawiał: "młody wiecznie zdziwiony".
Usuńto chyba lepiej niż jak stary wiecznie zdziwiony, jak moja pani pulmunolog....
Usuńoj stary to powinien być doświadczony, myśląc analogicznie:)
UsuńNie rozumiem jak można komuś skrzywdzić byle co.Buziaki i miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńhehhh...
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNo cóż, w życiu bywa różnie...
Pozdrawiam serdecznie i do siebie zapraszam.
Michał
szkoda dziewczynki...
UsuńBiedna dziewczynka...
OdpowiedzUsuńCiekawe jak lekarz z tym poradził i czy poradził...
Ciąg dalszy o północy:)
UsuńSmutne to...
OdpowiedzUsuńniestety...
Usuń