Zdarzyło mi się widzieć
na imprezie pewnego znanego aktora, imprezował w najlepsze w swoim gronie…
W kinie siedziałam
nieopodal Zbigniewa Buczkowskiego…
Widziałam Leona
Niemczyka przy kawie.
Pewnego dnia
zauważyłam Roberta Więckiewicza przy kawie.
Nie podeszłam głowę zawracać,
czy prosić o autograf. Wychodzę z założenia że ludzie także sławni prawo mają do swojej
prywatności, spokoju, odpoczynku a moje podejście mogłoby być irytujące,
bo być może w tej chwili pragną spokoju, wyciszenia....
Bycie osobą
publiczną ma swoje dobre strony, ale i ciemniejszą którą dziś pragnę opisać.
Bycie osobą rozpoznawalną wiąże się z tym że
ludzie uzurpują sobie prawo do okradania z prywatności. Nie zależnie od tego
czy są to rodzinne wakacje, zakupy problemy zdrowotne czy też powiększenie się
rodziny. Jest zapotrzebowanie by niejako uczestniczyć w ślubach, weselach,
porodach krótko mówiąc w życiu gwiazd.
Kim są paaprazzi?! I
kto daje im prawo prześladowania sławnych ludzi? Gdzie jest granica nękania? Anna
Przybylska u Tomasza Lisa powiedziała że w 2006 roku wtargnięto na oddział
poporodowy na którym leżała i zrobiono zdjęcie w zakrwawionej koszuli, ze
spuchniętą popękaną twarzą, i próbowano te zdjęcia sprzedać. Szybka reakcja
menedżerki aktorki, i Kasi Bujakiewicz spowodowały że fotografie się nie
ukazały.
Po drugiej stronie
barykady mamy tak zwane „ustawki” gdzie znana postać umawia się z fotografem w
celu zrobienia zdjęć.
Myślę znana i
lubiana Youtuberka Klaudia Klara nakręciła filmik w którym towarzyszy Przemysławowi
Stopie w pracy:
też miałam okazje widzieć, a w zasadzie przechodzić obok sławnych ludzi, nie zaczepiałam ich lecz z uśmiechem na twarzy minęłam :)
OdpowiedzUsuń:))
Usuńpodobnie jak i ja :]
Usuń:))
UsuńOsobiście z bardzo sławnymi osobami jeszcze się nigdy nie spotkałam. To fajne zobaczyć kogoś znanego ale trzeba też szanować jego życie. Z drugiej strony, cóż - sława wiąże się z wieloma niedogodnościami i człowiek musi się z tym liczyć jeśli w ten sposób chce robić karierę :)
OdpowiedzUsuńno tak:))
UsuńNo coz, taka jest cena popularnosci, zawsze cos za cos. Oni musza sie z tym liczyc i wylacznie od ich dobrego wychowania zalezy, czy pobija paparazzo, czy dadza z usmiechem kilka autografow. Oni nie maja prywatnego zycia i musza sie z tym pogodzic, bo popyt wsrod gawiedzi na tajemnice ich alkowy jest wielki, a oni o tym wiedza.
OdpowiedzUsuńczyli nie ma granicy? Sławna osoba nie ma prawa mieć gorszego dnia? Słyszałam że paparazzi potrafią prowokować wyzwiskami etc...
UsuńZgadzam się ze słowami Ani - skoro ktoś się decyduje na takie życie i taką karierę - musi się liczyć z każdymi jej konsekwencjami. To, co go spotyka, to tylko efekt wyboru takiej a nie innej drogi życiowej.
Usuńhmmmm... czyli według Was nie ma granic przyzwoitości żeby sobie zwyczajnie darować... można publikować wszystko o wszystkich tylko dla tego że ktoś jest sławny? No bo przecież wybrał taką nie inną drogę?
UsuńMoim zdaniem mylisz tutaj dwa problemy - problem sławy i problem etyki dziennikarskiej. Nie będę dyskutowała o tym drugim - bo to czasem zwykłe szambo... ale jeżeli ktoś wybrał drogę sławy - to musi sobie radzić z zarówno z jej dobrą, jak i zła stroną. Skoro chce być sławny i bogaty, musi się liczyć z tym, że będą na niego wylewać pomyje. Skoro ja nie chcę, aby o mnie pisano, to nie jestem aktorką, ale hoduję sałatę w ogródku. Każdy jest kowalem swego losu.
UsuńNo tak.
UsuńO właśnie podobnie jak Ania ...
OdpowiedzUsuńSkoro chcieli być popularni to niech się liczą z tym ,że nie wszyscy fani będą zachowywać się spokojnie...
