Wiele nasłuchałam się na temat agencji pracy za granicą. O karach niesłusznie nakładanych, oraz upokorzeniach jakie serwuje każdego dnia
rzeczywistość emigracyjna. Zwłaszcza demoniczne agencje. Kuzynek mi naopowiadał
historii jak to w lesie zostawiali… no ale ile w tym prawdy...? Polacy tacy jak
mój kuzynek są wyjątkowo obłudni ale o nim kiedyś pisałam… dlatego chciałam
poznać drugą stronę medal
Wysłuchajmy więc historii:
Początki maja. Ruszamy z agencją pośrednictwa pracy.
Jesteśmy jeszcze zieloni jak to wszystko działa, ale już zaczynamy. Mamy dwóch
pierwszych pracowników - określeni i zweryfikowani droga telefoniczna -
fachowcy. Przyjechali, mąż się pyta; a gdzie wasze stroje robocze? Wyobraźcie
sobie sami te zabrudzone trampole i podarte jeansy. Nic, jedziemy do sklepu ich
okupić. A gdzie wasze narzędzia pracy? Nie było miejsca w rozklekotanej Corsie.
Nic jedziemy do sklepu ich okupić. W końcu ich wygląd zewnętrzny to wizytówka
naszej firmy. Stawka €10,- netto na godzinę (ponieważ początki prowadziliśmy w
domu a i pracownicy mieszkali u nas, myślę, że stawka w sam raz). Umowa -
pierwsze dwa miesiące mieszkacie za darmo (każdy miał osobny pokój) ale w
zamian pomagacie przy remoncie w domu w weekendy. OK, nie ma sprawy. Po dwóch
miesiącach stawka za mieszkanie = €150,- na miesiąc za osobę (mamy vrijstande
woning na hipotekę - ot, tak żeby chociaż na opłaty starczało, a €300,- to w
sam raz na to) Pierwsza praca:
murowanie. Może i fachowcy w Polsce ale klinkieru na holenderski styl kłaść nie
umieją. Na drugi dzień już w pracy się nie muszą stawiać, bo wszystko co
zrobili i tak zostało wyburzone. Druga
praca: ustawianie ścian działowych. Niestety nie kierowali się wskazówkami,
zrobili to po swojemu, po polsku, tu coś podłożyć, tam coś przyciąć (mimo iż
były to ściany co do milimetra wyliczone, wyprofilowane). Do widzenia Trzecia praca: ocieplanie budynków. Tutaj
chłopcy spisali się świetnie w pełni pokazali swoja fachowość, pracując bez
ochraniaczy i okularów, na gole ręce. „Nie szkodzi, w Polsce to ja tyle waty naprzerzucałem!”.
Holendrzy patrzą i podśmiewają się. Przyjeżdżamy wieczorem zapytać jak wypadł
im dzień. Oprócz tego, że nie rozumieją, że powinni pracować w ochraniaczach,
pozostali pracownicy czuja się z nimi dziwnie. Dlaczego? Nie odpowiadają na
powitanie „goeie morgen” (w zamian podśmiewają się; huje, huje!), nie jadają na
stołówce tylko siadają na krawężniku i swoje jedzenie tam właśnie konsumują.
Zdaje się, że rozumieją co się do nich mówi ale w jakiś dziwny sposób wykonują
polecenia i tak po swojemu. No, ale
dobra, dali chłopakom szansę i tak mogli tam pracować następne 3 miesiące.
Dobra praca, wychodzą na czysto €1600 miesięcznie. A teraz powróćmy do domu w którym panowie
mieszkają i pewnych ustaleń. Więc już piąty weekend z rzędu materiały stoją, a
panowie siedzą i piwko piją. Na szósty weekend mówię: chłopaki za dwa tygodnie
zaczynacie płacić czynsz, proszę uporajcie się z remontami. „Szefowa! Damy
rade!”. No i wzięli się za te remonty. Przyszedł dziewiąty tydzień; czas
wypłaty. Przepracował 40 godz. a ja daje mu do reki (bo on na konto nie chce,
nie ufa żydom z banku) nie €400,- a €250,- i tłumaczę, że te €150,- to za
czynsz (zaznaczam, że tyczy się to tylko jednego pracownika, bo drugi zapytał
dopiero na drugi dzień gdzie wzięłam jego €150 - jak wytrzeźwiał, bo nasz
fachowiec wybrał się do naszego sklepu spożywczego i odkrył tam tanie wina).
No, jak przecież my robimy ci remonty (i tutaj szefowa zmieniła nazwę na: ty
obleśna świnio, ty q...wo, ty złodzieju pierd...ny....) mąż przyjechał późno w
nocy (załatwiał zresztą dodatkowa prace) a ja w sypialni zamknięta z moim 3
letnim wtedy synkiem trzymam telefon na którym jest już może z pięć wiadomości
od żony tego pana, że ona mnie wykończy, że ja go okradam z €150, że przyjedzie
po mnie ekipa. Mąż dostał białej gorączki, ale do rana nic nie zrobił. Chłopaki
rano jak gdyby nic pojechali do roboty.
