Mam wrażenie, że Sylwia ma do mnie żal że nie zaprosiłam jej
na imprezę imieninową. Jako, że nie może mi tego wprost powiedzieć… no bo co mi
powie? A z drugiej mogłaby usłyszeć prawdę. No bo jak była z tym swoim Italiano
to szczerze powiedziawszy nigdzie mnie nie zaprosili. Zawsze we dwoje, hermetycznie
zamknięci zakochani. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że byłam sama? Swoje święta
spędzała na wycieczkach zagranicznych, a ja cóż… mogłam cieszyć się jedynie jej
szczęściem, i cierpliwie czekać na nadejście własnego. Co nie znaczy, że bym
też nie chciała sobie pojechać, zwiedzić, zobaczyć, oderwać się, odpocząć… ale
przez sympatię życzyłam jej szczęścia i powodzenia, by jej naprawdę się
ułożyło. Nie miałam jej za złe, że nie zaprosiła mnie jak mieszkała we Włoszech,
czy w UK.
W końcu tamtego roku wróciła do kraju, rozstała się.
My z Robercikiem zapraszaliśmy ją na obiadki, on obiadek, ja
jakieś ciacho; skromne, ale jednak. Z zadziwieniem słuchałam frustracji na temat wartości
pierścionka zaręczynowego gdy go sprzedała. Rozumiem, że ludzie mają
sentymentalny stosunek do takich rzeczy. Ale ona miała nadzieje, że ten kawałek
metalu zabezpieczy jej przyszłość w jakieś mierze. Zadziwiła mnie złość
frustracja, że inne laski dostają auta, mieszkania, białe złoto…
A wycieczki zagraniczne na których ja mogłam jedynie być
wirtualnie? Ok. nie moja sprawa.
Ale skąd w takim razie nagły chłód, wyraźnie odczuwalny,
normalnie nie do poznania dziewczyna, gdy przypadkiem spotkałam ją w urzędzie. Niby
nic bo co ma powiedzieć? Kolejna darmowa wyżerka przy okazji leczenie
kompleksów? Jestem pewna, że spóźnialstwo daje jej rozkoszną świadomość bycia
oczekiwaną. Słowa czekaliśmy na Ciebie, i już Sysia w raju!
Zadziwiło mnie jak opowiadała o koncie w banku, by nie płacić
za prowadzenie miesięczne przelewała to co on jej przesyłał. Nie pytałam, ale
wychodzi, że minimum te 1000 pln. Czyli to normalnie pensja! Wow! Dobry człowiek…
skoro byłej narzeczonej pomaga, fajnie z jego strony.
- mmmm to wcale nie jest dużo – burknęła Sysia – moja rodzinka
tak uważa.
Jestem pod wrażeniem, przecież porównując mentalność Polaków
którzy wypinają się na byłe, nie utrzymują kontaktów, na ulicy nie poznają,
mimo, że zapewniali o swej „Wielkiej Pięknej Polskiej Miłości” jak ja to nazywam.
Nie stać ich na to by zapytać co u Ciebie? Nie mówię, o smsie świątecznym czy
urodzinowym. Bo to wyższa szkoła jazdy. Ale o zachowaniu jak cywilizowany
człowiek, zwykłe kilka zdań, słów. To dla Polaka za dużo, przerasta… wow co za
dysonans, co za przepaść.
Co do moich imienin, cieszę się z tego jak je spędziłam. Naprawdę
było super! Cieszę się, że w pewien sposób oderwałam się, wyluzowałam ciesząc
się po prostu. Zwyczajna radość z tu i teraz!
Jednak czuję, że Sysia ma żal. Dziwię się bo nie rozumiem o
co?
Dziś miała wolne pojechała nad morze skąd pisała eski. A oto
końcówka konwersacji:
- (…) zajebiście jest Angole mnie zaczepiali heh – napisała
- fajni jacyś?
- wiesz ja nie przepadam za „angielskimi” typami. No ale
gada się fajnie. Oni lubią dużo pić… heh
- J
- jest beka na maxa;) Ale wiesz gdybym była z Tobą to bym
dała się zaprosić a tak to nie chce
- czemu? – naprawdę zdziwił mnie ten sms
- a domyśl się- nie znam ich to wiesz – za 10 minut
przyszedł następny – kurwa ale ludzie żyją. Jacht, impreski, to jest życie ale byli mili i zrobili fotki bo bym
sobie nie zrobiła. Heh wykorzystałam ich za free
(pisownia wiadomości zachowana w oryginale)
Nie odpisałam nic, bo zdziwiło mnie zwłaszcza ostatnie
zdanie… a tak swoją drogą to do czego ja jej jestem nagle potrzebna?! Skoro sama
odwiedziła Finlandię, i dała się gościć, spędzając czas z Finami...
Nowe znajomości, nowe towarzystwo...
OdpowiedzUsuńIm będzie ich więcej tym większa szansa na znalezienie kogoś nowego, fajnego ...
Nie czekaj, zacznij działać dzisiaj...
Zostaw stare, na tym starym nic nie zbudujesz nowego...
Jakieś pokręcone to wszystko.
OdpowiedzUsuńNie znam Twojej koleżanki, nie chcę też jej oceniać ale wygląda mi na osóbkę , która nigdy w życiu nie będzie zadowolona i szczęśliwa, bo zawsze KTOŚ będzie miał lepiej, więcej, łatwiej...
Jeśli mi coś ,,nie gra" w stosunkach ze znajomymi po prostu pytam -o co chodzi? -i już. Może i Ty zwyczajnie spróbuj pogadać z Sylwią.
A w ogóle nie rozumiem tych problemów z zapraszaniem, goszczeniem, prezentami...Nie ma żadnego przymusu organizowania imprez. Jeśli od lat spotykałyście się z okazji Twoich imienin to koleżanka mogła być zdziwiona, że postanowiłaś spędzić je inaczej, ale czy obrażona? No nie wiem. Może trzeba było zwyczajnie pogadać wcześniej, że w tym roku chcesz spędzić ten dzień z przyjacielem, a koleżankę zaprosić na herbatę dzień czy parę dni później, żeby nie czuła się zupełnie odtrącona.
W końcu chodzi o czas miło spędzony, atmosferę i pamięć a nie o to co kto przyniósł w prezencie i ile kto zjadł...
Pozdrawiam i spadam na Rynek...a nie chce mi się....o rany jak mi się mi się nie chce...
kolezanka chyba leci na kase
OdpowiedzUsuńChciałam powiedzieć, że pamiętam o Twoim blogu doskonale niestety system mojej pracy nie zawsze pozwala na to by wyskubać czas na blogowanie. Jak mogę to patrzę i piszę, a jak nie mogę to potem nadrabiam zaległości :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!