Miałyśmy doczynienia z różnymi sławami,
ale obsługiwane były normalnie, bez narzucania i zarzucania prośbami.
No ja jeszcze nie miałam okazji obsługiwać sław... raz był gość łudząco podobny do Chyry... w końcu zapłacił mi kartą... nie to nie był Andrzej Chyra...
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńZdarzało sie spotykać ludzi znanych. Nie mam zwyczaju do nich podchodzić, bo autografów nie zbieram. Co najwyżej się uklonię. Co innego na spotkaniach aytorskich, lub innych, to wtedy pstrykam sobie z nimi zdjęcia. Nigdy nie odmawiają.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
:)) jak dla mnie sława sławie nei równa... nie wiem co bym zrobiła na widok Pana Hetfielda, albo Beth Hart... :))
UsuńJa staram się udawać, że nie patrzę ... co jest dość trudne. Temat takiego "dziennikarstwa", gdzie żeruje się na prywatności znanych osób powraca co jakiś czas. I jedna rzecz mnie zwykle irytuje - najczęściej ludzie zapominają, że sami nakręcają ten biznes kupując takie szmatławce jak "Fakt", albo klikając na jakieś kozaczki, pomponiki i inne akcesoria.
OdpowiedzUsuńSpotkania autorskie, jak wyżej wspomniał Michał, są ok. Wtedy ten człowiek jest w pracy.
i dobrze że powraca, może da do myślenia. Choć wątpię...
UsuńAle komu? Przecież, żeby wiedzieć, że dziennikarze żerują na "gwiazdach" (uważam, że w Polsce nie mamy gwiazd, są tylko gwiazdeczki) to musisz najpierw poczytać o tym w tym durnym piśmie czy na durnej stronie internetowej. Czyli opisujesz coś, co sama używasz, a jak używasz to ... o co chodzi?
Usuń:))
UsuńNa szczęście mieszkam na cudownej dalekiej prowincji i mam to szczęście, że nie muszę spotykać znanych osób w miejscach publicznych. Poza tym - 10 lat życia bez telewizora skutecznie osłabiło u mnie rozpoznawalność tychże osób... kojarzę tych naprawdę wielkich.... cieszę się, że nie muszę poznawać tych, którzy są znani z tego, że są znani...
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony - intensywne prowadzenie bloga od 2006 roku spowodowało sytuację, że to ja stałam się dla innych osobą znaną i rozpoznawaną. Zdarzyło mi się - podczas wystaw i konkursów - że podchodziły do mnie nieznane osoby i pytały, czy to ja właśnie prowadzę bloga "Przystanek Kłodzko", mówiły, że czytają... to miłe :)
Ależ sławni ludzie też zamieszkują tereny wiejskie: Renia Przemyk, Maciej Maleńczuk...
UsuńJa nie jestem rozpoznawalna, i cieszę się z tego:))
Koło nas też mieszka Olga Tokarczuk - ale ja znam tylko jej książki, a nie twarz...
Usuń:))
UsuńJa tam nie zwracam uwagi na ludzi
OdpowiedzUsuńraz nawet koleżanek nie zauważyłam
a stały niecałe pół metra przede mną. =P
A jak mi potem wypominały...
:))
Usuńrzadko widuję znanych ludzi ale jak juz spotkam to również nie zawracam im głowy :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńJa nigdy nie mijałam nikogo sławnego :)
OdpowiedzUsuńw mojej mieścinie to graniczy z cudem spotkac kogoś znanego
OdpowiedzUsuńten koles jest dobry :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńPrzebywałam w gronie wielu gwiazd jako bardzo dobra znajoma pewnego organizatora koncertów. Mimo, że byłam wtedy w "głupi wieku", nigdy nie przyszło mi przez myśl atakowanie ich, czy przekraczanie granicy prywatności. Jako, że przesiadywaliśmy razem na backstage, często zapraszali mnie do rozmowy, czy zabawy, jednak nigdy nie pomyślałabym że mogłabym sama z siebie wpakować im się do grupy. To nieetyczne.
OdpowiedzUsuń:))
UsuńUważam, że narzucanie się sławnym osobom i proszenie o autograf np. w czasie gdy robią zakupy, czy piją kawę jest bardzo nie na miejscu.
OdpowiedzUsuńAbelard Giza u Jakubiaka opowiadał taką historię: Robił zakupy w Tesco śpieszył sie bardzo bo gości miał dostać, a tu prosi go ochroniarz i poważnym tonem prosi by coś śmiesznego powiedział.
UsuńA on mu na to że on jest prywatnie nie w pracy i czy każe mu po za godzinami pracy ludzi na mieście pilnować? Ochroniarz posmutniał: czyli nie będzie nic śmiesznego?