Po przyjeździe z pracy mąż (z asysta sąsiadów) na nich czekał i
powiedział co o tym myśli. Pan A płakał i przepraszał; tylko byle byśmy go nie
wywalali bo on żonie obiecał... Pan B powiedział, że w sobotę przyjedzie po
niego ekipa i wraca do Polski bo u złodziei nie będzie pracował. Ja go się
pytam czy to chodzi tylko o ten czynsz? A on bezczelnie mi mówi, że jak kapałam
synka to on wszedł do mojego biura i przejrzał faktury i teraz on wie UWAGA:
ILE JA NA NIM ZARABIAM!!!! Ja nie
miałam już więcej siły ani chęci tłumaczyć; co to jest biuro pośrednictwa
pracy, bo jak takiemu ,,fachowcowi,, wytłumaczysz podatki, prowizje,
ubezpieczenia, dodatki sektorowe?
źródło
Ci dwaj konkretni panowie nastawili sie na zarabianie kokosow za fuszerke, tak czysto po polsku, a tak sie nie da, niestety. Raz wytapetowal u szwagra i uwaza sie za budowlanca pelna geba. Mieszkac chcialby za darmo, bo przeciez laske robi, ze w ogole pracuje.
OdpowiedzUsuńPosprzatac pokoj, w ktorym mieszka? A po co? Przeciez jest tu na tymczasowce, niech po nim sprzataja.
No i to piwko, bez ktorego nie zacznie pracy.
Pracodawca to q**wa i zlodziej, niech wiec wraca do Polski i tam pracuje w godnych warunkach.
Na szczescie to margines. Polacy potrafia dobrze i rzetelnie pracowac, sa cenieni. Byle tylko zechcieli zrezygnowac z czysto polskich zlych nawykow.
Ale nie tylko nasi rodacy czują luz za granicą, swego czasu angole dali popis... z tym, że naszych rodaków wyjeżdża więcej i częściej mają okazje zaprezentować się. Część integruje się a część.. jw.
UsuńBardzo Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńJa napewno nie odważyłabym się obcych ludzi do domu wpuścić.
A co do dopiero razem z nimi mieszkać.
Pracownik jest od pracowania za określone wynagrodzenie.
a to ile się na nim zarabia to nie jego sprawa, jak mu się nie podoba to niech własny biznes otwiera. a przeglądanie dokumentów to już szczyt bezczelności i chamstwa.
napewno nie byłabym taka cierpliwa z tym remontem.
Albo się starasz i pracujesz albo wracasz do domu bo na Twoje miejsce jest 100 lepszych fachowców.
Mam nadzieję, żę z następnymi pracownikami pójdzie wam łatwiej.
Bardzo Ci współczuję tego strachu o siebie i rodzinę. nigdy nie wiadomo co wariatą może odbić. pozdrawiam
oj nie nie to jak z resztą na początku wspomniałam, że jest to skopiowana historia z neta.
Usuń...jedzie taka moczymorda za granicę i wyrabia opinię innym, a później się dziwić że Polacy to pijacy, złodzieje i nieroby...
OdpowiedzUsuńno wiesz gdyby przyjechała jakaś rodzinka z kraju xyz osiedlili się w Twojej okolicy, to ich wyróżniające się zachowanie wpływałoby na Twoją ocenę i wizerunek mieszkańców kraju xyz. Nawet jeśli to co słyszałeś o kraju i ludziach było inne.
UsuńAle fachowcy się trafili...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że nie wszyscy są tacy...
Na pewno nie skoro nasi rodacy potrafią funkcjonować za granicą, zakładać rodziny itd
Usuńznam dobrych fachowców pracujących za granicami polski. co z tego, skoro dwóch pracuje na złą opinię setek. o tych dobrych nikt nie pisze.
OdpowiedzUsuńa gdzie sie podział nowszy wpis? u mnie jest tytuł, ale jak klikam to "nie ma strony".
OdpowiedzUsuńomyłkowo opublikowałam post przeznaczony na jutro. Zapraszam do czytania i komentowania wcześniejszych wpisów:D
UsuńByłem w kilku krajach, oczywiście za pracą, tak na własną rękę jak i przez firmy. Sporo się naoglądałem. Myślę, że Twój wpis mniej więcej ujmuje to tak jak to wygląda
OdpowiedzUsuńon wie ile zarabiasz hehe, zazdrosc ludzka nie zna granic
OdpowiedzUsuńo lol, oszuści trafiają się i po jednej i po drugiej stronie, nie ma na to zasady :(
OdpowiedzUsuń